Wydawca "Rzeczpospolitej" Grzegorz Hajdarowicz w wywiadzie dla "Wprost" przyznaje, że przed publikacją artykułu o trotylu na wraku TU-154 "odruchowo" zadzwonił do rzecznika rządu Pawła Grasia. - Uznałem, że informacja jest tak ważna, że mam taki obowiązek - mówi. Jak dodaje, Grasia zna od wielu lat.
Hajdarowicz w rozmowie z "Wprost" przyznaje, że w nocy z 29 na 30 października, przed publikacją artykułu o trotylu około 1.30 spotkał się z rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem przed jego domem na ulicy Wiejskiej.
- Jako odpowiedzialny obywatel uznałem, że informacja jest tak nieprawdopodobna i tak ważna, że mam taki obowiązek. A z uwagi na to, że Pawła znam od 1984 r., po prostu odruchowo do niego zadzwoniłem - powiedział.
Te informacje potwierdził rzecznik prasowy rządu.
Według wydawcy "Rz", Graś był zszokowany informacją, ale nie prosił o wstrzymanie publikacji.
"To był dla nas szok" Sam tekst Gmyza Hajdarowicz przeczytał, jak twierdzi, w dniu publikacji rano. Po jego lekturze poczuł się "absolutnie oszukany". - Czytam tekst - mam w pamięci rozmowę z naczelnym - i widzę, że tytuł jest nieadekwatny do tego, co z nim ustaliłem, że tekst i tytuł są kompletnie rozbieżnymi światami. Tytuł zabijał treść - mówił. Dodaje, że od Cezarego Gmyza zażądano uwiarygodnienia materiału, na podstawie którego napisał tekst. Gmyz miał powiedzieć, że dowodów nie ma, ale może łatwo je zdobyć. - Daliśmy autorowi czas, najpierw chciałem 24 godziny, potem 48, ale on tłumaczył – jak mi opowiadano – że jest święto Wszystkich Świętych i nie jest w stanie zorganizować dokumentów, ludzie powyjeżdżali, jego kontakty, jego źródła, prosił o dłuższy czas - tłumaczy Hajdarowicz.
Według niego, redaktor naczelny gazety, Tomasz Wróblewski, przed radą nadzorczą przyznał, że został przez Gmyza oszukany. To był dla nas szok, nie wierzyliśmy w to, co słyszymy! - powiedział Hajdarowicz.
Tajemnicza transakcja
"Wprost" pisze również o tym, dlaczego Grzegorz Hajdarowicz tak szybko podjął decyzję o zwolnieniu Gmyza i wycofaniu się z tez artykułu o trotylu. Według tygodnika, w redakcji "Rz" mówi się o możliwej transakcji Hajdarowicza ze skarbem państwa. Chodzi o kupno państwowej spółki Przedsiębiorstwo Wydawnicze "Rzeczpospolita". To od niej Hajdarowicz wcześniej kupił Presspublikę. Zakup oznaczałby, że wydawca "Rz" przejąłby firmę, której jest dłużnikiem. To właśnie obawa, że państwo mogłoby zablokować transakcję skłoniła Hajdarowicza do przeprosin za artykuł o trotylu i zwolnienia Gmyza. Według "Wprost" Hajdarowicz kupując PWR nie mógłby jednak zmniejszyć swojego długu, bo przy każdej prywatyzacji wszelkie należności i zobowiązania są uwzględniane w wycenie spółki.
Autor: jk/ ola / Źródło: wprost.pl