Do dymisji za chaos na kolei minister infrastruktury Cezary Grabarczyk się nie podał. Ale jak powiedział w programie TVN24 "Piaskiem po oczach", dzień i noc jest do dyspozycji premiera. Kto w takim razie poleci ze stanowiska za kłopoty pasażerów? - Będą wyciąganie wnioski personalne - uciął Grabarczyk, nie ujawniając o kogo chodzi. I zapewnił jednocześnie: - Nie chcę się ratować niczyją głową.
Grabarczyk przekonywał, że ma poczucie kompromitacji. - Jeśli nie sprostaliśmy wyzwaniu, jakim było wdrożenie rozkładu jazdy, to jest to powód, żeby oceniać, to jako działania kompromitujące - stwierdził.
Ale pytany o własną dymisję, odpowiedział: - Zawsze jestem do dyspozycji premiera - w dzień i w nocy. Mój sens pracy w Radzie Ministrów opiera się na zaufaniu szefa rządu, i jak długo ono jest, tak długo chcę pracować. Mam nadzieję, że premier wie, że jak przyjmuję na siebie jakieś zadanie, to daję z siebie maksimum mocy.
Zapewnił, że "nie chce się ratować niczyją głową ani nikogo zrzucać z sań". - Mówiłem że zostaną wyciąganie wnioski personalne. Będę rozmawiał z premierem w poniedziałek - powiedział. Nie chciał jednak powiedzieć, kto straci stanowisko i czy będzie to m.in. wiceminister infrastruktury Juliusz Engelhardt odpowiedzialny za kolej.
- Obiecałem szefowi rządu, że pierwszy się dowie - zastrzegł.
"Winni ludzie, nie komputery"
Grabarczyk przyznał, że otrzymał zapewnienie, że spółki PKP są gotowe do wdrożenia nowego rozkładu jazdy, ale rzeczywistość okazała się inna. - Dlatego będą wyciągnięte konsekwencje personalne, również w stosunku do prezesów spółek. Dwaj – jak zapowiedziałem – stracą roczne premie, trzeci za krótko pracuje - przypomniał minister.
I dodał, że w poniedziałek wiceminister Engelhardt przedstawi swoją ocenę tego, dlaczego doszło do chaosu na kolei, ale on też - jak zastrzegł - ma swoje wnioski.
- To, co nawaliło to we wdrażaniu rozkładu jazdy, to informacja. Nie było troski o podróżnego - stwierdził Grabarczyk. I zapewnił, że interweniował. - Nie byłem bezradny, ale mam ograniczone działania - zastrzegł, wskazując jednocześnie, że ws. spółek PKP działał prezes Urzędu Transportu Kolejowego.
Grabarczyk dopytywany dlaczego nie udało się wdrożyć nowego rozkładu jazdy, Grabarczyk odpowiedział: - Rozkład był opublikowany wcześniej, ale spółki (PKP - red.), po jego opublikowaniu, wprowadziły kolejne zmiany, 600 pociągów zostało odwołanych, a 300 dostało nowe godziny odjazdów.
Jego zdaniem, chaosowi na kolei bezwzględnie winni są ludzie, nie komputery. - One nie wiedzą, jaki jest stan rzeczy, czy peron w Katowicach jest remontowany czy też nie - stwierdził.
I dodał, że oczekuje, iż prezesi spółek PKP także wyciągną konsekwencje personalne i i odpowiedzialność za chaos na kolei będzie miała szerszy kontekst.
"Przeprosiny były szczere"
Grabarczyk zapowiedział, że w styczniu złoży projekt ustawy, która ma zapobiegać podobnej sytuacji na kolei w przyszłości.
Dopytywany o odszkodowania dla podróżnych za chaos na kolei stwierdził, że będą mogły być egzekwowane zgodnie z rozporządzenie unijnym od 2011 r. A teraz wyłącznie na drodze sądowej. - Może być, że sąd takie odszkodowanie są zasądzi - dodał.
Grabarczyk odniósł się też do przeprosin, jakie wygłosił podczas, kiedy w piątek tłumaczył się w Sejmie z zamieszania na kolei. Wyraził m.in. ubolewanie "za wszystko, co dotknęło pasażerów kolei". Zaznaczył, że ta sytuacja nie powinna mieć miejsca.
- Te przeprosiny nie było po to, żeby ratować głowę moją, czy kogokolwiek - przekonywał. - Były szczere - dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. PAP