- W najmniejszej mierze nie czuję się dyskryminowanym (katolem) - stwierdził w "Faktach po Faktach" minister sprawiedliwości, Jarosław Gowin. - W kwestii in vitro, wbrew tej gębie, którą mi się przykleja, moje poglądy dalekie są od ortodoksji katolickiej - dowodził minister.
Gowin przypomniał, że przygotowany przez niego projekt ustawy dotyczącej in vitro powstał trzy lata temu i jest dostępny na stronie internetowej Sejmu. - Zostałem poproszony, by przedstawić projekt władzom klubu - dodał.
Jak mówił, klub PO będzie analizował który z projektów ustaw w tej sparwie - jego autorstwa czy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej prezentować jako klubowy. Możliwa jest też wersja - i jej zwolennikiem jest sam Gowin - by PO poparło oba projekty.
Różnice w projektach
Wiadomo, że w klubie PO nie ma zgody w sprawie in vitro. Projekt Gowina jest dużo bardziej restrykcyjny niż ten przygotowany przez Kidawę- Błońską. Minister chce, aby in vitro było dostępne tylko dla małżeństw. Jego projekt nie przewiduje mrożenia zarodków (Gowin proponował, by można było wytwarzać ich maksymalnie dwa, ale pod warunkiem, że oba miałyby być implantowane). Z kolei Kidawa-Błońska chce umożliwić stosowanie in vitro nie tylko małżeństwom, ale też parom i samotnym matkom (wszyscy będą musieli wykazać, że podjęli wcześniej leczenie w związku z niepłodnością). Posłanka proponuje, aby zarodki można było mrozić, ale nie niszczyć.
Konserwatyści w PO szacują, że projekt Gowina może zyskać w klubie poparcie około 80 parlamentarzystów, w zdecydowanej większości posłów. Źródła we władzach klubu oceniają, że jest to raczej 40-60 osób, ale przyznają, że to znacząca grupa, z którą trzeba się liczyć.
Konsekwentnie przeciw konwencji
Minister pytany był też o swoje obawy dotyczące podpisania przez Polskę Konwencji dotyczącej przemocy wobec kobiet. W dokumencie tym Gowin widzi m.in. "wyraz ideologii feministycznej", który może służyć "zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych".
- Obawy co do konwencji nie są przesadzone, to może być pierwszy krok do legalizacji małżeństw homoseksulanych, w ślad za tym pójdzie prawo do adopcji dzieci - mówił. Za szczególnie niepokojący uznał fragment, w którym zobowiązuje się państwa sygantaruiuszy do "wykorzeniania strereotypowych ról kobiet i mężczyzn". - Co to znaczy? To ogólnikowe stwierdzenie. Na przykład według feministek, taka stereotypowa rola kobiet to jest macierzyństwo, które w polskiej konstytucji jest jedną z chronionych wartości - podkreślił minister.
Nie decydować ws. rodziny
W opinii Gowina, w sprawach takich jak moralność czy rodzina państwa UE powinny zachowywać integralność, nie powinny o tym decydować organa międzynarodowe.
Zdaniem ministra, niektóre zapisy konwencji są sprzeczne z konstytucją. - Eksperci podnoszą wątpliwość, że konwencja może być niezgodna z konstytucją, to nie tak że ja wygłaszam subiektywne sądy, to ocena prawników - dodał. - Ja rozumem, że jak ktoś popiera - dajmy na to - legalizację związków homoseksulalnych, to jest bezstronnym urzędnikiem państwowym, który nie feruje swojego światopoglądu. Ale jak ktoś, nie daj Boże, jest przeciwko temu, to znaczy, że jest katolem, talibem, nie powinien pełnić funkcji publicznych, itd. To jest hipokryzja typowa dla współczesnej lewicy - mówił.
Autor: MON//mat / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24