Roman Giertych będzie prawdopodobnie adwokatem żołnierzy, których prokuratura oskarża o zabójstwo ludności cywilnej w Afganistanie. - Decyzję podejmę po spotkaniu z ich rodzinami - mówi portalowi tvn24.pl Giertych.
O sprawie jako pierwsza napisała "Rzeczpospolita" na swoich stronach internetowych.
Jak powiedział portalowi tvn24.pl Giertych, ma sympatię do oskarżonych żołnierzy, a rodziny same zwróciły się do niego z prośbą o pomoc. Dodaje, że dopiero po spotkaniu z nimi i zapoznaniu się dokumentacją podejmie decyzję, co dalej. Nie kryje jednak swojego stosunku do oskarżonych. - Przede wszystkim absolutnym skandalem jest, że zostali skuci kajdankami, jak pospolici przestępcy - mówi.
Według niego, do sprawy powinno być włączone więcej osób. - Dotyczy to dowódców w Afganistanie. Można też rozważyć, czy nie rozszerzyć tego kręgu również o tych, którzy zadecydowali o wysłaniu żołnierzy do tego kraju - zapowiada. W jego ocenie, pokazanie całej sprawy w szerszym - politycznym - kontekście, doprowadziłoby do uniewinnienia żołnierzy.
Były wicepremier tłumaczy, że w sprawie pojawia się wiele wątpliwości, a te - zgodnie z przepisami - należy rozstrzygać na korzyść oskarżonych. - Jedną z takich wątpliwości jest to, czy wydany był rozkaz demonstracji siły - ocenia. I przypomina, że istnieje przepis, zgodnie z którym jeśli podwładny wykonuje polecenie, a nie wie, że popełnia przestępstwo, nie powinno to być jako przestępstwo traktowane. - Oni zostali oszukani. Mieli jechać na misję pokojową, a trafili na wojnę, gdzie walczą z zaprawionymi od pokoleń partyzantami - mówi.
Jak nieoficjalnie dowiedział się z kolei tvn24.pl, nie jest wykluczone, że w gronie świadków w tej sprawie mogą pojawić się osoby z kierownictwa politycznego MON.
Sześciu z zatrzymanych żołnierzy prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej. Siódmemu postawiono zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny.
Do tragicznego zdarzenia doszło 16 sierpnia, gdy polscy żołnierze otworzyli ogień w kierunku jednej z afgańskich wiosek. Przed wyjazdem patrolu, w którego skład weszli zatrzymani żołnierze, doszło do ataku na inny polski patrol. Dwa dni wcześniej w Afganistanie zginął podporucznik Łukasz Kurowski. Według prokuratury, atak na wioskę nastąpił kilka godzin po ataku na patrol, a w osadzie nie było talibańskich bojowników. Wskutek ostrzału zginęło sześcioro Afgańczyków, wśród rannych były dzieci i kobiety - trzy z nich zostały trwale okaleczone.
Źródło: tvn24.pl, "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24