Mateusz Kijowski nie widzi powodów, dla których miałby ustąpić z funkcji szefa KOD. Wiceprzewodniczący Komitetu Radomir Szumełda przyznaje jednak w rozmowie z "Czarno na białym", że ma coraz więcej dowodów na to, że usługi informatyczne, za które firma Kijowskiego wystawiała faktury, nie były wykonywane. Zarzuca także liderowi KOD, że przedstawił antydatowane dokumenty mające potwierdzić, że zwrócił 30 tys., które - zdaniem Kijowskiego - omyłkowo wpłynęły na jego konto.
Na początku stycznia media podały, że pieniądze ze zbiórek publicznych na KOD trafiały do firmy lidera KOD Mateusza Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej. Chodzi o faktury na łączną kwotę 91 tys. 143,5 zł za usługi informatyczne, jakie firma Kijowskiego wykonała dla Komitetu. We wtorek zarząd KOD przyjął uchwałę wyrażającą brak zaufania do Kijowskiego i wzywającą go do niezwłocznego ustąpienia z funkcji przewodniczącego stowarzyszenia.
"Złodziej nie wystawia faktury za pieniądze, które wynosi"
Kijowski w rozmowie z "Czarno na białym" podkreśla, że nie zamierza rezygnować. - Nie widzę żadnego powodu, zarząd może apelować, ale ja swoją funkcję sprawuję wobec tysięcy KOD-erek i KOD-erów. To oni będą podejmowali w tej sprawie decyzję już niedługo w wyborach - mówi.
- Złodziej nie wystawia faktury za pieniądze, które wynosi - argumentuje, przekonując, że dokumenty nie były fikcyjne.
Radomir Szumełda, wiceprzewodniczący KOD, przyznaje jednak, że zgodnie z jego wiedzą prace w obszarze IT wykonywali w KOD wolontariusze. Zapytany, czy wystawiano zatem fikcyjne faktury, odpowiada, że ma coraz więcej dowodów na to, że "takie usługi nie były wykonywane".
Kijowski wyjaśnia, że jego firma świadczyła na rzecz KOD "szeroko pojęte usługi informatyczne związane z utrzymywaniem całej infrastruktury przez długi czas".
- Adresy mailowe, adresy strony, miejsce do przechowywania, przesyłanie danych, przesyłanie dokumentów, zabezpieczanie, walka z atakującymi, którzy próbowali przejąć kontrolę. To było bardzo wiele różnych rzeczy - wylicza.
Jak tłumaczy, firma zajmowała się tym "od samego początku, czyli listopada 2015 r.". Wyjaśnia, że działalność trwała "do mniej więcej listopada 2016 r.".
30 tys. złotych
Kijowski przyznaje się do sześciu faktur, twierdzi jednak, że wiedział o nich zarząd. Ten zaprzecza.
Oprócz tego media pisały także o dwóch fakturach o łącznej wartości ponad 30 tys. złotych. Kijowski przekonuje, że przez pomyłkę taka kwota wpłynęła na jego konto i zapewnia, że pieniądze zwrócił.
- Nie było faktur, w obrocie gospodarczym one nie zaistniały, a pieniądze były dawno zwrócone po omyłkowym przelewie. Sprawa jest absolutnie czysta - podkreśla w rozmowie z "Czarno na białym". Mówi, że pieniądze zwrócił w gotówce, nie chce jednak wskazywać konkretnie, komu.
Według Radomira Szumełdy Kijowski oddał pieniądze dopiero wtedy, kiedy o sprawie poinformowały media, a nie - jak wynika z dokumentów - na przełomie października i listopada. - Te dokumenty zostały antydatowane - zarzuca. Dodaje, że księgowa początkowo potwierdziła, że pieniądze zostały przekazane w terminie wskazanym w dokumentach, jednak później - według relacji Szumełdy - wycofała się z tego oświadczenia. Jego zdaniem, chodziło "o wykręcenie się z tych nieszczęsnych faktur".
Kijowski zapewnia, że pieniądze "zostały przelane i powinny już być na kontach stowarzyszenia". Jak mówił stało się to po tym, "jak zarząd odrzucił tę formę przekazania gotówkowego".
"Płacę regularnie alimenty"
Kijowski kilkakrotnie deklarował w przeszłości, że nie zarabia na swojej działalności w Komitecie. Mówił, że żyje ze wsparcia rodziny. W rozmowie z "Czarno na białym" wyjaśnia, że faktury wystawiała jego spółka, a on sam miał z tego tytułu niewielkie wynagrodzenie, które było związane z jego pracą informatyka, a nie działalnością w KOD.
Tłumaczy, że nie mógł otrzymywać za swoją działalność normalnej pensji, bo komitet społeczny nie mógł wypłacać wynagrodzenia. W marcu zeszłego roku KOD przekształcił się jednak w stowarzyszenie.
Po doniesieniach mediów o wystawianych przez firmę fakturach, pojawiły się sugestie, że Kijowski nie chciał pobierać pensji, by uniknąć płacenia alimentów. Lider KOD przekonuje jednak, że to nieprawda i zapewnia, że regularnie płaci alimenty z wynagrodzenia. Przyznaje przy tym, że nie wie, kiedy spłaci całą zaległą sumę.
- To jest dobre pytanie, nie potrafię na nie odpowiedzieć, bo to zależy od bardzo wielu uwarunkowań Nie wiem, z czego będę żył w najbliższym czasie - tłumaczy. - Spółka w tej chwili jest zawieszona, to jest drugi miesiąc, kiedy nie uzyskuję żadnych dochodów - dodaje.
Kijowski zapewnia, że "nigdy nie było tak", żeby w ogóle nie płacił alimentów. - To było zawsze, od dłuższego czasu, 60 proc. mojego wynagrodzenia netto, tak jak zgodnie z prawem jest to możliwe - tłumaczy, mówiąc, że chodzi o kwotę 1200 zł.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24