Były wiceprokurator generalny Jerzy Engelking nie musi przepraszać żony b. ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka - orzekł sąd. Chodzi o ujawnienie jej danych osobowych i prywatnego adresu podczas konferencji prasowej prokuratury w 2007 r.
Cywilny proces, jaki Honorata Kaczmarek wytoczyła Engelkingowi, trwał przed warszawskim sądem okręgowym od czterech lat - ruszył w październiku 2008 r. Chodzi o prowadzoną przez Engelkinga konferencję prokuratury, dotyczącą przecieku ze śledztwa CBA w "aferze gruntowej" w resorcie rolnictwa, gdy kierował nim nieżyjący już szef Samoobrony wicepremier Andrzej Lepper. Samoobrona była wtedy w rządzie z PiS i Ligą Polskich Rodzin, a cała sprawa doprowadziła do rozpadu tej koalicji i upadku rządu.
Żona Kaczmarka pozywa
Podczas konferencji 31 lipca 2007 r. ujawniono m.in. podsłuchane przez ABW rozmowy ministra Kaczmarka i b. szefa policji Konrada Kornatowskiego oraz ówczesnego szefa PZU Jaromira Netzla związane z przeciekiem z akcji CBA ws. "afery gruntowej". W jednej z ujawnionych rozmów Kornatowski pytał żonę Kaczmarka o numer jej mieszkania, po czym mówił, że "za sekundkę" u niej będzie. Engelking komentował wtedy: "Myślę, że ta rozmowa, proszę państwa, nie wymaga żadnego komentarza. Honorata K. jest żoną Janusza Kaczmarka". Wszystkim trzem zarzucono wtedy utrudnianie wyjaśnienia przecieku z akcji CBA i fałszywe zeznania. Śledztwo potem umorzono. Honorata Kaczmarek zarzucała Engelkingowi naruszenie prawa do tajemnicy prywatnych rozmów telefonicznych oraz adresu kogoś, kto nie jest osobą publiczną i ma prawo do zachowania anonimowości i prywatności. Żądała przeprosin w "Gazecie Wyborczej". Engelking chciał oddalenia pozwu, bo - jego zdaniem - na konferencji podano tylko "szczątkowe dane osobowe", wcześniej już znane np. z mediów, którym udzieliła wywiadu, gdy zatrzymano jej męża. Podczas procesu Kaczmarek przekonywała, że słynna konferencja prokuratury z lata 2007 r. była kuriozalna, bo prowadzący ją Engelking stwarzał klimat i sugerował, że jej mąż "jest szefem grupy przestępczej". Engelking przekonywał w procesie, że konferencja była odpowiedzią na oczekiwanie społeczne, by wyjaśnić powody zainteresowania prokuratury Kaczmarkiem, Kornatowskim i Netzlem po ich zatrzymaniu. Podkreślał, że w kierownictwie prokuratury wszyscy zgadzali się, że konferencja musi być wyjątkowa - ujawniono m.in. prawie wszystkie podsłuchane rozmowy telefoniczne. Nie była to jego prywatna konferencja, tylko prokuratury. Przekonywał, że powodem wymienienia adresu Kaczmarków było pokazanie, jak do Janusza Kaczmarka miała dojść informacja o możliwym przeszukaniu w ich domu.
Dobra nienaruszone
Sąd uznał, że dobra Honoraty Kaczmarek nie zostały naruszone. Jej imię i nazwisko, jako żony ministra, były już wcześniej znane, a ona sama uczestniczyła w życiu zawodowym męża. Jej wyemitowany podczas konferencji głos, pochodzący z podsłuchanej rozmowy, nie był powszechnie rozpoznawalny. Treść rozmowy dotyczyła Kornatowskiego, a sam ujawniony numer domu nie stanowił naruszenia danych osobowych. W ocenie sądu konferencja prasowa była legalna, a jej treść ustalona wcześniej w kierownictwie prokuratury. Engelking był zadowolony z takiej decyzji sądu, ale mówił, że obawia się, iż zostanie zaskarżony przez nieobecną w środę w sądzie żonę Kaczmarka. Sąd obciążył ją kosztami procesu. Pełnomocnik żony Kaczmarka mec. Mieczysław Hebel w rozmowie z PAP zapowiedział apelację. Adwokat powiedział, że nie będzie komentował wyroku, ale poprosi o jego pisemne uzasadnienie. - Pomimo nieobecności w Warszawie znam ustne uzasadnienie i mogę powiedzieć, że będziemy apelować- mówił. Kaczmarek stracił funkcję szefa MSWiA latem 2007 r. Premier Jarosław Kaczyński zwrócił się do prezydenta Lecha Kaczyńskiego o dymisję swego ministra, uznając, że jest on w kręgu podejrzeń o przeciek z akcji CBA w resorcie rolnictwa. Sprawa doprowadziła do wyeliminowania z rządu wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera, a w konsekwencji - do przedterminowych wyborów parlamentarnych, wygranych przez PO.
Autor: nsz//kdj / Źródło: PAP