Elżbieta Jakubiak, która była szefową gabinetu Lecha Kaczyńskiego wspominała 10 kwietnia 2010 r.
Jak mówiła, miała wolny dzień, była w domu i miała wyłączony telefon. - Przybiegła moja mama, krzyczała: oni wszyscy zginęli, włącz telewizor - opowiadała. - Nie pamiętam 40 minut swojego życia, nie pamiętam co robiłam - wspominała.
Następnie - jak mówiła - pojechała do kancelarii prezydenta. I wówczas "zaczęły się telefony, że należy przejąć kancelarię, zacząć rządzić państwem".
Jej zdaniem, to właśnie wtedy, "o godzinie jedenastej 10 kwietnia wszystko się skończyło". - Było tylko kilkanaście minut wspólnoty - powiedziała.
W ocenie Jakubiak, telefony do kancelarii były kompletnie niepotrzebne. - Należało rządzić państwem inaczej, dbać o to, żeby zachować interes prawny i rodzin tych osób, które tam zginęły. Należało się zająć zupełnie czym innym: przygotowaniem polskiego premiera do rozmowy (z Putinem - red.) - tłumaczyła.
Stwierdziła, że ma o to żal do swoich kolegów. - My nie byliśmy ludźmi wyjętymi spod prawa. Byliśmy urzędnikami publicznymi tworzącymi Polskę przez 25 lat. Znaliśmy urzędy publiczne lepiej niż nasi koledzy - mówiła.
- Ja nie miałam poczucia, że należy wyrywać państwo z rąk jakichś uzurpatorów - dodała. Jej zdaniem, to właśnie ta sytuacja była pierwszym "zapalnym ogniem braku bliskości".
"Spór" o Wawel
Jakubiak mówiła, że nie odczuwa jedności z kolegami z Kancelarii Prezydenta, którym zarzuciła, że nigdy nie zapraszają na różne uroczystości swoich poprzedników. - Nigdy nie odczuliśmy najmniejszego szacunku - powiedziała.
Jej zdaniem takie relacje wynikają m.in. z faktu, że Lech Kaczyński został pochowany na Wawelu. - Tam już nie ma miejsca na to, żeby z III Rzeczpospolitej były jeszcze inne reprezentacje i to jest największy ból obozu naszych kolegów i moim zdaniem to jest dziś klucz, oś tego sporu - mówiła.
"Państwo zdało egzamin"
Sławomir Rybicki odpierał zarzuty Jakubiak. Podkreślał, że instytucje państwowe, biorąc pod uwagę ogrom tragedii z 10 kwietnia 2010 r., pracowały prawidłowo, a przejęcie najważniejszych urzędów w państwie tuż po katastrofie odbyło się "godnie". - Uważam, że państwo zdało egzamin - mówił.
Rybicki stwierdził, że ma wiele wyrozumiałości dla różnych decyzji podjętych tuż po katastrofie, kiedy emocje były "bardzo wyostrzone".
Zaznaczył jednak, że ma obecnie zastrzeżenia dotyczące polityki informacyjnej prokuratury. - To pewna bolączka, która niepotrzebnie wywołuje emocje - ocenił. Odpowiadając na zarzuty Jakubiak mówił, że zaproszenia na różne wydarzenia były wielokrotnie wysyłane do byłych pracowników gabinetu prezydenta. - Tylko wielokrotnie spotykały się z odmową zarówno ze strony liderów PiS, jak i byłych pracowników kancelarii - powiedział.
Jego zdaniem katastrofa smoleńska, to ciągle "paliwo polityczne dla jednej z partii".
Autor: db/tr/kwoj / Źródło: tvn24