Jerzy Dziewulski był uczestnikiem imprezy w Poznaniu, na której doszło do wypadku. - Ja byłem następny w kolejce do startu. Nie mam cienia wątpliwości, co się wydarzyło i dlaczego. To był ewidentny błąd kierowcy - powiedział w TVN24.
Do wypadku w Poznaniu doszło w niedzielę, tuż przed godz. 16. Sportowe auto z dużą prędkością wypadło z trasy i uderzyło w grupę ludzi. Kilkanaście osób zostało rannych.
"Ruchy ratunkowe"
Jednym z uczestników imprezy był Jerzy Dziewulski. Były antyterrorysta i znany fan motoryzacji podkreślił w rozmowie z TVN24 kilkanaście minut po wypadku, że "kierowca od momentu startu 200 metrów nie kontrolował pojazdu zupełnie, to były ruchy, które były ruchami ratunkowymi".
- Siedziałem w samochodzie i krzyczałem, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że ten samochód za chwilę wyrżnie albo w nas, albo w ludzi którzy tam stali. Zaczepił prawymi kołami o krawężnik i później to już się działo bez jego kontroli. Pojazd środkiem maski uderzył w barierę i następnie odrzucił te bariery i ludzie fruwali. Karetki pojawiły się błyskawicznie, ludzie byli reanimowani - powiedział Dziewulski.
"Najarany" na prędkość
Zapewnił, że "to była bardzo bezpiecznie zorganizowana impreza". - Ludzie stali w odpowiednich miejscach, byli w odpowiedni sposób zabezpieczeni, dość daleko od krawężników. Ochroniarze bardzo dobrze pilnowali, policjanci także. To był prosty jak stół odcinek drogi, bez deszczu, przy niewielkim słońcu - powiedział Dziewulski.
I dodał: - Kierowca miał przed sobą mniej więcej 800 metrów prostej drogi, potem łuk i znowu prosta droga. On przejechał mniej więcej 400 metrów. On był mocno "najarany" na prędkość. To było czuć i w momencie gdy dodał gazu na starcie samochód był poza kontrolą - ocenił.
Podczas niedzielnych pokazów Gran Turismo Polonia jeden z samochodów wjechał w publiczność. Obecny bilans poszkodowanych to 19 osób rannych, w tym cztery ciężko. Zostali przetransportowani do szpitali, policja zabezpiecza miejsce imprezy.
Autor: mn//gak / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24