W niektórych sklepach w Polsce, także szkolnych, pojawiły się cukierki zawierające substancje psychoaktywne. Szkodliwe barwniki użyte do ich produkcji są całkowicie legalne, nie zostały bowiem wymienione w ustawowej tabeli substancji zakazanych - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Chodzi o kilka barwników wchodzących w skład słodyczy, które powodują, że dzieci są pobudzone i rozkojarzone. Swoim działaniem słodycze przypominają zatem dopalacze.
Barwniki o właściwościach odurzających łatwo sprawdzić. Są to: E110 (żółcień pomarańczowa), E104 (żółcień chinolinowa), E122 (Azorubina/karmoizyna), E129 (Czerwień Allura), E102 (Tartrazyna) oraz E124 (Pąs 4R).
Okazuje się jednak, że zarówno policja jak i sanepid mają związane ręce i nie mogą interweniować. Szkodliwe barwniki są całkowicie legalne, nie zostały bowiem wymienione w ustawowej tabeli substancji zakazanych. Cukierki zawierające takie "dopalacze" są w zgodzie z prawem sprzedawane np. w szkolnych sklepikach.
Słodycze pod lupą
Problem nie kończy się zresztą na szkołach. Barwniki, które mają właściwości odurzające, to składniki słodyczy kupowanych również przez samych rodziców.
Przedstawiciele Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Krakowie wzięli pod lupę żelki, lizaki i inne słodycze, które można kupić na terenie powiatu krakowskiego. Analizie znakowania poddano 48 produktów. W 17 stwierdzono nieprawidłowości. Jedną z podstawowych był brak napisu "może mieć szkodliwy wpływ na aktywność i skupienie uwagi u dzieci" na opakowaniach słodyczy zawierających barwniki, które odurzają.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24