Policja zatrzymała jednego mężczyznę, nie wyklucza też dalszych zatrzymań po tym, jak w poniedziałek po południu kilkunastu chuliganów napadło na grupę blisko 90 dzieci z Liniewa. Dzieci jechały na mecz Lechia Gdańsk - Korona Kielce na gdańską PG Arenę. Kilkoro z nich napastnicy poturbowali, zabrali również szaliki i ubrania z emblematami klubu Lechii. Najciężej poszkodowany 15-latek ma spuchniętą wargę i złamany nos.
Do zdarzenia doszło przy Urzędzie Gminy w Liniewie, gdzie blisko 90 dzieci w wieku 11-16 lat, uczniowie trzech klas gimnazjum i podstawówki, zebrało się przed dwoma autokarami, którymi mieli odjechać na mecz. Wówczas zbliżyła się do nich grupa mężczyzn, krzyczących "Arka Gdynia!".
- Oni wbiegali wręcz na te dzieci. Całe zajście trwało gdzieś kilkadziesiąt sekund - relacjonował Gerard Pobłocki, opiekun dzieci.
Chwile przed zdarzeniem zarejestrowała kamera monitoringu. Sam napad na dzieci nie został jednak nagrany, gdyż doszło do niego z drugiej strony budynku, gdzie oko kamery już nie sięgało.
Jak podają różne źródła, napastników było od 7 do 10. Policja zatrzymała 17-latka, dobrze znanego policji z innych przewinień. Podejrzewany jest on o napad na dzieci i przebywa w izbie zatrzymań, gdzie na pewno zostanie do środy - wtedy mają spotkać się z nim prokuratorzy i być może usłyszy zarzuty.
Policja nie wyklucza dalszych zatrzymań.
Kilkoro pobitych, wszyscy w szoku
Oni wbiegali wręcz na te dzieci. Całe zajście trwało gdzieś kilkadziesiąt sekund Gerard Pobłocki, opiekun dzieci
Chuligani pobili kilku chłopców. Najbardziej poturbowany jest 15-latek. - Ma rozciętą wargę, zęby ma luźne, jest pokopany. Teraz żona jedzie z nim do lekarza - tłumaczył w rozmowie z TVN24 jego ojciec. Jak dodał, grupa kiboli "wybiegła zza krzaków i pobiła dzieci, a syn nie zdążył uciec i dostał".
Poszkodowany jest również syn Ryszarda Łuczkiewicza, który jechał z dziećmi na mecz w roli opiekuna. - Syn został uderzony pięścią oraz został pozbawiony szalika, który szarpnięto mu z szyi, więc było to trochę bolesne. Nie czuje się zbyt dobrze - poinformował. Zwrócił także uwagę, że bandyci uderzali dzieci głównie w tył głowy.
Jak dodał, na mecz jechała także jego córka, jednak na szczęście nic poważnego się jej nie stało. Mimo to większość dzieci jest w dużym szoku. - To było tak niespodziewane i gwałtowne. W tych dzieciach to cały czas jest, nie potrafiły (w drodze na mecz -red.) mówić o niczym innym - powiedział.
Opiekunowie grupy obawiali się, że zdarzenie to może się powtórzyć, w związku z tym autokary do granicy gminy były eskortowane przez policję.
Agresywni pseudokibice
To nie pierwsze tego typu zdarzenie na Pomorzu. Do podobnego napadu na dzieci doszło około miesiąca temu w Redzie koło Wejherowa. Tam grupa chuliganów z emblematami Arki napadła na siedmioletnich piłkarzy, którzy po meczu schodzili z trenerami do szatni. Zaatakowali także ich rodziców, biorących udział w turnieju. Policji udało się zatrzymać wówczas dziewięciu pseudokibiców, którzy dostali zarzuty udziału w rozboju bądź bójce, a jedna osoba trafiła do aresztu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24