Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz odwołał w środę prof. Janusza Książyka z funkcji dyrektora Instytutu Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie - informuje PAP. To pokłosie miażdżącego raportu ekspertów i dykretorów szpitali, jakiego zażądało jesienią ministerstwo, chcąc zbadać wydatki CZD. Te były w ostatnich latach tak wielkie, że doprowadziły do wygenerowania 200 mln zł długu. Kilka dni temu resport zdrowia poinformował, że sprawę CZD kieruje m.in. do CBA. Instytut odpiera zarzuty o niegospodarność.
Jak poinformowałrzecznik resortu zdrowia Krzysztof Bąk, Arłukowicz odwołał dyrektora CZD po spotkaniu prof. Książyka z kierownictwem resortu oraz członkami zespołu przez niego powołanego. Minister uznał, że dyrektor Instytutu nie daje gwarancji wdrożenia kompleksowego programu naprawczego.
Minister zdrowia powierzył pełnienie obowiązków szefa Instytutu prof. Małgorzacie Syczewskiej, dotychczasowej wicedyrektor ds. nauki w CZD. Arłukowicz zobowiązał ją do wdrożenia i realizowania działań naprawczych.
Dyrektor CZD brał pieniądze z prywatnej firmy
Powołany przez ministra zespół w swoim raporcie upublicznionym 1 lutego zwraca uwagę na liczne nieprawidłowości w dotychczasowym zarządzaniu Instytutem, m.in. przerost zatrudnienia w każdej grupie zawodowej. Według zespołu, najbardziej widoczne jest to w przypadku sekretarek oraz innych stanowisk, które nie mają bezpośredniego związku z przychodami szpitala - w tym ogrodników, inspektorów ochrony środowiska, rozbudowanego zespołu ds. komunikacji społecznej i obsługi pacjentów.
Z raportu wynika, że prof. Książyk będąc dyrektorem Instytutu, pobierał wynagrodzenie od prywatnej firmy, która świadczyła usługi dla CZD. Chodzi o program żywienia pozajelitowego "Żywczyk".
Arłukowicz podkreślił w ubiegłym tygodniu, że raport i trwająca kontrola wykazały tak wiele nieprawidłowości, że z ich wynikami muszą zapoznać się także inne instytucje, m.in.: resort finansów, skarbu oraz CBA. Dodał, że informacje te zostały już im przekazane.
Dwa razy więcej zatrudnionych na łóżko
Zdaniem autorów raportu przyczyną problemów CZD są też zbyt wysokie płace, nieuwzględniające możliwości finansowych placówki; w grudniu średnia płaca w Instytucie wynosiła ponad 4,8 tys. zł. Według raportu "spółka Patron, powołana w 2002 r. do zarządzania nieruchomościami CZD, zarządza nimi jedynie na swój użytek". Chodzi o powierzchnię ok. 23 tys. metrów kwadratowych.
Przewodniczący zespołu, dyrektor Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu Piotr Pobrotyn podkreśla, że regulamin wynagrodzeń CZD przewiduje tylko dolną granicę, a nie wyznacza górnej. Wskazał także na zbyt wysoki współczynnik zatrudnienia przypadający na jedno łóżko, który w CZD wynosi 3,68, podczas gdy w innych instytutach jest to około 1,9.
W ocenie Pobrotyna CZD nie podejmowało działań w celu restrukturyzacji długów, m.in. nie prowadziło negocjacji z wierzycielami pierwotnymi ws. spłaty i wysokości odsetek, a także nie zaskarżało nakazów zapłaty oraz decyzji komorniczych, co dałoby czas na negocjowanie spłaty. Z kolei według członka zespołu, dyrektora Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego w Szczecinie Marii Ilnickiej-Mądry, Instytut nie wykorzystuje potencjału kadry i sprzętu, a profil działania ma nastawiony na krótkie i szybkie zabiegi, co obniża jego rangę.
CZD odpiera zarzuty
Rzecznik CZD Paweł Trzciński powiedział we wtorek, że raport przygotowany przez zespół zawiera kilkaset błędów. Mają one być wykazane w erracie, opublikowanej w najbliższych dniach. Trzciński podkreślił, że błędy są poważne, dotyczą m.in. zestawień, np. w sprawie zatrudnienia lekarzy i znacząco wpływają na obraz sytuacji Centrum.
We wtorek RMF FM podało, że dyrekcja centrum nie zgadza się m.in. z wyliczeniami raportu mówiącymi o średniej pensji w Instytucie. Ma to być nie 4,8, a tylko 3 tys. zł. Pozostała część kwoty to, zdaniem CZD, dyżury i nadgodziny. Dodatkowo łączny ich koszt nie wynosi - jak opisali to eksperci - 80 tys. zł miesięcznie, a tylko 92 tys. zł rocznie.
"Błędy są także w obliczeniach kosztów badań laboratoryjnych. Zdaniem szpitala, eksperci wybrali 11, które faktycznie są droższe niż na rynku, pomijając ponad 100, za które CZD płaci mniej" - podało RMF, powołując się na źródła w CZD.
200 mln zł długu
Fatalna sytuacja finansowa Centrum Zdrowia Dziecka wyszła na jaw na początku września ub. roku. 6 września prof. Janusz Książyk wysłał list do premiera, ministra zdrowia, prezesa NFZ i parlamentu, w którym zaapelował o pomoc finansową i o ratowanie placówki. Według rzecznika Instytutu Pawła Trzcińskiego, sytuacja placówki od dawna była dramatyczna i wielokrotnie informowano o niej m.in. resort zdrowia. Doszło do sytuacji, w której pracownicy po raz pierwszy otrzymali wynagrodzenia z opóźnieniem. Do odzyskania płynności finansowej niezbędny był - zdaniem władz CZD - kredyt na spłatę zadłużenia, które sięga ok. 200 mln zł.
W poniedziałek 10 września Bartosz Arłukowicz poinformował, że szef CZD dostanie do 21 września czas na przedstawienie planu naprawczego szpitala.
Plan prof. Książyka zakładał zmniejszenie kosztów działania placówki o 5 proc. i zaoszczędzenie w ten sposób 21 mln zł w przeciągu kilku lat i zwiększenie zysków o 13 mln zł tylko w 2013 r.
Płace rosły szybciej niż zyski
Minister zdrowia podkreślał wtedy, że od kilkunastu lat nie przeprowadzono w Centrum Zdrowia Dziecka "żadnej rzetelnej restrukturyzacji", a dług placówki narasta z roku na rok "mimo przelewania na rzecz tej instytucji setek milionów złotych zarówno z NFZ jak i ministerstwa zdrowia". - Te pieniądze giną w spirali zadłużenia - wytykał wtedy błędy szef resortu zdrowia.
Zwrócił też uwagę na fakt, że w szpitalu wynagrodzenia pracowników wzrosły w ostatnich latach o 95 proc., gdy tymczasem przychody placówki wzrosły o 30 proc. Według raportu NIK, na który powoływał się Arłukowicz, CZD to instytut o najwyższym średnim wynagrodzeniu brutto na pracownika.
Prof. Książyk uważał jednak, że liczby podane przez ministra zdrowia nie były precyzyjne, a poziom zatrudnienia w szpitalu nie jest głównym powodem problemów finansowych placówki.
W październiku CZD postanowiło jeszcze, że wyemituje swoje obligacje o wartości 100 mln zł. Ten pomysł spodobał się resortowi zdrowia. Obligacje mają wejść do obiegu wiosną tego roku. Jednak niezależnie od tego minister Arłukowicz podjął 6 lutego decyzję o odwołaniu prof. Książyka z jego funkcji.
Autor: adso\mtom / Źródło: PAP, tvn24.pl, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24