Choć mapy polskich gór nie zmieniają się od lat, to w samych górach sytuacja turystów zmieniła się sporo. Wychodząc na szlak trzeba pamiętać nie tylko o dobrych butach, ale i o pełnym portfelu. Przydaje się bardzo, kiedy chcemy zrobić sobie przerwę, bądź przenocować w górskich schroniskach - a raczej hotelach, którymi coraz częściej się stają.
- Kiedyś można było spokojnie swoje kanapki przynieść i zjeść, a teraz trzeba zakupić na miejscu - wspomina ster czasy Michał Gudowski, turysta z Sosnowca. Tyle, że teraz w schroniskach coraz częściej jadłodajnia to teraz restauracja. Z restauracyjnymi cenami. - Ceny 20-30 zł za obiad. Tak jak na Rynku w Krakowie - mówi inny turysta, Zbigniew Czerwonka.
Piotr Knap który w ostatnich latach zdobył blisko 30 najwyższych polskich szczytów i dość dobrze orientuje się w bazie gastronomicznej polskich gór, wątpi, że w którymkolwiek schronisku serwują jeszcze darmowy wrzątek. - Trzeba dać i pięć złotych niekiedy - mówi.
Placek, piwo i papieros
Właściciele i zarządzający schroniskami rozkładają ręce i mówią, że takie są czasy. Wszystko kosztuje, a PTTK nie dotuje już schronisk tak jak dawniej. - Ludzie się przyzwyczajają do standardów, niektórzy przychodzą i oczekują hotelowych standardów - tłumaczy Adam Lohman ze schroniska PTTK Skrzyczne.
I tak za miejsce w dwuosobowym pokoju z łazienką trzeba zapłacić średnio 50 złotych. Im większe pokoje tym taniej, ale nocleg w "ósemce" i tak kosztuje średnio 30 złotych.
Płatne jest też miejsce na podłodze. W zależności od schroniska od trzech do nawet 20 złotych. I turyści powinni się cieszyć, jeśli w ogóle maja taką możliwość.
W kreowaniu tej sytuacji nie bez winy są także sami turyści, którzy komercjaliuzują tę formę aktywności. - To jest cel większości wypraw w schroniskach: piwo, placek, papieros i powrót. Wjeżdżają kolejką, przyjeżdżają na chwilę i zjeżdżają - mówi Maciej Bielawski, przewodnik tatrzański. Jak dodaje, ubywa tych, którzy po prostu wędrują po górach.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn