"ABW dysponuje nagraniem rozmowy funkcjonariuszy WSI, relacjonujących kulisy dowiezienia Lecha Wałęsy motorówką Marynarki Wojennej na strajk w Stoczni Gdańskiej (w 1980 roku)" - poinformował poniedziałkowy "Nasz Dziennik". Według gazety oficerowie Wojskowych Służb Informacyjnych mieli o tym opowiadać w listopadzie 2007 roku. "W trybie natychmiastowym oddaję do Prokuratury tę informację i tych co (ją) publikują, w tym Tych z Torunia" - napisał w reakcji na publikację Lech Wałęsa.
Według "Naszego Dziennika" jednym z dwóch rozmawiających na ten temat funkcjonariuszy WSI jest płk Leszek Tobiasz, "który w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł dwa tygodnie temu".
"W trakcie wymiany zdań pada nazwisko dowódcy wojskowego kutra - admirała Romualda Wagi - który później zrobił oszałamiającą karierę w czasie prezydentury Wałęsy. Nazwisko Wagi wielokrotnie przewija się również w raporcie z działalności Wojskowych Służb Informacyjnych." - napisała gazeta.
Przysięga "na wszystkie świętości"
Były prezydent zapowiedział już "oddanie" sprawy do prokuratury. "To jest nie tylko Oczernianie kłamstwami, ale też podważanie prawdy Historycznej i mojej roli od początku, od skoku przez płot i dalej." - napisał Wałęsa i dodał, że "żyją jeszcze świadkowie z obu stron konfliktu, należy to dokładnie ze szczegółami wyjaśnić".
"Przysięgam na wszystkie świętości, że ja w tym nie uczestniczyłem" - zapewnił na Blipie były prezydent i stwierdził, że na motorówce musiał znajdować się jego sobowtór. "Jeśli taki scenariusz był realizowany przez służby, są dowody i świadkowie to BYŁ WYROK ŚMIERCI NA MNIE." - ocenił Wałęsa i zwrócił się z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu sprawy do prezydenta Bronisława Komorowskiego, premiera Donalda Tuska, ministra sprawiedliwości, ABW i prokuratury.
Źródło: "Nasz Dzienik", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24