Odebranie telefonu od sekretarza stanu USA Rexa Tillersona przez prezydenta Andrzeja Dudę "nie byłoby złamaniem żadnej reguły dyplomatycznej" - powiedział w "Faktach po Faktach" były wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Ludwik Dorn.
Przedstawiciele Kancelarii Prezydenta nie zaprzeczają, że prezydent odrzucił propozycję rozmowy z Tillersonem. Według nieoficjalnych doniesień sekretarz stanu miał dzwonić do Dudy przed jego decyzją w sprawie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.
Prezydencki minister Andrzej Dera powiedział w Radio Zet we wtorek, że "w świecie cywilizowanym, jeżeli chodzi o rozmowy telefoniczne, to jest coś takiego, jak zasady obowiązujące w dyplomacji, że on jako minister nie zadzwoni na przykład do prezydenta (Władimira) Putina, czy do prezydenta Francji, czy do Donalda Trumpa". - To jest wbrew elementarnym zasadom - stwierdził Dera.
Ludwik Dorn w "Faktach po Faktach" ocenił, że "argumentacja ministra Dery, zwłaszcza odniesienie do własnej osoby, ma charakter mocno groteskowy".
Dwa rodzaje rozmów telefonicznych
Dorn powiedział, że w dyplomacji są "dwa rodzaje rozmów telefonicznych": takie, o których informuje się w oficjalnych komunikatach i rozmowy o charakterze poufnym, o których się nie mówi publicznie.
- Jeśli chodzi o rozmowy, które mają charakter poufny (...), to z tego, co ja wiem, to i prezydent (Francji Emmanuel - red.) Macron, i kanclerz (Niemiec Angela - red.) Merkel podnoszą słuchawkę - stwierdził.
Dodał, że są też przypadki rozmów telefonicznych amerykańskich sekretarzy stanu z prezydentami i premierami, o których się informuje. Wskazał komunikaty prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki po rozmowach z Tillersonem czy komunikaty Departamentu Stanu o rozmowach z prezydentem Izraela Benjaminem Netanjahu.
Podkreślił, że Tillerson "jest osobą przyjmowaną przez prezydentów" w czasie zagranicznych wizyt, na przykład prezydenta Chin Xi Jinpinga, czy Rosji - Władimira Putina.
"Stroją fochy, obrażają nas"
Dorn powiedział, że gdyby prezydent Andrzej Duda podniósł słuchawkę, kiedy dzwonił Tillerson, to nie doszłoby do "złamania żadnej reguły dyplomatycznej".
- Jeżeli dzwoni sekretarz stanu, to znaczy, że stronie amerykańskiej zależy na rozmowie. Polski prezydent (...) odmawia. Po stronie amerykańskiej powstaje takie (wrażenie - red.): stroją fochy, obrażają nas, mają nas za nic, w sytuacji pewnego napięcia nie ma z kim rozmawiać, bo się obrazili i zadarli nosa, bo sekretarz stanu to za mało - powiedział Dorn.
Jego zdaniem odmowa rozmowy telefonicznej z Tillersonem "spowodowała to, że Departament Stanu poinformował stronę polską, że nie będzie do czasu rozwiązania problemu z ustawą o IPN spotkań polskiego prezydenta i premiera w Białym Domu". Nawiązał w ten sposób do niejawnej notatki sporządzonej przez polską ambasadę w USA, którą opisał portal Onet. - To jest już fakt - stwierdził Dorn.
I dodał: - Żadne supermocarstwo nie może sobie pozwolić na takie traktowanie.
Zdaniem byłego wicepremiera Amerykanie mogli zainspirować kogoś w polskim MSZ, by ujawnić notatkę. - Mi się wydaje, że nasz ciężko urażony (...) sojusznik amerykański postanowił publicznie "dobrą zmianę" wytargać za uszy - stwierdził.
"W maju się przekonamy"
Dorn ocenił, że "w maju się przekonamy", czy rzeczywiście amerykańskie władze wstrzymały spotkania na najwyższym szczeblu z polskimi władzami. - 1 maja rozpoczyna się polska prezydencja w Radzie Bezpieczeństwa ONZ - wyjaśnił.
Podkreślił, że w styczniu, kiedy prezydencję obejmował Kazachstan, to prezydent Donald Trump przyjął w Białym Domu "bardzo kontrowersyjnego i despotycznego" prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa.
Zakaz handlu w niedziele
Pytany o zakaz handlu w niedziele, Dorn odpowiedział, że zdania na ten temat są podzielone, ale mimo wszystko liczba beneficjentów, czyli pracownicy sklepów i ich rodziny, jest "względnie nieliczna".
- Polakom zabiera się ich styl życia - ocenił. - Robi się rewolucję w tygodniowym i miesięcznym budżecie czasu, i podziale obowiązków w ramach rodziny, i modelu wspólnego spędzania czasu także przez rodziny.
Podkreślił, że w ciągu ostatnich 30 lat polskie rodziny wypracowały sobie różne style życia i niedzielne zakupy połączone ze wspólnym, rodzinnym oglądaniem filmu są "rodzinnym modelem spędzania wolnego czasu".
Zdaniem byłego wicepremiera reakcja przyjdzie w maju. W kwietniu bowiem w aż cztery z pięciu niedziel sklepy pozostaną zamknięte. - To będzie masywne uderzenie w styl życia potężnej grupy Polaków - ocenił.
Autor: pk/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24