Gdyby Donald Tusk podczas uroczystości w Warszawie stał w pierwszym rzędzie, nikt by o tym nie dyskutował. Jak go cofnięto do piątego rzędu, to wszyscy o tym dziś rozmawiają - stwierdził w niedzielę Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 przebieg niedzielnych obchodów z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.
W niedzielę Donald Tusk uczestniczył w uroczystości na pl. Piłsudskiego z okazji Święta Niepodległości - przed Grobem Nieznanego Żołnierza odbyła się uroczysta odprawa wart.
Podczas uroczystości nie podziękowano mu za przybycie, choć podziękowano za nie wielu innym gościom. Później przewodniczący Rady Europejskiej znalazł się w sektorze przeznaczonym dla władz, stał jednak w jednym z dalszych rzędów.
"To jest piaskownica"
Kazimierz Marcinkiewicz powiedział w "Faktach po Faktach", że patrzy na to "z dwóch płaszczyzn". - Pierwsza to to, co mówił Andrzej Duda - stwierdził. I dodał: - Nie wiem, kto mu powiedział, że powinien krzyczeć, że on będzie wtedy twardszy i będzie traktowany poważnie jak będzie krzyczał, można mikrofon podgłośnić bardziej".
- On mówił o jedności i to jest niewiarygodne, bo dla prezydenta Unii Europejskiej (przewodniczącego Rady Europejskiej - red.) znajduje miejsce w piątym szeregu za sobą, jeszcze za wiceministrami rządu - mówił. - I to jest ta druga płaszczyzna: to jest piaskownica, nie można schodzić do takiego poziomu, do poziomu piaskownicy i walki na babki. To jest niegodne głowy państwa - stwierdził.
Były premier zgodził się, że takie zachowanie obecnych polskich władz wynikać może z faktu, że uważają one Donalda Tuska za silnego przeciwnika politycznego. - Ale to jest antyskuteczne, bo gdyby on stał w pierwszym rzędzie, przecież ten rząd był szeroki, tylko pokazano by to i nikt by o tym nie dyskutował - ocenił.
- Natomiast jak go cofnięto do piątego rzędu, to wszyscy o tym dziś rozmawiają - powiedział. - Natomiast oni (rząd PiS - red.) się jego (Donalda Tuska - red.) boją - podkreślił Marcinkiewicz.
W niedzielnym programie "Kawa na Ławę" do sprawy odniósł się również Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin (PiS). Stwierdził on, że Donald Tusk sam wybrał miejsce, w którym stanął, a gdyby stanął w pierwszym rzędzie to nikt "go z tego pierwszego rzędu by nie próbował usuwać".
"Polska jest silna nami"
Odnosząc się do całości obchodów stulecia polskiej niepodległości Kazimierz Marcinkiewicz podkreślił w "Faktach po Faktach", że jest "bardzo zadowolony z tego, jak Polacy świętują". - Mamy inne poglądy, ale dziś, wczoraj, przedwczoraj rozmawialiśmy o odzyskaniu niepodległości, o Polsce, o naszej ojczyźnie, że ją kochamy - powiedział. - To, jak Polacy świętują dzisiejszy dzień, jak są uśmiechnięci, radośni, pełni nadziei, to jest cudowne - dodał.
Były premier podkreślił, że "Polska to my, nie ma innej Polski". - Polska jest silna nami, jest silna naszą siłą i jest tym silniejsza, im (bardziej - red.) chcemy być razem ze sobą - powiedział.
Gość "Faktów po Faktach" ocenił zarazem, że obecna "władza zmarnowała to święto" niepodległości. - Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki czy Jarosław Kaczyński mogli zaprosić opozycję i mogliśmy tego dnia być razem. Zresztą mogli zorganizować wiele ciekawszych rzeczy - stwierdził.
"Większość marszów zadaje ból Warszawie"
Były premier skomentował również podwójny marsz, który przeszedł w niedzielę ulicami Warszawy - na czele zorganizowany przez polskie władze marsz z udziałem m.in. prezydenta i premiera, a za nim marsz zorganizowany przez narodowców. Policja szacuje, że łącznie uczestniczyło w nim 250 tysięcy osób.
Kazimierz Marcinkiewicz stwierdził, że "władza się przykleiła do wielkiego marszu, marszu znanego jako 'niepodległości', natomiast jest to marsz nacjonalistów".
- Tylko, że absolutna większość tych marszów zadaje ból Warszawie - stwierdził. - Ta Warszawa została spalona w imię walki o białą rasę, spalili ją faszyści, niemieccy naziści, którzy budowali białą Europę - przypomniał.
- I dziś, faszyści włoscy z faszystowskimi emblematami na ulicach Warszawy. Czy wyobrażacie sobie państwo, że 17 września na ulice Warszawy zapraszamy rosyjskie czołgi? - pytał. Ocenił, że "hasła, które oni głoszą, to jest barbarzyństwo". - Ich jest 10 procent, ale to nie jest jedna osoba i to nie są prowokatorzy - powiedział Marcinkiewicz.
Autor: mm//kg / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24