- Donald Tusk dokonuje rzezi kolejnych zaufanych ludzi - stwierdził w TVN24 Paweł Piskorski. Mówił też o wewnętrznych problemach Stronnictwa Demokratycznego, partii której obecnie przewodzi. Część członków SD zarzuca mu "wodzostwo".
W "Poranku" na antenie TVN24 Piskorski mówił o Andrzeju Dudzie. Media donoszą, że Duda, do tej pory odpowiedzialny za politykę historyczną premiera, wraz z Janem Krzysztofem Bieleckim mają się stać najbliższymi współpracownikami Tuska. - Andrzej to bardzo rozsądny człowiek i osoba zaufana premiera. Ale ostrzegałbym go, bo Tusk dokonuje kolejnych rzezi takich ludzi - stwierdził Piskorski. Jak dodał, niektóre z tych "rzezi" są zasłużone, a inne nie. Wśród tych drugich wymienił wyeliminowanie z PO Zyty Gilowskiej, Macieja Płażynskiego, Andrzeja Olechowskiego i jego samego. - Ostatnio Tusk zgilotynował Schetynę. Choć nie darzę go dużą sympatią, to na podstawie wiedzy, którą teraz dysponujemy, on nie powinien odchodzić - podkreślił.
Wódz czy demokrata?
Piskorski mówił nie tylko o zamieszaniu w PO, ale także o kłopotach w jego własnej partii - Stronnictwie Demokratycznym. Na wczorajszej Radzie Naczelnej SD część działaczy opuściła salę obrad, a chwilę później opublikowano dwa konkurencyjne komunikaty. Jeden z nich głosi, iż Paweł Piskorski powinien utracić pozycję lidera partii, bo wprowadza "wodzowski" model rządów.
- To była próba starych działaczy SD, aby utrzymać władzę - stwierdził Piskorski. - Wczoraj mieliśmy przyjąć demokratyczne procedury wyboru nowych władz na majowy zjazd. Teraz władze wybiera tylko 102 działaczy, w tym nikt z nowych członków Stronnictwa - dodał.
Powiedział również, że gdy rok temu obejmował funkcję szefa SD, postawił dwa warunki: demokratyzacja partii i wpuszczenie do niej ludzi z zewnątrz. - Teraz ci starzy działacze sobie zdali sobie sprawę, że ruszają te demokratyczne procedury, że nowych ludzi jest dwa razy więcej niż ich. A oni chcą utrzymać za wszelką cenę ten stan, który trwał przez 19 lat, kiedy SD była martwą partią, tylko z majątkiem. Teraz rusza sprzedaż tych nieruchomości i to im się nie podoba - tłumaczył.
Partia z tradycjami
Korzenie SD sięgają jeszcze czasów sprzed II wojny światowej. W PRL-u Stronnictwo było partią satelicką PZPR. Po wyborach w czerwcu 1989 r. SD otrzymało 27 miejsc w Sejmie i wsparło rząd Tadeusza Mazowieckiego. Później SD zaczęło schodzić na polityczny margines - kilku jego członków zasiadało w Sejmie, tylko dzięki sojuszom z innymi partiami. W wyborach w 2007 r. nieliczni kandydaci SD bezskutecznie startowali do Sejmu z listy PSL. Choć SD nie odgrywa już żadnej politycznej roli, ma duży majątek - głównie nieruchomości w różnych polskich miastach.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24