- Dlaczego pan donosił na przyjaciół? – to pytanie pada w stronę Lesława Maleszki kilkakrotnie. Odpowiedź zawsze jest jedna: - To doskonałe pytanie... Drugą część wstrząsającego dokumentu "Trzech Kumpli" TVN pokazała we wtorek wieczorem.
W latach 80. Maleszka pojechał do Paryża na zaproszenie Bronisława Wildsteina i jego rodziny. Po powrocie do kraju zdał organom bezpieczeństwa szczegółowy raport o życiu Wildsteinów oraz ich znajomych. Doniósł między innymi na poetę Adama Zagajewskiego.
- Spotkałem się z nim raz w życiu, u niego w mieszkaniu. I napisałem później jakiś donos, to niestety prawda - przyznaje Maleszka. - A co pan w ogóle myśli o Zagajewskim? - To wielki, najwybitniejszy z żyjących polskich poetów. - To dlaczego Pan na niego doniósł? - To doskonałe pytanie... - odpowiada Maleszka.
Denerwuje się, gdy dziennikarki go przyciskają. Na koniec stwierdza: - Równie dobrze można by zapytać, czemu donosiłem na przyjaciół.
Wartościowy agent "TW Ketman"
Kiedy siedem lat temu przez przypadek okazało się, że Maleszka był agentem SB o kryptonimie "Ketman", jego dawni opozycyjni koledzy przeżyli szok. Tym większy, że Maleszka nie był typem złamanej podczas przesłuchań ofiary. Aktywnie i sumiennie informował bezpiekę o każdym kroku swoich opozycyjnych znajomych.
- On nie miał żadnych skrupułów. Współpracował za pieniądze. Robił wspaniałe meldunki. Mieliśmy opozycję na talerzu - wspomina były funkcjonariusz SB Stanisław Godzisz i dodaje: - W pewnym momencie był to chyba najlepiej opłacany agent. W '77 roku nie płacono mu jednorazowo mniej, niż 3 tys. złotych - twierdzi były esbek.
Sam Maleszka zapewnia, że brał kwoty rzędu 100 - 300 złotych. Po latach od upadku komunizmu dawny opozycjonista Andrzej Mietkowski wspomina, że Maleszka miał w domu zawsze dużo książek. - Jakby się człowiek zastanowił, to on w zasadzie nie miał prawa mieć na to pieniędzy - ocenia Mietkowski.
List otwarty
Dawni koledzy musieli zmierzyć się z dramatyczną prawdą o zdradzie byłego przyjaciela. Postanowili dać mu szansę - zaproponowali, aby publicznie wyznał swe grzechy. Nie zrobił tego. Wtedy napisali list otwarty, w którym demaskowali przeszłość kolegi.
"Wyborcza", w której Maleszka był wówczas cenionym publicystą, odmówiła publikacji. - Oni przysłali mi ten list, a ja im odpowiedziałem, że nie wyobrażam sobie jego wydrukowania bez wcześniejszej rozmowy z Maleszką - relacjonuje naczelny "Gazety" Adam Michnik. Z kolei Bronisław Wildstein twierdzi, że gazeta od samego początku nie godziła się na druk. - Dlatego postanowiliśmy wydrukować list w "Rzeczpospolitej".
Burza po publikacji
Reakcja w mediach była natychmiastowa. Tyle, że ostrze krytyki wymierzono w sygnatariuszy listu. Krzysztof Kozłowski, były redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego", były minister spraw wewnętrznych i szef UOP, a dla wielu autorytet moralny, dzień później opublikował na łamach "Gazety Krakowskiej" artykuł, w którym ostro potępiał tych, którzy ujawnili agenturalną przeszłość Maleszki.
Brzydzi mnie ten sposób załatwienia sprawy. Nie wiem, czy Maleszka był czy nie był agentem. Ale zwalczanie współpracy agenturalnej przez donos jest absurdem. Zastanówmy się, czy mówimy o plotkach, czy o faktach. Fragment artykułu Krzysztofa Kozłowskiego
Dziś Kozłowski podtrzymuje swoje argumenty sprzed siedmiu lat. - Jestem przeciwko lustracji indywidualnej i własnej. W tym liście nie było żadnych faktów – mówi.
- Ale przecież sam Maleszka się przyznał, że donosił!
- To nieistotne, człowiekowi trzeba udowodnić winę – kończy rozmowę Kozłowski, odpina mikrofon i wychodzi z nagrania.
Spór o lustrację
Faktem jest, że Maleszka, który przez wiele lat donosił na kolegów, stanowczo sprzeciwiał się później idei lustracji. A swoje poglądy wyrażał na łamach opiniotwórczego dziennika. W swoich publikacjach dla "Gazety Wyborczej" pouczał o przebaczeniu.
W wielu tekstach dla "Wyborczej" Maleszka piętnował próbę rozliczenia przeszłości. Po latach nawet Adam Michnik mówi wprost: - Oceniam te artykuły jako skandaliczne. - Czyli ważne jest, żeby wiedzieć, kto był agentem, a kto nie? - dopytuje dziennikarka. - Tak - przytakuje po chwili wahania Michnik.
W dziesięć lat po upadku komunizmu - marzą się (politykom) ustawy dekomunizacyjne. (...) Konsekwencje takich ustaw łatwo sobie wyobrazić: gwałtowne pomnożenie nienawiści i różnego rodzaju konfliktów społecznych. Lesław Maleszka "W pułapce antykomunizmu" (GW, 9.04.1998)
Pyjas rozszyfrował Maleszkę?
Bronisław Wildstein sugeruje w dokumencie TVN, że Pyjas mógł zdemaskować Maleszkę jako agenta i właśnie to mogło doprowadzić do jego śmierci. Sam Maleszka jest przekonany, że Pyjas nie miał pojęcia o jego współpracy z SB. - Nie domyślał się, podobnie jak 30 innych osób - twierdzi.
Czy dawni koledzy wybaczą mu zdradę? - On cały czas brnie w te kłamstwa, nie rozliczył się ze swojej przeszłości. A przebaczenie? Przebaczenie to jest proces. Żyjemy w świecie, w którym wybaczenie jest jak fast-food. A ja chcę, żeby moje życie miało jakiś ciężar - kwituje Wildstein.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn