Prokuratura stawia zarzuty kolejnym osobom związanym z aferą korupcyjną w sopockim ratuszu. Podejrzanych jednak dobry humor nie opuszcza. "Niezatapialny" prezydent Jacek Karnowski nie rezygnuje ze stanowiska, a Włodziemierz Groblewski - diler samochodowy, od którego miał kupować samochody, po zaniżonych cenach - śmieje się i drwi z zarzutów.
- Wszystkie one mijają się z prawdą i mają charakter pomówienia - oświadczył Groblewski wychodząc w towarzystwie swojego prawnika z gdańskiego biura Prokuratury Krajowej. Panowie nie chcieli komentować całej sprawy.
Groblewski zaznaczył tylko, że odmówił wpłacenia poręczenia majątkowego (w wysokości 50 tysięcy złotych) i był przygotowany, że może trafić do aresztu. Ale nie trafił. Na wszelki wypadek miał ze sobą plecak, a w nim między innymi ręcznik i gazety motoryzacyjne, co ochoczo i z uśmiechem na ustach pokazywał dziennikarzom.
Pomówienia?
Nie wiadomo dokładnie jakiej treści zarzuty usłyszał trójmiejski diler. Pewne jest natomiast, że mają one związek ze sprawą prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. Włodzimierz Groblewski nie przyznaje się do winy i odmawia składania zeznań.
Zarzuty stawiane Kranowskiemu przez prokuraturę ujawnił jako pierwszy portal tvn24.pl. Większość zarzutów jest związana z relacjami prezydenta Sopotu z Groblewskim, dilerem marek Porsche, Audi, Volkswagen i Skoda. Karnowski miał kupować auta w salonie G. po bardzo zaniżonych cenach. Miał tam też zapewniony bezpłatny serwis. Według śledczych w ten sposób prezydent przyjął około 65 tys. korzyści majątkowej.
Po postawieniu zarzutów Groblewski poinformował dziennikarzy, że chce, aby w wiadomościach nie ukrywano jego tożsamości.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP