W piątek po 20.00 sejmowa komisja sprawiedliwości zakończyła prace nad projektem posłów PiS noweli ustawy w o ustroju sądów powszechnych. Zmienia on między innymi zasady powoływania i odwoływania prezesów sądów. Drugie czytanie projektu Sejm ma przeprowadzić w przyszłym tygodniu.
Za całym projektem było 13 członków komisji; 3 - przeciw.
Projekt krytykuje opozycja. - Tworzycie z sądów urząd podległy ministrowi, a z sędziów - urzędników ministra - mówiła Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna). - Społeczeństwo oczekuje od nas reformy wymiaru sprawiedliwości - replikował przewodniczący komisji Stanisław Piotrowicz (PiS).
Komisja przyjęła kilkanaście poprawek PiS o charakterze redakcyjno-doprecyzowującym. Generalny termin wejścia zmian w życie zmieniono z 1 lipca na 14 dni po ogłoszeniu noweli.
PiS chce zmian przepisów
Projekt przewiduje odstąpienie od modelu powoływania prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych przez ministra sprawiedliwości po uzyskaniu opinii zgromadzeń ogólnych sądów. Propozycja zakłada też - "dla wzmocnienia nadzoru zewnętrznego sprawowanego przez ministra" - odstąpienie od zasady powoływania prezesa sądu rejonowego przez prezesa sądu apelacyjnego z zastosowaniem procedury opiniowania kandydata - na rzecz powołania go przez ministra.
Dziś prezesi sądów apelacyjnych i okręgowych mogą być odwołani przez ministra w przypadku: rażącego niewywiązywania się z obowiązków służbowych oraz gdy dalsze pełnienie funkcji nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości. Projekt wprowadza możliwość odwołania również w sytuacji "uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych" i szczególnie niskiej efektywności działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych.
Według jednej z przyjętej poprawek w procedurze odwoływania prezesów opinia KRS byłaby wiążąca. Musiałaby zostać ona podjęta kwalifikowaną większością 2/3 głosów.
Z kolei przepis przejściowy zakłada, że prezesi i wiceprezesi sądów "mogą zostać odwołani przez ministra sprawiedliwości, w okresie nie dłuższym niż 6 miesięcy od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy, bez zachowania wymogów" określonych w przepisach o ustroju sądów. Przez pół roku ma też istnieć możliwość dokonania przez prezesów "przeglądu stanowisk funkcyjnych" w sądach, czyli m.in. przewodniczących wydziałów.
Krytyka opozycji
Zdaniem opozycji, doprowadzi to do usunięcia doświadczonych prezesów i spowolnienia prac sądów. - Decyzja ministra będzie arbitralna i motywowana politycznie - podkreślała Gasiuk-Pihowicz. Jej zdaniem, pojęcie "'przegląd stanowisk' pasuje do PRL". - To będzie czystka, stworzenie miejsca dla kolejnych Misiewiczów - mówił Arkadiusz Myrcha (PO). - Chodzi o to by państwo nie było państwem teoretycznym – replikował Piotrowicz.
- To, że jest potencjalnie kilkuset prezesów do zmiany, to nie znaczy że wszyscy będą odwołani - zapewniał wiceszef resortu sprawiedliwości Łukasz Piebiak. - Pan obraża sędziów, mówiąc że przedmiotem zmiany ma być wprowadzenie pisowskich funkcjonariuszy - dodał, zwracając się do Myrchy.
Komisja zaakceptowała zapis projektu, że sprawy są przydzielane sędziom losowo, w ramach poszczególnych kategorii, a przydział spraw jest równy. W razie przydzielenia sprawy wymagającej "nadzwyczajnego nakładu pracy", sędzia-sprawozdawca mógłby wystąpić do prezesa sądu o wstrzymaniu mu na określony czas przydziału kolejnych spraw. Od decyzji prezesa przysługiwałoby odwołanie do kolegium sądu - mógłby je złożyć sędzia lub co najmniej 10 proc. sędziów sądu. Według PiS, chodzi o to, by uniknąć "ewentualnych arbitralnych decyzji".
Przyjęto także zapis, że sędzią sądu apelacyjnego może zostać sędzia sądu rejonowego lub prokurator - pod warunkiem dziesięcioletniego stażu pracy. - To szybka ścieżka awansu, jak rozumiem dla sędziów, którzy będą popierani przez partię rządzącą - komentowała Gasiuk-Pihowicz. Piebiak replikował, iż kontrowersji nie wywołuje fakt, że już dziś sędzia rejonowy lub prokurator mogą trafiać do Sądu Najwyższego.
Burzliwe obrady
- Bardzo bym chciała, żeby przewietrzyć wymiar sprawiedliwości - mówiła Krystyna Pawłowicz (PiS). W dyskusji nad generalnym przechodzeniem w stan spoczynku przez kobiety-sędziów w wieku 60 lat, a przez mężczyzn - 65 lat (na wniosek sędziów minister mógłby to przedłużać, o ile orzecznik ZUS stwierdzi ich dobry stan zdrowia), Pawłowicz powiedziała, że to nie jest dyskryminacja bo - jak mówiła - "kobiety są słabsze".
- To skandaliczna wypowiedź, bo mówienie, że "kobiety są słabsze" to jawna dyskryminacja kobiet, one są równe wobec prawa - replikowała Gasiuk-Pihowicz, której Piotrowicz wyłączył mikrofon. "Wstyd!", "Hańba!" - tymi słowami przerzucały się obie posłanki.
Kontrowersje wywołał też zapis o możliwości delegowania sędziego do Kancelarii Prezydenta RP czy MSZ. Według opozycji, łamie to rozdział miedzy władzą wykonawczą a sądowniczą oraz zasadę niezawisłości sędziego. - Nie chodzi o to, by oni byli ambasadorami, tylko by wspierali MSZ w sprawach np. orzecznictwa międzynarodowych trybunałów - tłumaczył Bartłomiej Wróblewski (PiS). - Nie przewiduję by to było więcej niż kilka osób - mówił Piebiak. - Dlaczego pozbywacie się z orzekania kolejnych, którzy pójdą na ciepłe posadki? - pytała Gasiuk-Pihowicz. - Czy warunkiem przyjęcia do KP RP będzie deklaracja sędziego, że nie akceptuje uchwały Sądu Najwyższego w sprawie ułaskawienia? - ironizowała.
Projekt posłowie PiS złożyli w kwietniu. KRS za jego podstawowy cel uznała dalsze, znaczące podporządkowanie sądów powszechnych ministrowi, co jest sprzeczne z zasadą trójpodziału władzy. Według Sądu Najwyższego chodzi o stworzenie "jednowładztwa" ministra w zakresie obsady stanowisk prezesów.
Autor: mw//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24