- Przeraża mnie, jak ludzie nie zdają sobie sprawy, co łykają. Były przypadki śmiertelne po przedawkowaniu leków na odchudzanie – stwierdziła w TVN24 dietetyk, dr Dorota Osóbka. O sprzedaży niebezpiecznych pigułek napisał portal tvn24.pl
- Fenfluramina (substancja, którą odkryliśmy w tabletkach sprzedawanych przez mongolską lekarkę, red.) była w Polsce sprzedawana jako Izolipan. Lek wycofano w 1997 roku. Były przypadki poważnych zaburzeń kardiologicznych, nawet śmierci – relacjonowała Osóbka. Jak dodała, fenfluramina rzeczywiście odchudza, bo hamuje łaknienie, ale ilość przeciwwskazań jest ogromna. – Fenfluramina może zabić – przestrzega lekarka.
- To samo dotyczy sibutraminy. Jest dostępna w meridii, ale wyłącznie na receptę i pod kontrolą lekarza. Trzeba zrobić sporo badań, a lista przeciwwskazań jest długa – powiedziała dietetyk. - Moim zdaniem lekarze wypisują meridię za często. Przychodzą do mojej poradni dziewczyny, które mają do zrzucenia pięć, dziesięć kilogramów, a meridia powinna być stosowana do dużo poważniejszej nadwagi – dodała.
Według Osóbki, popularność niebezpiecznych dla życia i zdrowia leków wynika z tego, że ludzie liczą na cud. - Że łykną tabletkę czy zioła, schudną lekko, łatwo i przyjemnie i bez efektu jojo. A to niemożliwe – przestrzega dietetyk. - Przeraża mnie, jak ludzie nie zdają sobie sprawy co łykają i jak bardzo są ufni wobec osoby, która nazywa siebie doktorem – dodała.
Portal tvn24.pl sfilmował ukrytą kamerą sprzedaż „cudownych” pigułek na odchudzanie w jednym z warszawskich gabinetów medycyny tybetańskiej. Po ich zbadaniu okazało się, że zawierają fenfluraminę. Mongolska „lekarka” świetnie wiedziała, że jej leki są szkodliwe. Gdy podejrzewała, że może być filmowana, zaoferowała tylko nieszkodliwy suplement diety. Nieoznakowane - jak reklamowała, prawdziwie skuteczne – pigułki sprzedała tylko stałej klientce.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24