Nawet duchowni otwarcie mówią o galopującej laicyzacji młodego pokolenia. I nie są to publicystyczne tezy, a komentarz do wyników badań nad religijnością prowadzonych przez dziesięć lat w 106 krajach. Wynika z nich, że Polska jest światowym liderem spadku liczby wierzących wśród młodego pokolenia. Czy ci, którzy wiarę tego pokolenia powinni kształtować, widzą ten problem? Z czego ich zdaniem wynika i czy da się ten trend odwrócić? Materiał magazynu "Czarno na białym".
Ksiądz Piotr Śliżewski jest wikariuszem w jednej z zachodniopomorskich parafii. Z towarzyszącym mu ministrantem chodzi po kolędzie. Opowiada, że "tutaj ksiądz nie chodzi w swoim imieniu, tylko w imieniu samego Pana Boga". - Żeby przyjść i dać błogosławieństwo - wyjaśnia.
Duchowny odwiedzi znane mu i przygotowane na jego wizytę osoby. Nie wszędzie jednak drzwi księżom się otwiera, dlatego kurie wprowadzają zmiany, szczególnie w parafiach dużych miast. Ksiądz nie będzie już pukał do drzwi, jeżeli wcześniej nie dostanie zaproszenia.
- Co parafia, to zwyczaj. W parafii, w której obecnie posługuję jest tak, że pukam do każdych drzwi - mówi ksiądz Śliżewski.
Galopująca laicyzacja młodego pokolenia
Jak wygląda religijność w Polsce? Amerykańskie centrum badawcze Pew wraz z fundacją Templetona zbadało religijność w 106 krajach. Ośrodek Pew zajmuje się dziennikarstwem, mediami, nauką i religią, a fundacja Templetona słynie z finansowania badań nad tak zwanymi granicznymi pytaniami - o badanie wszechświata, o świadomość człowieka i o jego wiarę.
Raport powstawał na przestrzeni niemal dziesięciu lat. - Najciekawsze, jeśli chodzi o wyniki badań amerykańskich, to jest spadająca religijność ludzi młodych w stosunku do religijności pokolenia ludzi starszych - komentuje filozof i etyk, ksiądz profesor Andrzej Kobyliński. - Zdaniem amerykańskich badaczy to nam daje niestety pierwsze miejsce na świecie, jeśli chodzi o tempo galopującej laicyzacji młodego pokolenia w stosunku do osób starszych - dodaje.
Polska wciąż jest liderem wśród zadeklarowanych katolików w Europie, ale stała się też światowym liderem spadku liczby wierzących osób młodego pokolenia.
Amerykanie w badaniu przyjęli granicę wieku między młodszymi i starszymi - to 40 lat.
Uczestnictwo w mszy świętej to aż 29 punktów procentowych spadku pomiędzy grupą starszych i młodszych. Uznanie wiary za bardzo ważny element w życiu zadeklarowało 40 procent osób w wieku ponad 40 lat i tylko 16 procent w wieku od 18. do 39. roku życia. To 24 punkty procentowe różnicy.
Amerykanie w badaniu tłumaczą, że młodzi częściej skupiają się na zarobkach, a nie na myśleniu o rzeczach ostatecznych, ale to nie jest jedyny powód - zdaniem wielu komentatorów Kościół płaci sekularyzacją za swoje błędy.
"Zbieramy owoce z takiego nasienia, jakie żeśmy zasiali"
Jacek Dehnel, pisarz i tłumacz, który w 2019 roku złożył akt apostazji, czyli wystąpienia ze wspólnoty Kościoła, tłumaczy, że w pewnym momencie stwierdził, że ma "już tak dosyć działań Kościoła i kampanii nienawiści" do grupy, do której należy, czyli do LGBT. - Poszedłem do kancelarii, gdzie obsłużyła mnie bardzo miła pani i oni mnie wykreślili z tych ksiąg - opowiada.
- Zbieramy owoce z takiego nasienia, jakie żeśmy zasiali. Przez długie lata, wieki całe, robiliśmy wszystko, żeby w oczach ludzi uchodzić za doskonałych - mówi jezuita, teolog i poeta Wacław Oszajca. - Nas się grzech nie ma prawa imać. Byliśmy wzorami wszelkiej mądrości, dobroci, wspaniałomyślności i to oczywiście była nieprawda - dodaje.
Uważa również, że Kościół jest bardzo nierówny. - Mamy Kościół polski, który ciągle trzyma się jeszcze systemu feudalnego, gdzie nawet do biskupa mówimy książęta Kościoła. Jest straszliwa nierówność pomiędzy parafiami: są parafie dobre i parafie złe. Dobre to te, które są dochodowe, czyli w miastach, a złe to te na malutkich wsiach - ocenia jezuita.
- Nie znam przypadku, żeby była jakaś historia związana z pedofilią w Kościele katolickim, że mamy sprawcę, który rzeczywiście autentycznie żałuje, ma świadomość zła, które wyrządził - zwraca uwagę ksiądz profesor Andrzej Kobyliński.
"Partia sobie bez Kościoła poradzi, państwo też, a Kościół na tym tylko straci"
259 ofiar i 63 sprawców z wyrokami, do tego dziesiątki zgłoszeń - to tylko polska mapa kościelnej pedofilii. Do tego dochodzą afery na całym świecie. - Tam się reaguje, gdzie jest ryzyko utraty stanowiska bądź ryzyko działań prokuratorskich. Ciągle brakuje konkretnych działań, które byłyby motywowane moralnością, poszukiwaniem prawdy czy zwykłą przyzwoitością - twierdzi ksiądz Kobyliński.
Socjolog religii i kultury profesor Maria Libiszowska-Żółtkowska zwraca uwagę na różne odmiany katolicyzmu - zamknięty i otwarty. - Te odłamy można mnożyć, jest katolicyzm ludowy, bardziej obrzędowy - mówi.
Katolicyzm ludowy ma długą tradycję w Polsce. Został silnie wzmocniony w czasach walki z komunistyczną władzą przez ówczesnego prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego. - Uznał, że to jest pewne antidotum i pewna możliwość przetrwania katolicyzmu w nienaruszonej postaci. Katolicyzm ludowy jest łatwiejszy do współgrania ze swoimi owieczkami i łatwiej być pasterzem spolegliwych niż wiernych, którzy mają swoje zdanie, zadają kłopotliwe pytania - dodaje profesor Libiszowska-Żółtkowska.
Amerykanie tłumaczą silniejszą religijność starszego pokolenia Polaków dawnym oporem Kościoła wobec komunizmu. Młodsze pokolenie, choć tłumnie uczestniczy w spotkaniach z papieżem i maszeruje w pielgrzymkach, od Kościoła się odwraca - zdaniem socjolog religii i kultury między innymi przez jego związek z nacjonalizmem.
- Nacjonaliści noszą wiarę w swoich krzykach. To, co w nacjonalizmie jest niechrześcijańskiego, to jest to, że inny jest obcy. Nie ma miłości bliźniego, bo bliźnim jest nie tylko mój kolega, ale jest każdy człowiek, który się urodził, bez względu na kolor skóry, bez względu na preferencje seksualne - zwraca uwagę profesor Libiszowska-Żółtkowska.
- Jeśli ołtarz sprzęgnie się z tronem, czyli Kościół z polityką, a już nie daj Boże z jedną partią, to partia sobie bez Kościoła poradzi, państwo też, a Kościół na tym tylko straci - uważa Wacław Oszajca. Zdaniem jezuity "trzeba się bronić jak przed ogniem piekielnym przed upaństwowieniem Kościoła".
"Ewangelia to źródło, które występuje przeciwko wszelkiemu nacjonalizmowi"
- Punktami najważniejszymi dla polskiego Kościoła jest po pierwsze rodzina, o której ewangelia mówi bardzo mało. Jezus mówi: "musisz opuścić ojca i matkę i pójść za mną". Całe to myślenie o rodzinie jest wzięte z polskiej etyki chłopskiej, która jest podstawowa dla bardzo dużej części kleru i biskupów, a nie wzięte z etyki chrześcijańskiej - zwraca uwagę Jacek Dehnel.
I tak premier Mateusz Morawiecki mówi o tym, że Prawo i Sprawiedliwość stoi "na straży polskiej wiary", a prezes PiS Jarosław Kaczyński, że "rodzina, czy to się komuś podoba, czy nie, wyrasta z chrześcijaństwa". - Druga rzecz to jest polityka bieżąca. Jezus mówił dosyć jasno: "osobno boskie, osobno cesarskie". Po trzecie to jest kwestia przemian obyczajowych, jak równość LGBT. Jezus Chrystus w całej ewangelii nie powiedział ani słowa o gejach i lesbijkach - dodaje pisarz i tłumacz.
Zdaniem Dehnela dochodzi jeszcze kwestia polskości. - Ewangelia to źródło, które występuje przeciwko wszelkiemu nacjonalizmowi i przeciwko skupieniu na etniczności. Dlatego jest ten miłosierny Samarytanin, dlatego Jezus rozmawia z Samarytanką. Rzymian, Żydów, Samarytan traktował równo - wskazuje.
Sprawa uchodźców i argumenty, że przyjdą, zniszczą naszą kulturę, będą nam gwałcić kobiety, choroby przyniosą - jak twierdzi jezuita Wacław Oszajca - "dla chrześcijanina to nie są żadne argumenty", bo chrześcijanin ma inną hierarchię wartości.
- W chrześcijaństwie każdy z tych ludzi uciekających przed wojną jest osobiście Chrystusem. To, co mu się zrobi, czy się go odepchnie od granic, czy się go przyjmie do domu i nakarmi, to jest postępowanie w stosunku do Chrystusa - ocenia Dehnel. - Polska masowo odepchnęła Chrystusa i jeszcze w niesamowitym geście zrobiła różaniec do granic, który jest totalnym zaprzeczeniem tej esencji chrześcijaństwa - dodaje.
"Różaniec do granic" miał zgromadzić nawet milion Polaków. Wybrana data i kontekst wzbudziły jednak kontrowersje. W okresie największego kryzysu imigracyjnego, na dzień modlitwy z różańcem w dłoni na granicach Rzeczpospolitej wybrano rocznicę pokonania Turków przez chrześcijan w XVI wieku.
"Jak nie ma ludzi wierzących, to komu jesteśmy potrzebni"
- Łatwiej jest pójść do kościoła, odstać swoje 45 minut, w modlitwie powszechnej pokazać Panu Bogu, co ma robić, a więc zająć się uchodźcami, zająć się chorymi, zająć się powodzią i jeszcze zająć się mną, żebym był zdrowy, długo żył. Takiego Boga nie ma, który będzie kołysał nam dzieci, żeby nie płakały - mówi ojciec Oszajca.
Za wyznaniem wiary i silną obrzędowością wcale nie idzie codzienna modlitwa. Z badań amerykańskiego instytutu wynika, że jako jedyni w Europie Polacy częściej są na mszy, niż się modlą.
Rodzice uczniów lub sami uczniowie rzadziej zapisują się na lekcje religii. Według danych urzędów większych miast w Polsce szkoły średnie notują, że co drugi uczeń rezygnuje z lekcji religii. Ksiądz profesor Andrzej Kobyliński widzi w tym zachowaniu pewien sprzeciw. - To pewna niechęć do tematów religijnych, do Kościoła jako instytucji - dodaje filozof i etyk.
Profesor Maria Libiszowska-Żółtkowska zwraca uwagę, że lekcje religii to praktycznie lekcje katechezy. - Jak w Holandii, czy innych krajach europejskich, powinna być religioznawstwem, czyli nauką o religiach, żeby młodzi ludzie mogli świadomie wybrać swoje własne przekonania - podkreśla socjolog religii i kultury.
Socjologowie i religioznawcy prowadzący dziś badania mówią o współczesnej wersji religii - tak zwanej indywidualnej, pozbieranej z różnych wierzeń i ze świeckości. - Mówią o rynkowej teorii religii, czyli wybieram, co chcę. Idę do supermarketu i wybieram sobie jedną rzecz, drugą - dodaje.
- Gdybyśmy byli rygorystyczni, toby się okazało, że te statystyki i nasze wyobrażenia, że każdy Polak to katolik i osoba wierząca, bardzo by zmalały. Kościół tego nie chce, bo statystyki są ważne, bo mówią o istocie i ważności danej instytucji - zwraca uwagę.
Zdaniem Wacława Oszajcy zmianę w funkcjonowaniu Kościoła katolickiego widać na przykładzie Francji. - Tam rzeczywiście Kościół nie jest zjawiskiem masowym, ale należy się do Kościoła dlatego, że człowiek chce do niego należeć - mówi. - Doszło do przekonania, że w Kościele otrzymuje się odpowiedzi na te pytania, na które mu nikt inny nie odpowie. Że tu ma ludzi, z którymi się może zaprzyjaźnić - dodaje.
- Jeśli chodzi o nas - o papieża, biskupów, księży, zakonników, zakonnice - jesteśmy o tyle potrzebni, o ile jest Kościół. Jak nie ma ludzi wierzących, to komu jesteśmy potrzebni? - zastanawia się jezuita.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24