Mimo że od upadku piramidy finansowej minęły już ponad 4 lata - syndykowi udało się odzyskać zaledwie nieco ponad 40 milionów złotych z blisko 600 milionów, których domagają się byli klienci Amber Gold. Co stało się z resztą pieniędzy i czy jest jeszcze szansa na ich odzyskanie? Materiał "Czarno na białym".
Wszystkie liczby, którymi można opisać aferę Amber Gold są ogromne - 19 tys. oszukanych, którzy zostawili w kasach piramidy ponad 850 mln złotych. Akta do sądu trzeba było zawieźć ciężarówką. Proces trwa. Nadal na odpowiedź czeka mnóstwo pytań. Jedno z nich, prawdopodobnie najważniejsze brzmi: Co stało się z majątkiem Amber Gold?
W torbie z Ikei
Marcin P. i Katarzyna P. inwestowali m.in w złoto. Jednak to tylko ułamek pieniędzy Amber Gold. Łącznie spółka zebrała prawie 874,7 mln złotych. Na złoto wydano 10 mln złotych. - Jest to około 1 procent wkładu, który wnieśli klienci. Oczywiście były to zakupy symboliczne. Amber Gold wykorzystało złoto właściwie tylko i wyłącznie jako chwyt marketingowy - powiedział dr Wojciech Kaźmierczak, ekspert rynku złota.
Ludzie, którzy pracowali w Amber Gold nie chcą dzisiaj rozmawiać. O firmie Marcina P. wolą nie pamiętać. Dziennikarzom TVN24 udało się skontaktować z człowiekiem, który był bliskim współpracownikiem Marcina P.
Szef Amber Gold myślał, że złoto uratuje w momencie, w którym firma upadała. Dlatego poprosił swojego zaufanego pracownika o pomoc. Współpracownik na pytanie, czy szedł z 30-kilogramowym plecakiem pełnym złota do Narodowego Banku Polskiego, by je sprzedać odpowiedział: "Z torbą Ikei".
Oszczędności życia
Pan Eugeniusz wpłacił do Amber Gold 220 tys. złotych, czyli oszczędności całego życia. Jest jedną z 19 tys. ofiar piramidy finansowej. - Po dwóch miesiącach od mojej ostatniej wpłaty, Amber Gold zawiesiło swoją działalność. I tę swoją opiekunkę zapytałem: co dalej? Ona oświadczyła, że Amber Gold będzie wypłacać wkłady z oprocentowaniem - powiedział.
Tak się nie stało, a pan Eugeniusz jest na liście ponad 12 tys. poszkodowanych, którzy jakieś pieniądze dostaną. Wszystkich klientów było 19 tysięcy. 7 tys. osób nie zgłosiło się po swoje pieniądze.
Samochody, telefony i nieruchomości
Gdzie się one podziały? Na bieżącą działalność firmy wydano prawie 138 mln złotych. Zakupione zostały m.in na samochody, telefony czy wyposażenie oddziałów. Ze sprzedaży tej części majątku syndyk odzyskał najwięcej pieniędzy.
Na nieruchomości wydano dokładnie 73 mln złotych. Za czynsz płacono miesięcznie 300 tys. złotych - powiedział syndyk Józef Dębiński, który wyprzedaje majątek Amber Gold.
Kiedy małżeństwo P. gromadziło majątek, przyszedł czas na nowe inwestycje, m.in na linie lotnicze OLT Express - nową spółkę Marcina P. - Kupił linie lotnicze, to ludzie sobie myśleli: świetna inwestycja - powiedział Cnota.
Wydatek na tą linię stanowił jedną trzecią zgromadzonych środków firmy i wyniósł prawie 300 mln złotych. Marcin P. na same stroje dla stewardes wydał majątek, przeszło 2 mln złotych.
- Gdyby nie te linie to Amber Gold mógłby spokojnie funkcjonować jeszcze z rok, dwa. Część klientów otrzymałaby pieniądze, uspokoiła się - powiedział Piotr Litka, dziennikarz "Superwizjera" TVN.
Wypłacili sobie prawie 19 mln zł
Przed załamaniem spółki część lokat trafiła do ludzi z oprocentowaniem - wyniosło to prawie 291 mln. złotych. Do tego prawie 30 mln złotych poszło na pożyczki, które Amber Gold udzieliło firmom i osobom prywatnym. Ile małżeństwo zgarnęło z puli finansowej tylko dla siebie? Z audytu prywatnej firmy, za który prokuratura zapłaciła milion złotych, wynika, że Marcin i Katarzyna wypłacili sobie łącznie prawie 19 mln złotych.
Ich wystawne życie kosztowało majątek. - Pięć tys. złotych za dobę w hotelu? Nie ma problemu, małżeństwo P. stać na coś takiego. Stać ich było na to, żeby kupować garnitury za ponad 10 tys. złotych u najdroższych projektantów - powiedział Maciej Cnota, dziennikarz TVN24.
Syndyk odzyskał jedynie 44 mln
Żądania od byłych klientów Amber Gold, tylko tych, którzy zdecydowali się na odzyskanie majątku, opiewają na ponad 545 mln złotych. Tylu syndyk nie ma.
- Na pełno całej kwoty nie odzyskają. Syndyk dopiero dysponuje na tą chwilę 44 milionami - powiedział prowadzący sprawę syndyk Józef Dębiński. Ludzie mogą liczyć na maksymalnie 20 procent tego, co wpłacili. Czyli jeżeli ktoś wpłacił do Amber Gold 100 tys. złotych - dostanie jedynie 20 tys. złotych.
Syndyk do dzisiaj domaga się zwrotu 11 mln złotych od urzędu skarbowego, który naliczył na Marcina P. podatek, bo ten skłamał, że Amber Gold przynosi dochody. Teraz urząd nie chce oddać tych pieniędzy.
Małżeństwu P. grozi do 15 lat więzienia.
Autor: jaz,mw/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24