Jakie wymogi techniczne i organizacyjne musi spełniać lądowisko dla śmigłowców ratowniczych, by maszyny mogły na nim lądować? Po tym, jak 5-letni chłopiec z Gostynia ponad cztery godziny musiał czekać na przewiezienie do szpitala w Poznaniu, reporterka TVN24 sprawdziła, czy faktycznie ratownicy mogli odmówić transportu chłopca.
W sobotę po południu o szpitala w Gostyniu (woj. wielkopolskie) przywieziono rannego w wypadku 5-letniego chłopca. Po zdiagnozowaniu przez lekarza dyżurnego szpitala, dziecko z licznymi obrażeniami postanowiono przetransportować do Instytutu Pediatrii w Poznaniu. Dyżurny szpitala w Gostyniu zawiadomił Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, ale to odmówiło przysłania helikoptera tłumacząc, że placówka nie dysponuje zatwierdzonym lądowiskiem. W końcu dziecko trafiło do szpitala w Poznaniu dopiero po czterech godzinach. Zostało przewiezione specjalistyczną karetką. Przeszło operację, jego stan jest ciężki.
Gdzie wolno, gdzie nie
Jak dowiedziała się reporterka TVN24, gdyby Lotnicze Pogotowie Ratunkowe miało podejmować chłopca z miejsca wypadku nie byłoby problemu. Ponieważ jednak chodziło o transport ze szpitala do szpitala, to obowiązują już ścisłe procedury.
Po pierwsze lądowisko powinno być kwadratowe o wymiarach 25x25 metrów i znajdować się na lekko utwardzonym terenie. Ważne są też odpowiednie oznaczenia - minimum dwie tablice: "Podczas lądowania i startu śmigłowca ratowniczego wstęp wzbroniony".
Powinien być także ułożony krzyż z betonowych płyt w kontrastującym kolorze. Jak twierdzi LPR, jest to osiem płytek.
Kiedy już miejsce jest przygotowane i zgłoszone, przylatuje pilot LPR i sprawdza, czy faktycznie teren nadaje się na lądowisko.
Między boiskiem a lądowiskiem
Dyrektor szpitala w Gostyniu twierdzi, że boisko znajdujące się w okolicy szpitala jest wystarczająco bezpieczne, by mógł na nim lądować śmigłowiec. LPR jest jednak zupełnie innego zdania.
Autor: ktom//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24