Czy Beata Kempa jest prawnikiem czy też nie - rozstrzygnięcie tej kwestii okazało się najważniejsze dla posłów PO z komisji hazardowej. Poświęcili temu zagadnieniu sporą część przesłuchania posłanki PiS. - To uwłacza mojej godności - przekonywała posłanka.
Najpierw to, jakie wykształcenie ma posłanka PiS próbował rozstrzygnąć szef komisji hazardowej Mirosław Sekuła. Kempa wyjaśniła, w końcu jaki ma tytuł.
Ale to najwyraźniej nie wystarczyło posłom PO, bo Jarosław Urbaniak postanowił ponowić pytanie. - Mnie bardzo zaintrygowało pytanie przewodniczącego dotyczące pani wykształcenia. Znalazłem w internecie takie informacje. Skończyła pani Uniwersytet Wrocławski - studia dzienne na wydziale administracji. Ale nie ma tam prawa administracyjnego. Jaki ma pani tytuł na dyplomie - dociekał Urbaniak.
- Już odpowiedziałam na to pytanie, gdyby pan poseł Urbaniak raczył słuchać odpowiedzi na moje pytania, a nie zabawiać się komputerem, to by pan wiedział - ripostowała Kempa.
Jestem magistrem prawa administracyjnego i za takiego się uważam. Możemy się sprzeczać na wyższością świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkanocnymi, ale to nie jest przedmiot prac komisji Kempa
I stwierdziła, że jej wykształcenie nie ma związku z sprawą, którą wyjaśnia komisja hazardowa.
Urbaniak przekonywał, że jest co wyjaśniać. - Na stronie internetowej Sejmu obok pani nazwiska jest zawód prawnik. To trzeba wyjaśnić. Zadałem konkretne pytanie. Proszę, żeby pani na nie odpowiedziała, a nie na to, na które pani chce - pouczał Kempę, Urbaniak. I dodał: - Jakie ma pani wykształcenie na dyplomie z 1990 r.
- Proszę o uchylenie tego pytania, ponieważ uwłacza ono mojej godności i wykształceniu. Rozumiem panie pośle Urbaniak, że chce pan osiągnąć określony cel polityczny - powiedziała. I dodała: - Dawno swojego dyplomu nie oglądałam, ale sądzę, że mam równe, jak nie wyższe kwalifikacje do zasiadania w tej komisji.
- Ale jaki tytuł znajduje się na pani dyplomie - nie ustępował Urbaniak.
- Jeśli to tak bardzo pana interesuje, prześlę panu kserokopię z poświadczeniem zgodności z oryginałem. Jestem magistrem prawa administracyjnego i za takiego się uważam. Możemy się sprzeczać na wyższością świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkanocnymi, ale to nie jest przedmiot prac komisji - podkreślała.
"Nie znam Rysia, Mira, Zbycha ani Grzesia"
Wcześniej Kempa przekonywała przed komisją, że nie miała znaczącego wpływu na proces legislacyjny ustawy hazardowej. A poprawki, które zgłaszała jako wiceminister sprawiedliwości wynikały z jej służbowych obowiązków (zdaniem PO miała wpływ na ustawę hazardową, dlatego została wyłączona z grona sejmowych śledczych i wezwana na świadka).
Nie znam Rysia, Mira, Zbycha ani Grzesia. Osobiście i towarzysko. Nikomu nie obiecywałam, że na 90 proc. coś załatwię . Nie ustalałam na cmentarzu czy stacji benzynowej, jak ma wyglądać ustawa. Na lotnisku żadnemu "Rysiowi" nie mówiłam, że zawsze chcę wszystko na ostatnią chwilę załatwić. Nie spędzałam sylwestra w SPA i żaden "Rysio" nie finansował mojej kampanii wyborczej kempa
- Zgodziłabym się z zarzutem, że biorę czynny udział w procesie legislacji, czy też wpływam na fundamentalne kwestie związane z ustawą o grach losowych i zakładach wzajemnych, jeśli pełniłabym funkcje publiczne w Ministerstwie Finansów, które było gospodarzem tego projektu - powiedziała Kempa, podkreślając, że jej uwagi nie były jej własną inicjatywą, tylko odpowiedzią na dokument z MF.
A potem oświadczyła: - Nie znam Rysia, Mira, Zbycha ani Grzesia. Osobiście i towarzysko. Nikomu nie obiecywałam, że na 90 proc. coś załatwię (w podsłuchanych przez CBA rozmowach Zbigniew Chlebowski "Zbychu" składał taką deklarację Ryszardowi Sobiesiakowi "Rysiowi"). Nie ustalałam na cmentarzu czy stacji benzynowej, jak ma wyglądać ustawa. Na lotnisku żadnemu "Rysiowi" nie mówiłam, że zawsze chcę wszystko na ostatnią chwilę załatwić. Nie spędzałam sylwestra w SPA i żaden "Rysio" nie finansował mojej kampanii wyborczej.
Na koniec czasu przeznaczonego na tzw. swobodą wypowiedź, stwierdziła, że ma nadzieję, iż dzisiejszy dzień będzie przełomowy i zakończy etap tuszowania afery hazardowej.
- Chciałam być przesłuchana, żeby nie narazić się na zarzut bycia hamulcowym tej komisji. Nie mam ambicji, żeby zasiadać w komisji hazardowej - powiedziała posłanka PiS, nawiązując w ten sposób do zarzutów PO, że PiS zgłaszając Kempę i Wassermanna do grona sejmowych śledczych chciało zakłócić prace komisji, ponieważ oboje parlamentarzystów zgłaszało poprawki do ustawy hazardowej.
"Naruszono moją godność"
Na początku przesłuchania posłanka PiS starała się z szefem komisji Mirosławem Sekułą. Poszło o jej przesłuchanie planowane początkowo na 28 grudnia, które zostało przełożone.
Sekuła nawiązał do skarg Kempy, która wezwana na tę samą godzinę, co Wassermann, bezskutecznie czekała siedem godzin na przesłuchanie. Zdaniem polityka PO, mogła czekać w pokoju dla świadków, nie była natomiast trzymana w nim siłą, na co tak utyskiwała.
- Naruszono moją godność jako świadka - oburzała się Kempa, komentując uwagi Sekuły. - Nie pańską rzeczą jest zajmować się tym, w którym pokoju miałam siedzieć podczas oczekiwania na przesłuchanie - dodała, podkreślając, że zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego powinien szanować świadka.
"Tak się zaczęła afera hazardowa"
Potem odczytała ujawnione w mediach stenogramy CBA z podsłuchów rozmów Zbigniewa Chlebowskiego z biznesmenem z branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem.
Przypominając jednocześnie, że obaj spotkali się na cmentarzu. - Tak rozpoczęła się afera hazardowa - skwitowała Kempa.
Następnie przytoczyła fragmenty rozmowy ówczesnego szefa MSWiA Grzegorza Schetyny z Ryszardem Sobiesiakiem. I zwróciła uwagę, że kiedy jeszcze była sejmowym śledczym złożyła wniosek o zabezpieczenie bilingów telefonicznych m.in. Schetyny, Chlebowskiego i Sobiesiaka.
Według Kempy, stało się to powodem wykluczenia jej z komisji hazardowej. Na dowód przytoczyła słowa Sekuły, który sugerował jej, by wycofała wnioski ws. billingów. - To była próba wpłynięcia na suwerennie podjętą decyzję. Tak to traktuję. I proszę, że to się znalazło w protokole - zastrzegła posłanka PiS.
Niech wystąpią o billingi
Kempa wytknęła też komisji niedociągnięcia w wyjaśnianiu afery hazardowej. Jej zdaniem, sejmowi śledczy powinni wystąpić także o zabezpieczenie i przekazanie bilingów rozmów telefonicznych wiceministra finansów Jacka Kapicy, który w Ministerstwie Finansów odpowiada za kwestie związane z branżą hazardową, a także byłego wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda.
Kempa podkreśliła, że nie będąc członkiem komisji nie może tych wniosków - ws. billingów Kapicy i Szejnfelda - złożyć formalnie. Dodała jednak, że przekaże je komisji i ma nadzieję, że któryś z sejmowych śledczych formalnie je złoży.
Według posłanki PiS komisja powinna przesłuchać: szefa Rządowego Centrum Legislacji, Sławomira Nowaka, byłego szefa gabinetu politycznego premiera Donalda Tuska, a także minister ds. korupcji Julię Piterę.
Przed Nowym Rokiem był przesłuchiwany Zbigniew Wassermann, we wtorek po południu druga część jego zeznań na posiedzeniu niejawnym.
Kempa i Wassermann zostali wykluczeni z grona sejmowych śledczych 4 grudnia. PiS chce, żeby oboje - po złożeniu zeznań - wrócili do komisji hazardowej. PO mówi "nie", twierdząc że posłowie PiS będąc najpierw świadkami nie mogą być śledczymi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP