Brak miejsc oraz odpowiedniego oddziału spowodował, że 31-letnia kobieta ze stwierdzonym wirusowym zapaleniem płuc oraz - jak się później okazało - wirusem A/H1N1 kilkukrotnie krążyła między dwoma rzeszowskimi szpitalami. Obie placówki oddalone są od siebie o kilka metrów.
31-letnia kobieta do szpitala miejskiego w Rzeszowie zgłosiła się we wtorek wieczorem. Lekarz na izbie przyjęć rozpoznał zapalenie płuc i - na wózku inwalidzkim - skierował kobietę do sąsiedniego Specjalistycznego Zespołu Gruźlicy i Chorób Płuc. W tym szpitalu pacjentka przeszła badania lekarskie, które potwierdziły chorobę. Jednak - z powodu braku wolnych miejsc - wykonano telefon do lekarki dyżurującej w ... szpitalu miejskim.
- Pani doktor powiedziała, że też mają problem z miejscami, ale dla tej pacjentki znajdzie miejsce - mówi w rozmowie z TVN24 Dorota Nierojewska, z-ca dyrektora Specjalistycznego Zespołu Gruźlicy i Chorób Płuc. - W związku z tym, skierowałam pacjentkę do szpitala miejskiego - dodaje.
Do szpitala miejskiego pacjentka trafiła na wózku inwalidzkim we wtorek około północy. W środę w południe ordynator "interny" ze szpitala miejskiego zadzwonił znów do ordynatora pulmonologii i chemioterapii szpitala "płucnego" z prośbą o przyjęcie pacjentki. - Zwolniło się miejsce, więc wyraził zgodę - informuje Dorota Nierojewska.
"Tak się zdarza"
Kobieta kolejny raz trafiła do Specjalistycznego Zespołu Gruźlicy i Chorób Płuc. Podjęto leczenie. - W ciągu kilku godzin stan pacjentki pogorszył się jednak do tego stopnia, że wymagała leczenia na oddziale intensywnej terapii (doszło do ostrej niewydolności oddechowej) - informuje Nierojewska. W szpitalu specjalistycznym nie ma takiego oddziału, przekazano więc kobietę po raz kolejny do szpitala miejskiego (tym razem karetką). - Niestety, przebieg choroby był piorunujący i chora zmarła w piątek wieczorem - mówi Leszek Czerwiński, dyrektor szpitala miejskiego. Po śmierci okazało się, że kobieta była zakażona wirusem A/H1N1. Po tym, jak pojawiła się ta informacja, dyrektorzy obu szpitali podjęli decyzję o wdrożeniu leczenia antywirusowego u pacjentów leżących na tych oddziałach, na których leżała kobieta.
Dyrektorzy tłumaczą się
Jak tę całą sytuację komentują zarządzający dwoma szpitalami? - Odpowiedź jest na to jedna. Stan organizacyjny szpitala "płucnego" nie pozwala na leczenie ciężkich stanów zapalenia płuc. To jest odpowiedź sama w sobie - mówi dyrektor szpitala miejskiego.
Z kolei wicedyrektor szpitala "płucnego" zaznacza, iż nie można mówić o śmierci pacjentki z powodu braku miejsc. - To normalne, że w szpitalu może nie być miejsc. Tak się zdarza - mówi Nierojewska.
W tej chwili trwa wyjaśnianie sprawy. Założycielem szpitala miejskiego jest ratusz, natomiast szpitala specjalistycznego – urząd marszałkowski. I to właśnie szefowie tych instytucji – prezydent Radomia i marszałek województwa – wezwali do siebie dyrektorów szpitali, pomiędzy którymi kursowała pacjentka. Podczas odbywającego się właśnie szpitala, szefowie placówek tłumaczą się z sytuacji, która zaszła.
Przedstawiciele obu szpitali podkreślają, że byłoby dobrze, aby organy założycielskie zastanowiły się nad tym, by w jakiś sposób połączyć obie placówki (np. tunelem). Wtedy, w razie konieczności przeniesienia pacjenta z jednego szpitala do drugiego, nie trzeba byłoby stosować szeregu procedur podczas przekazywania chorych.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24