W jednej z wałbrzyskich szkół 18-letnia uczennica przez kilka godzin siedziała na szkolnym korytarzu przypięta łańcuchem do kaloryfera. Protestowała przeciwko decyzji dyrekcji, która postanowiła wyrzucić dziewczynę ze szkoły. Po rozmowach z udziałem negocjatora i psychologa policyjnego i obietnicy dalszej nauki w szkole - dziewczyna rozpięła łańcuch.
Anita jest uczennicą pierwszej klasy o profilu ekonomiczno-gastronomicznym Zespołu Szkół nr 7 w Wałbrzychu. W poniedziałek rada pedagogiczna podjęła decyzję o skreśleniu jej z listy uczniów. Dziewczyna przyszła w czwartek do szkoły i w południe przykuła się łańcuchem do kaloryfera na korytarzu. Nie chciała z nikim rozmawiać.
- Wysłaliśmy negocjatora i psychologa policyjnego. Przekonywali ją, żeby nie zrobiła krzywdy sobie ani dziecku - mówi Jerzy Rzynek, rzecznik prasowy policji w Wałbrzychu.
Szkoła: Nie chodzi o ciążę
Katarzyna Trębacz, wicedyrektorka szkoły, zapewnia, że to nie ciąża była przyczyną decyzji o skreśleniu Anity z listy uczniów. Tłumaczy, że dziewczyna miała aż 293 nieusprawiedliwione godziny lekcyjne. Zgodnie ze statutem ucznia można zwolnić, gdy opuści 140 godzin. - Ze względu na trudną sytuację Anity, daliśmy jej jednak więcej czasu. Nie skorzystała z tej szansy - mówi wicedyrektorka, i dodaje, że miała już uczennice w ciąży. Niektóre chodziły normalnie do szkoły, inne miały indywidualny tok nauczania.
Dziewczyna decyzję rady pedagogicznej uważa za niesprawiedliwą. Twierdzi, że nie uwzględniono przedstawionych przez nią zaświadczeń lekarskich. Jednocześnie dopiero teraz przyznała się, że jest w ciąży. W czwartek do szkoły przyszła też matka dziewczyny. Powiedziała córce, że ją popiera i wróciła do domu. - To trudna sytuacja. Matka Anity sama jest w zaawansowanej ciąży. A przyszła z malutkim dzieckiem na ręku - tłumaczy pani wicedyrektor.
Po pięciu godzinach, interwencji lekarza, który zbadał dziewczynę oraz obietnicy dyrektorki szkoły, że da jej jeszcze jedną szansę - uczennica zakończyła protest.
Źródło: IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24