Wygląda na to, że młodych żeglarzy z "Fryderyka Chopina" nic nie złamie. - Chcemy płynąć dalej - mówi Piotr Nesterowicz, uczestnik "Szkoły pod Żaglami". Ale jak sam przyznaje, awaria masztów może być końcem rejsu.
- Wstajemy o 7.30, śniadanie mamy o 8. Po śniadaniu mamy czas wolny, teoretycznie do kolacji - opowiada Nesterowicz, jeden z gimnazjalistów biorących udział w rejsie na Karaiby. Rejsie, który przy brzegach Wielkiej Brytanii przerwała awaria masztów.
- Kapitan [Ziemowit - red.] Barański powiedział, że albo popłyniemy do Polski bez masztów, na silniku, albo naprawimy tutaj i popłyniemy dalej - dodaje. Co tak fascynuje młodzież w rejsie? - Na morzu zawsze coś się dzieje - mówi Nesterowicz, ale dodaje: - Czasami kapitan pokrzyczy.
Mamy na pokładzie nie ma
Nawet jeśli nie uda się odpłynąć, to wydaje się, że "Szkoła pod żaglami" spełnia swoje cele. - Ten rejs zmieni nasz charakter. W domu mama zrobi obiad, tata coś naprawi, a tutaj wszystko robimy sami - tłumaczy.
Żaglowiec "Fryderyk Chopin" stracił oba maszty 29 października, gdy podczas sztormowej pogody płynął z brytyjskiego Plymouth w stronę Zatoki Biskajskiej, udając się na Karaiby z 36 gimnazjalistami ze "Szkoły pod Żaglami". Został już odholowany do portu Falmouth.
Źródło: tvn24