- Świadkowie wczorajszego wypadku mówią, że prędkość wynosiła ponad 100 km/h, a limuzyna prezydencka pędziła ponad 150 km/h - stwierdził gen. Marian Janicki, były szef BOR, zwracając uwagę na przyczyny wypadków z udziałem polityków.
Były szef BOR, gen. Marian Janicki skomentował karambol z udziałem samochodów rządowych, do którego doszło w środę ok. godz. 17.40 w Lubiczu Dolnym koło Torunia na DK10. Zderzyło się wówczas osiem aut, w tym jedno, które przewoziło szefa MON Antoniego Macierewicza.
- Najważniejsze osoby w państwie wożą najlepsi kierowcy w Polsce. To nie podlega żadnej dyskusji - powiedział były szef BOR, gen. Marian Janicki, podkreślając, że jest o tym przekonany gdyż kierował tą formacją sześć lat, a łącznie spędził w niej 27 lat. Dodał, że także kierowcy żandarmerii wojskowej są specjalnie szkoleni. Gen. Janicki zwrócił uwagę, że na wczorajszym incydencie drogowym z udziałem samochodu wiozącego ministra obrony zaważyła prędkość. Były szef BOR przypomniał, że w zeszłorocznym incydencie, kiedy pękła opona w prezydenckiej limuzynie, przyczyna była podobna. - Świadkowie wczorajszego wypadku mówią, że prędkość [z jaką poruszała się kolumna z ministrem] wynosiła ponad 100 km/h, a limuzyna prezydencka pędziła ponad 150 km/h - stwierdził gen. Janicki. - Do planu osoby ochranianej trzeba doliczyć czas przejazdu z miejsca X do miejsca Y. Tutaj pojawia się niejednokrotnie konflikt, ale nic nie jest ważniejsze jak zdrowie i życie ludzkie. Nic się nie stanie jeśli jedna czy druga osoba spóźni się nawet godzinę. Nie można narażać życia osoby ochranianej i innych użytkowników drogi, które w tym przypadku były zagrożone - stwierdził były szef BOR.
"Rozsądek, przede wszystkim rozsądek"
- Funkcjonariusze BOR nie są od programu VIP-a. Mają dostosować ochronę osobistą i bezpieczeństwo osoby ochranianej, do tego aby zgodnie z planem dziennym, osoba ochraniana brała udział we wszystkich zaplanowanych wydarzeniach. Jednak chcę podkreślić: rozsądek, przede wszystkim rozsądek. Nie da się przejechać 250 lub 300 km w ciągu dwóch godzin. Niestety, mamy zimę, takie warunki jakie mamy, musi być zachowane maksimum ostrożności. Program musi być również tak dostosowany, żeby czas przejazdu był adekwatny do warunków atmosferycznych - wyjaśnił generał. Były szef BOR przypomniał, że dla funkcjonariusza najważniejszą rzeczą jest bezpieczeństwo osoby, którą ochrania. - Niejednokrotnie szef grupy ochronnej czy oficer ochrony jednego czy drugiego ministra przekazywał nam, że były prowadzone ciężkie rozmowy, ale z korzyścią funkcjonariusza BOR. Wówczas stanęło na tym, że wyjazd musiał być przesunięty na wcześniejszą godzinę - stwierdził Janicki, pytany czy zdarzyło mu się powiedzieć, że transport w proponowanym czasie jest niemożliwy do zrealizowania.
Autor: tmw/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24