Wojciech Brochwicz - pełnomocnik prawny Janusza Kaczmarka, a dawniej wysoki oficer UOP, pozwie marszałka Sejmu Ludwika Dorna. Ten powiedział, że Brochwicz to "uosobienie patologii służb specjalnych".
- Pozew jest w trakcie przygotowań. Pełnomocnik pana mecenasa w najbliższych dniach złoży go w sądzie - mówi portalowi tvn24.pl asystent mec. Brochwicza Marcin Rudzki. Nie chce jednak podawać szczegółów: - Przed złożeniem pozwu nie będziemy udzielali informacji co do tego, jakie dokładnie znajdą się w nim roszczenia - dodaje i odsyła do art. 24 kodeksu cywilnego.
Przepis ten zawiera katalog żądań, które może złożyć pokrzywdzony. Może więc żądać zaniechania tego działania, usunięcia skutków tego działania, oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie lub finansowego zadośćuczynienia. Zwykle w sprawach o ochronę dóbr osobistych powód żąda od pozwanego przeprosin w mediach, czasem także określonej sumy dla siebie lub na cel społeczny.
W ostatni piątek Ludwik Dorn powiedział, że pamięta, jak przy pomocy komisji śledczej ds. PKN Orlen, podczas kampanii prezydenckiej 2005 r. "w sposób haniebny, obrzydliwy (...) załatwiono kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza". - Pamiętam, że brał w tym udział pan Wojciech Brochwicz, obecny pełnomocnik prawny pana Janusza Kaczmarka - dodał Dorn.
Marszałek przypomniał, że już w poprzednich kadencjach Sejmu nazywał Brochwicza "uosobieniem patologii służb specjalnych". Słowa te padły z trybuny sejmowej w chwili, gdy Izba miała zdecydować o zapoznaniu się ze stenogramem ze spotkania Kaczmarka ze speckomisją.
Dorna i Brochwicza poróżniła sprawa Jaruckiej Dornowi chodziło o tzw. sprawę Jaruckiej. W sierpniu 2005 r. Anna Jarucka - była asystentka Cimoszewicza jako szefa MSZ w 2002 r. - przekazała komisji śledczej ds. PKN Orlen kserokopię rzekomego upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, jakie w 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz. Cimoszewicz, kandydat na prezydenta w 2005 r. wycofał się z kandydowania z powodu nagonki na jego osobę. Jarucka o sprawie rzekomej zmiany w oświadczeniu majątkowym Cimoszewicza rozmawiała właśnie z Brochwiczem, za którego pośrednictwem skontaktowała się z Konstantym Miodowiczem (PO).
Prokuratura uznała, że rzekome upoważnienie dla Jaruckiej zostało sfałszowane. Według ustaleń prokuratury, motywem działania b. asystentki była chęć zemsty. Kobieta wielokrotnie zwracała się bowiem do szefa MSZ, a później marszałka Sejmu, o "załatwienie" dla niej i jej męża placówki dyplomatycznej we Włoszech. Cimoszewicz jednak odmówił.
Jarucka zapewniała, że nie działała na niczyje zlecenie i że nie było jej celem "obciążanie kogokolwiek ani branie udziału w kampanii prezydenckiej". Wywołała jednak zamieszanie na scenie politycznej w okresie wyborczym. We wrześniu 2005 r. Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta. "Zmasowana akcja czarnej propagandy skierowana przeciwko mnie przyniosła zamierzony skutek" - oświadczył wówczas Cimoszewicz.
Kilka dni temu SLD zapowiedziało, że zażąda od prokuratury wszczęcia śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez Dorna, który według Sojuszu powinien był zawiadomić prokuraturę o prowokacji wobec Cimoszewicza, skoro posiadł taką wiedzę - czy to jako poseł, czy jako minister spraw wewnętrznych lub marszałek Sejmu.
47-letni Brochwicz prowadzi kancelarię adwokacką. Wcześniej był wiceszefem MSWiA w rządzie Jerzego Buzka (1997- 1999), a w pierwszej połowie lat 90. wiceszefem kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa. Wtedy uczestniczył w wyjeździe do Moskwy w sprawie moskiewskiej pożyczki dla PZPR, osobiście zatrzymywał też oficera WP - niemieckiego szpiega w Polsce. Był też ekspertem PO, członkiem Rady Programowej tej partii.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24