TVN24 dotarła do filmu pokazującego akcję policyjną w Sanoku, gdzie 11 stycznia Andrzej B. zabarykadował się w mieszkaniu z 17-letnią Kamilą M. - W którymś momencie przysnęłam i obudził mnie głos z megafonu, którym ktoś zwracał się do człowieka zamkniętego w mieszkaniu - wspomina w rozmowie z reporterem TVN24 autorka filmu.
Kobieta przekonuje, że "było kilka nawoływań do tego człowieka, żeby się poddał". - Po takich parominutowych nawoływaniach słyszałam dwa wybuchy, podejrzewam, że próbowali jakoś wejść do tego mieszkania. Zanim się zaświeciły światła, chwilę było widać, że antyterroryści chodzą po mieszkaniu. Chyba świecili latarkami, z pięć minut na pewno to trwało - relacjonuje kobieta.
Autorka nagrania podkreśla, że "później było widać, że są otwierane okna i za chwilę było widać jak przyjechała karetka, weszło dwóch funkcjonariuszy z pogotowia i bardzo szybko wyszli". - Ja się wtedy zorientowałam, że najprawdopodobniej osoby, które były zamknięte w mieszkaniu, nie żyją - mówi.
Akcja policji
W ostatni czwartek na największym osiedlu w Sanoku 32-letni mężczyzna zabarykadował się w mieszkaniu. Była z nim 17-letnia dziewczyna. Kamila M. zginęła od strzału w skroń z przyłożenia, natomiast Andrzej B. - od strzału z bliskiej odległości. Wcześniej mężczyzna, który miał być zatrzymany w związku z zabójstwem, strzelał z okna mieszkania do nieoznakowanego policyjnego samochodu. Na miejsce przybyli antyterroryści oraz policyjni negocjatorzy m.in. z Warszawy. Przez wiele godzin policja próbowała nawiązać kontakt z mężczyzną i kobietą i nakłonić ich do poddania się. Nie reagowali jednak na apele policji. W nocy z czwartku na piątek policjanci zdecydowali się na siłowe wejście do mieszkania; w środku znaleźli leżące na łóżku ciała mężczyzny i kobiety.
Autor: mn / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24