Ośmiu byłych policjantów ze Świdnicy zostało skazanych za przemyt narkotyków, włamania, przyjmowanie łapówek, zdradzanie tajemnic służbowych i współpracę z miejscowymi gangsterami, którzy za pomoc płacili "w naturze" usługami prostytutek. Sąd okręgowy w Świdnicy skazał ich na kary od roku i czterech miesięcy do sześciu lat więzienia. Obrońcy zapowiadają apelację.
Wśród zatrzymanych policjantów pięciu to byli pracownicy sekcji dochodzeniowo-śledczej. Pozostali pracowali w prewencji. Wszyscy to funkcjonariusze z kilkunastoletnim stażem pracy, z którymi nie było wcześniej żadnych problemów. Śledztwo w ich sprawie trwało blisko cztery lata. Akt oskarżenia udało się skierować do sądu dopiero w grudniu 2009 roku.
Narkotyki, kradzieże i prostytutki
Zarzucono im przyjmowanie korzyści majątkowych i osobistych, przekroczenie i niedopełnienie obowiązków służbowych, ujawnianie tajemnicy służbowej, utrudnianie prowadzenia postępowań karnych oraz o udział we włamaniach czy handlu narkotykami. Sześciu z nich dodatkowo o działanie w ramach zorganizowanej grupy przestępczej. Czterem z nich zarzucano udział w kradzieżach z włamaniem do domków jednorodzinnych i sklepów. Jednemu zarzucono obrót kilku kilogramów narkotyków, innemu, że przez ponad rok własnym samochodem woził narkotyki z Holandii do Polski - m.in. 200 kg marihuany, 20 tysięcy tabletek ecstasy i 2 kg kokainy.
Gang spotykał się w agencji Siedem Pokus działającej w zabytkowej kamienicy w centrum Świdnicy. Śledczy udowodnili, że bardzo często bywali tam też skorumpowani policjanci. Gangsterzy, za życzliwość i przymykanie oka na ich nielegalną działalność, podsyłali im prostytutki.
Wyrok skazujący
W postępowaniu jeden z policjantów przyznał się do winy. Oprócz niego obciążające zeznania złożył świadek koronny. To m.in. dzięki ich zeznaniom świdnicki Sąd Okręgowy skazał ośmiu byłych policjantów na kary od roku i 4 miesięcy do 6 lat pozbawienia wolności. W sumie na ławie oskarżonych zasiadło 16 osób - oprócz policjantów, również ci, którzy mieli im wręczać korzyści majątkowe.
Mecenas Zbigniew Gołąb, adwokat części oskarżonych, nie jest zaskoczony wyrokiem. Jak zaznacza, przypuszczał, że sąd może oprzeć się na zeznaniach świadka koronnego i "pomówieniach" - jak to określił - jednego z oskarżonych, który zeznawał przeciwko swoim kolegom. - Zakładałem, że jeżeli sąd oprze się na tych dowodach, to skaże - stwierdził po rozprawie Gołąb.
Będą apelacje
Jak podkreślał, w podobnym procesie dotyczącym innych zarzutów, ale opartych na zeznaniach tego samego świadka koronnego i skruszonego oskarżonego, sąd pierwszej instancji nie dał wiary ich słowom i uniewinnił jego klientów. Gołąb zapowiada apelację od dzisiejszego wyroku.
Wojciech Koncewicz reprezentujących innych oskarżonych również będzie apelował w imieniu swoich klientów - nawet mimo tego, że - jak zaznaczył - wyrok dla nich był stosunkowo korzystny.
Prokurator na razie nie chce oceniać wyroku. - Było bardzo wiele zdarzeń - zaznaczyła prokurator Karolina Rzeczycka-Jarosz z prokuratury okręgowej w Świdnicy.
- Wobec niektórych osób te kary wymierzone przez sąd są takie, o jakie prokurator wniósł w mowie końcowej, natomiast nie wobec wszystkich osób - dodała.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24