Na co dzień zachwycała nie tylko siłą charakteru, ale też wrażliwością. Brygida Frosztęga-Kmiecik za swoje filmy dokumentalne była obsypywana nagrodami. Z bohaterami potrafiła płakać. - Ale nie dawaj tego, proszę - mówiła w swoim ostatnim wywiadzie na dwa tygodnie przed tragiczną śmiercią. - Bo jaki ma sens to, że zaczniesz płakać? Przecież to ta druga osoba jest w złej sytuacji. Ma cię zacząć pocieszać? - pytała.
- Wiedziałam tylko, że chcę poznawać świat, który jest wokół - tak Brygida Frosztęga-Kmiecik tłumaczyła w rozmowie z dziennikarzami "Gazety Lokalnej" z jej rodzinnego miasta powody, dla których została dziennikarką. Mówiła, że stało się to przypadkiem. Wiele lat temu przechodziła obok siedziby katowickiego oddziału TVP, zajrzała i już tak zostało. Miała być lekarzem, ale zabrakło jej pół punktu w rekrutacji. Na uczelni proponowali: może więc pielęgniarką? Nie miała powołania. Poszła na polonistykę. - Ale do bycia nauczycielem też się nie nadawałam - śmiała się Brygida Frosztęga-Kmiecik.
Trafiła więc do telewizji. Tu znalazła pasję i wielką miłość. Z Darkiem Kmiecikiem, reporterem Faktów TVN, miała 2-letniego syna Remika.
Rodzina najważniejsza
W ostatnim wywiadzie, jakiego udzieliła, mówiła przede wszystkim o swojej pracy, chociaż zawsze podkreślała, że to rodzina jest najważniejsza. Z dziennikarki newsowej stała się twórcą dokumentów. - Zajęcie dziennikarza newsowego to są dyżury poranne, popołudniowe, wieczorowe, robienie tematów w jeden dzień. To jest taka beczka, która ciągle się kręci i wyrzuca cię do przodu - mówiła. - Kiedyś musisz spuścić z tonu, choć naprawdę kibicuję kolegom, którzy po wielu latach w zawodzie wciąż potrafią żyć na fali adrenaliny i robią to doskonale - tłumaczyła.
Jej filmy były obsypywane nagrodami, była wyróżniona na festiwalu sztuki reportażu Camera Obscura, a reportaż "Obywatelka Dorotka" został nominowany do nagrody "Grand Press". - Po otrzymaniu jednej z nagród powiedziała, że dziennikarz to ktoś, kto może wziąć odpowiedzialność za czyjąś przyszłość. Robiąc kolejne reportaże, Brygida Frosztęga-Kmiecik udowadniała, że jest takim właśnie człowiekiem - powiedzieli o niej koledzy z jej stacji.
- U mnie było tak, że zaczęłam się zastanawiać, jak chciałabym opowiadać historie. Specyfika newsów jest taka, że nie ma tam dużo miejsca na refleksję, przefiltrowanie historii przez siebie. Jednego dnia masz temat, jedziesz na zdjęcia i jeszcze tego samego go realizujesz - tłumaczyła w swoim ostatnim wywiadzie sama Brygida Frosztęga-Kmiecik.
"Nie chciałam nigdy zachować się niestosownie"
Jak mówiła, nigdy nie chciała nikogo urazić, nigdy nie chciała zachować się niestosownie. - No na przykład: każdy, kto nagle spotka dwudziestu niepełnosprawnych, będzie czuł się zmieszany. No nie wierzę, że jest inaczej - komentowała powstawanie swojego "Innego filmu", dokumentu właśnie o niepełnosprawnych. - Myślałam, że praca z nimi musi być w pewnych momentach smutna. Ale co się okazało? Tu radość i duże otwarcie na drugiego człowieka. Niesamowici byli ci moi bohaterowie - mówiła.
Wyszukiwała tematy społeczne. - To ciekawe historie, które nie pokażą się w newsach, ale to nie oznacza, że są mniej warte - mówiła. - Teraz poznałam historię pana, który ma siedemdziesiąt lat i szuka miłości. Opowiadałam o tym znajomym, wielu się puka w czoło: no jak to, tak późno? A to jest o potrzebie drugiej osoby, która jest dla człowieka bardzo ważna, niezależnie od tego, czy ma 20 lat, czy 80 - opowiadała.
Zajmowała się jednak też historiami smutnymi. Czasem zdarzało jej się śmiać z bohaterami, jak przy tworzeniu "Innego filmu", a czasem płakać, mimo że sama się tego wstydziła. - Wyzwaniem była dla mnie historia Janusza Świtaja, który prosił o eutanazję. Ale najgorsze są tematy nie do odwrócenia. Robię teraz reportaż o piętnastolatku, który został pobity na śmierć. Największy tragizm polega na tym, że nie możesz powiedzieć rodzicom "wszystko będzie dobrze" - mówiła Brygida Frosztęga-Kmiecik.
Zginęła w czwartek. W chwili eksplozji gazu w Katowicach była w domu razem ze swoim synem i mężem. Zginęli we trójkę. Strażacy znaleźli ich ciała po dramatycznej akcji i kilkunastu godzinach poszukiwań.
Autor: bieru/kka / Źródło: tvn24, serwislokalny.com, TVP Info
Źródło zdjęcia głównego: TVP Info