Bratanica Karskiego: To nie jest bezpośredni lapsus Obamy

Bratanica Karskiego nie została do USA zaproszona
Bratanica Karskiego nie została do USA zaproszona
Źródło: tvn24
To nie jest bezpośredni lapsus prezydenta Obamy, bo jemu tekst przecież przygotowywano - powiedziała w TVN24 Wiesława Kozielewska-Trzaska, bratanica i córka chrzestna Jana Karskiego, odznaczonego we wtorek pośmiertnie Prezydenckim Medalem Wolności. W czasie uroczystości w Białym Domu prezydent Barack Obama mówił o bohaterze, który "został przeszmuglowany do polskiego obozu śmierci".

W opinii bratanicy Jana Karskiego "takie wypowiedzi w Stanach Zjednoczonych zdarzają się często" i jest to dowodem na to, że powtarzana "pomyłka najwyraźniej nie dotarła do Amerykanów". - To nie jest bezpośrednio lapsus prezydenta Obamy, bo jemu tekst przecież przygotowywano - uznała.

Kozielewska-Trzaska stwierdziła, że "nie umie powiedzieć", jak zachowałaby się na miejscu prof. Adama Rotfelda, który w imieniu jej stryja odbierał we wtorkowy wieczór odznaczenie i postanowił zaczekać do zakończenia uroczystości, by złożyć oficjalną skargę na błąd popełniony w przemówieniu Obamy.

W Polsce pojawiły się już sugestie, że prof. Rotfeld powinien odmówić przyjęcia medalu w tamtym momencie.

"Należał do świata"

Bratanica polskiego bohatera na uroczystość do Waszyngtonu nie została zaproszona, ani nawet o niej zawiadomiona, mimo tego, że jest "najbliższą rodziną" Karskiego.

Jak wspominała, ich kontakty nie były jednak częste. Przede wszystkim korespondowała z nim, choć jej ojciec chrzestny nie miał dla rodziny wiele czasu. - Jan Karski należał do świata, ciągle był zajęty innymi sprawami i na częste kontakty osobiste nie miał po prostu czasu - mówiła.

Kozielewska-Trzaska pamięta go jako człowieka bardzo skromnego, a w pamięci utkwiło jej ich pierwsze spotkanie. - Było przedziwne, bo zostałam zaproszona do Lublina, gdzie odbierał doktorat honoris causa. Nie wiedziałam, gdzie się zatrzymał. Przyjechałam wcześnie, zameldowałam się w jednym z hoteli i zeszłam w nim na kawę. Nikogo nie było, siedział tylko jeden gość. Spojrzałam i pomyślałam, że to jest chyba mój stryj, bo był tak bardzo podobny do ojca. (...) Spojrzał na mnie i się uściskaliśmy. Był bardzo wzruszony - dzieliła się wspomnieniami.

Powiedziała też, że największym przeżyciem Karskiego z okresu wojny było wprowadzanie go w przebraniu do nazistowskiego obozu w Izbicy. - Mówił, że jak ktoś tego nie widział to nigdy nie zrozumie - wyznała.

To właśnie mówiąc o obozie w Izbicy prezydent USA popełnił fatalny błąd, używając określenia "polski obóz śmierci".

Autor: adso//kdj / Źródło: TVN 24

Czytaj także: