Ta sprawa zniszczyła mi życie. Nie mam życia, to jest piekło - mówi senator PO Krzysztof Piesiewicz, dzień po upublicznieniu nagrań, na których ubrany w sukienkę zażywa biały proszek. Polityk przyznaje się do intymnych kontaktów z autorką kompromitujących go filmów, zapewnia jednak, że feralnego dnia nie brał narkotyków.
Kobietę, która go nagrała wraz ze swoją koleżanką, poznał przed hotelem Marriott. - Siedziałem w samochodzie. Był upał, miałem odkręconą szybę. Ona podeszła i zaczęła ze mną rozmawiać. Zrobiła na mnie wrażenie normalnej kulturalnej trzydziestokilkuletniej osoby. Rozmawiałem z nią dłużej w samochodzie, aż w końcu zaprosiłem ją do mojego domu. Jakiś czas potem znów się z nią umówiłem, przyjechałem po nią i pojechaliśmy do mnie. I tak dalej, i tak dalej... - wyznaje Piesiewicz.
"Były stosunki intymne"
Potwierdza, że z kobietą łączyły go stosunki intymne, ale zaprzecza, by podczas spotkań dochodziło do jakichkolwiek przebieranek. - To nie były takie stosunki jak tam... (na nagraniu - red.). To było dwa razy po dwie godziny. W ciągu tych dwóch spotkań były stosunki intymne - mówi.
Jestem zupełnie normalny. To był jedyny incydent tego rodzaju w życiu. Oczywiście w ciągu 10 lat separacji z żoną miałem spotkania z różnymi kobietami. Miałem krótsze, dłuższe romanse. Ale nigdy nie zdarzyło mi się nic, co by wychodziło poza konwencje... spotykania się kobiety z mężczyzną. To była maskarada. One mnie oszołomiły. Był sztuczny penis, a ja nie wiedziałem, co się ze mną działo Krzysztof Piesiewicz
Po pewnym czasie senator zerwał kontakty. Stało się tak po kłótni o pieniądze.
- Kiedyś w nocy otrzymałem od niej telefon. Krzyczała, że musi zreperować samochód. Że potrzebne jej 2 tys. złotych. Przerwałem rozmowę – opowiada Piesiewcz.
Po kilku miesiącach znów się spotkali. – Przekonała mnie. Wcześniej była miłą osobą, a telefon w nocy to był incydent. Chciałem się z nią spotkać i normalnie porozmawiać. Czy to z założenia miało być spotkanie o charakterze intymnym? Może tak, może nie. Zawsze kiedy mężczyzna się spotyka z kobietą, może dojść do zbliżenia i może do niego nie dojść.
Sukienka, biały proszek i sztuczny penis
Do kolejnego spotkania w jego domu doszło na początku września ub. roku, kiedy wrócił z urlopu. Jednak zamiast jednej kobiety pojawiły się dwie.
- Podobno 15 minut przed spotkaniem zjawiła się u niej koleżanka. Teraz już wiem, że potrzebny był ktoś do kręcenia filmów – stwierdza, podkreślając, że kobiety były do tego dobrze przygotowany. - Przywiozły sukienki, gadżety…. – wylicza senator.
To był sproszkowany lek. One chciały, abym brał coś do nosa. W moim życiu miałem styczność z narkotykami. 30 lat temu, 20 lat temu i 10 lat temu też. Jeżdżę po świecie na festiwale. Obracam się w towarzystwie artystów. Brałem kokainę w Holandii, we Włoszech. To były śladowe rzeczy. Jednak nie tym razem! To była przygotowana prowokacja. Ta sprawa zniszczyła mi życie. kp
Jak mówi, nie ma pojęcia, czy nie wrzucono mu czegoś do drinka. - Jestem zupełnie normalny. To był jedyny incydent tego rodzaju w życiu. Oczywiście w ciągu 10 lat separacji z żoną miałem spotkania z różnymi kobietami. Miałem krótsze, dłuższe romanse. Ale nigdy nie zdarzyło mi się nic, co by wychodziło poza konwencje... spotykania się kobiety z mężczyzną – zapewnia, tłumacząc się z nagrań, na których widać, jak wciąga do nosa biały proszek, daje się malować oraz chodzi w damskiej sukience. - To była maskarada. One mnie oszołomiły. Był sztuczny penis, a ja nie wiedziałem, co się ze mną działo – podkreśla raz jeszcze.
Senator o szantażystach
Zapewnia, że nie brał wtedy narkotyków. - To był sproszkowany lek. One chciały, abym brał coś do nosa – mówi. I dodaje: - W moim życiu miałem styczność z narkotykami. 30 lat temu, 20 lat temu i 10 lat temu też. Jeżdżę po świecie na festiwale. Obracam się w towarzystwie artystów. Brałem kokainę w Holandii, we Włoszech. To były śladowe rzeczy. Jednak nie tym razem! To była przygotowana prowokacja. Ta sprawa zniszczyła mi życie.
O szantażystach mówi: - Przyszli panowie, którzy doskonale znali moje oświadczenie majątkowe. To było działanie z chęci zysku. Chcieli wyciągnąć ode mnie jak najwięcej pieniędzy. Dwukrotnie uległem szantażystom. Oddałem im wszystko, co nie należało do żony (jak podaje RM FM w grę wchodzi pół mln zł).
Kiedy po raz trzeci zażądali pieniędzy, senator powiadomił policję i prokuraturę. Szantażystów udało się zatrzymać (toczy się już w tej sprawie śledztwo), ale kobiety oskarżyły senatora o posiadanie kokainy. Miał je częstować narkotykami - jedna miała zażyć, druga - nie.
Prokuratura, która chce przesłuchać Piesiewicza, wystąpiła do marszałka Senatu z wnioskiem o uchylenie mu immunitetu. Jednak polityk sam się go zrzekł (prokuratura czeka jeszcze na oficjalne pismo). Śledczy postawią najprawdopodobniej senatorowi zarzut związany z posiadaniem oraz udzielaniem innym osobom narkotyków.
Źródło: Super Express
Źródło zdjęcia głównego: PAP