Czy ktoś tuszował okoliczności śmierci b. posłanki SLD? - Barbara Blida nie żyje, oficjalna wersja: popełniła samobójstwo - świadkiem takiej rozmowy funkcjonariuszy ABW pół godziny po tragedii był informator "Polski". A "Uwaga" dotarła do tajnego raportu biegłych, którzy badali akcję ABW.
Nie wiadomo, w której ręce Barbara Blida trzymała pistolet, źle pobierano ślady, nie wiadomo, gdzie w chwili śmierci byłej posłanki SLD była funkcjonariuszka ABW, która miała jej pilnować - to tylko niektóre wnioski, jakie płyną z tajnego raportu biegłych, zleconego przez łódzkich prokuratorów. Dokument przeanalizowali reporterzy programu "Uwaga!".
"O k..., Blida nie żyje, oficjalna wersja: samobójstwo"
Szokująca jest też relacja osoby, która w tym samym czasie co Blida została zatrzymana w sprawie korupcji. Według dziennika "Polska", do jej domu, podobnie jak do mieszkania Blidy, funkcjonariusze ABW wkroczyli o 6.05 rano. – O wpół do siódmej osoba kierująca u mnie akcją odebrała telefon. -O, k..., o k... – komentowała słowa po drugiej stronie słuchawki. Za chwilę rozłączyła się i powiedziała do kolegi z ABW: - Blida nie żyje, oficjalna wersja: popełniła samobójstwo - relacjonuje "Polska".
Zginęła w wyniku szamotaniny?
Tymczasem z ustaleń reporterów "Uwagi" nie tylko wynika, że eksperci nie potrafili określić, w której dłoni Blida trzymała broń ale i do kogo należą męskie ślady krwi zabezpieczone w łazience.
Zagadką jest również - w opinii autorów programu - pozycja rewolweru w chwili, gdy wystrzelił w pierś Blidy. Był on - według prof. Brunona Hołysta, eksperta z dziedziny kryminologii - nienaturalnie usytuowany. Profesor nie wykluczył, że strzał mógł paść w wyniku szamotaniny Blidy z funkcjonariuszką ABW, ale nie da się tego jednoznacznie stwierdzić, bo nie zbadano pod tym kątem szlafroka Blidy, na którym mogły być włókna z kurtki funkcjonariuszki. Nie ustalono też z absolutną pewnością, czy na jej ubraniu znalazły się drobinki prochu z rewolweru byłej posłanki. Nie zabezpieczono też śladów obuwia, które mogłyby pomóc w ustaleniu, czy funkcjonariuszka rzeczywiście była z Blidą w toalecie.
Ponadto Henryk Blida zeznał, że zaraz po śmierci żony wbiegł do łazienki i gdy usiłował ją podnieść, rewolwer wypadł spod szlafroka. Jak to możliwe, że po samobójczej śmierci broń znalazła się pod szlafrokiem? Czy ktoś próbował zatuszować okoliczności śmierci byłej posłanki SLD?
Rażące błędy - wiele scenariuszy
Dziennikarze TVN "Uwaga!" twierdzą, że eksperci z różnych dziedzin przez ponad 600 godzin badali ślady zabezpieczone w domu Barbary Blidy. Wbrew oczekiwaniom sporządzony na zlecenie łódzkiej prokuratury raport biegłych nie pozwala odtworzyć zdarzeń sprzed roku. Co więcej, wskazuje na to, że podczas zabezpieczania różnego rodzaju śladów w domu Blidów popełniono wiele błędów.
TVN podała, że źle pobrano odciski niektórych palców i fragmentów dłoni Barbary Blidy, już po jej śmierci. To zaś utrudnia analizę porównawczą z odciskami zabezpieczonymi w domu Blidów. - Specjalista z zakresu daktyloskopii takich błędów nigdy nie popełnia – uważa prof. Hołyst. Jego zdaniem to, że odcisk jest nieprawidłowo pobrany, da się stwierdzić od razu i wówczas, jeśli to możliwe, należy pobrać nowy odcisk.
Mija rok od dramatu
O samobójczej śmierci Barbary Blidy cała Polska dowiedziała się dokładnie rok temu – 25 kwietnia. Ale okoliczności tej tragedii nie były do końca jasne. Wątpliwości wzbudziła postawa funkcjonariuszy ABW, na których - z chwilą wejścia do domu Blidów - spoczywała odpowiedzialność za bezpieczeństwo mieszkańców. A szczególnie agentki, która poszła z byłą posłanką do łazienki, gdzie padł samobójczy strzał. Podczas przesłuchania stwierdziła ona, że nic nie słyszała.
Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Ma ona ustalić m.in., czy w trakcie zatrzymywania doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy ABW.
Źródło: TVN, PAP, "Polska"
Źródło zdjęcia głównego: TVN "Uwaga!"