Zarzuty spowodowania wypadku i ucieczki z miejsca zdarzenia usłyszał Włodzimierz Cimoszewicz, europoseł i były premier, który w 2019 roku w Hajnówce miał potrącić 70-letnią rowerzystkę. Ogłoszenie zarzutów były możliwe po uchyleniu immunitetu przez Parlament Europejski.
Europoseł i były premier Włodzimierz Cimoszewicz usłyszał zarzuty spowodowania wypadku i ucieczki z miejsca, w którym do niego doszło. Chodzi o zdarzenie z 4 maja 2019 roku. Polityk, prowadząc samochód, miał potrącić na oznakowanym przejściu dla pieszych w Hajnówce (woj. podlaskie) 70-letnią rowerzystkę. Kobieta doznała złamania kości podudzia oraz otarć dłoni i twarzy.
W rozmowie z tvn24.pl Cimoszewicz zgodził się na publikowanie jego pełnego nazwiska oraz wizerunku.
Prokuratura: podejrzany nie przyznał się, skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień
Jak poinformował w piątek zastępca szefa Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Andrzej Stelmaszuk, podejrzany nie przyznał się i skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Śledczy nie zastosowali żadnych środków zapobiegawczych. Na razie nie wiadomo, jak szybko zakończy się to postępowanie przygotowawcze; prokuratura potrzebuje bowiem uzupełniającej, specjalistycznej opinii biegłych z zakresu badania wypadków drogowych.
Ogłoszenie zarzutów były możliwe po uchyleniu immunitetu przez Parlament Europejski. W połowie 2020 roku wnioskowała o to prokuratura, wskazując, że zgromadzony materiał dowodowy - w tym opinia biegłych - wskazują, iż zasadniczą przyczyną wypadku była spóźniona reakcja europosła kierującego samochodem.
Parlament Europejski uchylił immunitet w marcu 2022 roku, ale - aby formalnie ogłosić zarzuty - prokuratura przez wiele miesięcy czekała na oficjalne potwierdzenie decyzji PE i dokumenty stamtąd.
W momencie wypadku były premier był jeszcze kandydatem do Parlamentu Europejskiego. Mandat zdobył.
Oświadczenie Cimoszewicza po wypadku w Hajnówce
W 2019 roku śledczy informowali, że po wypadku poszkodowana 70-latka została przez Włodzimierza Cimoszewicza i jego znajomych odwieziona, wraz z rowerem, do własnego miejsca zamieszkania, a następnie - za namową byłego premiera i tych znajomych - do szpitala. Policja przyznała oficjalnie, że samochód polityka nie miał ważnych badań technicznych.
W wydanym w dniu wypadku oświadczeniu Cimoszewicz napisał m.in., że jechał z prędkością ok. 30 km/h, udzielił poszkodowanej pomocy i "po przekonaniu o konieczności poddania się badaniu lekarskiemu została ona odwieziona do szpitala". Zaprzeczał, by uciekł z miejsca wypadku. "Natychmiast udzieliłem pomocy poszkodowanej i udzieliłem tej pomocy skutecznie. Ta pani po piętnastu minutach była w szpitalu w Hajnówce, gdzie się nią natychmiast zajęto" - mówił wtedy mediom. Jak podkreślił, półtorej godziny później poszkodowana była już w domu.
Czytaj też: 63-latka zginęła na jezdni pod kołami auta. Przechodziła w niedozwolonym miejscu o zmroku
Mówił też wtedy, że nie zawiadomił policji o sprawie przede wszystkim "z powodu emocji". Zaznaczył jednak, że "sytuacja byłaby dosyć absurdalna", gdyby wstrzymywał się z udzielaniem pomocy. "Potem się okazało, że (poszkodowana - red.) ma pękniętą kość strzałkową i poinformowano mnie natychmiast o tym, że w takiej sytuacji lekarz z automatu zawiadamia lokalną policję" - wskazał.
"Nie ukrywam, że byłem bardzo przygnębiony "
Były premier odniósł się do sprawy w 2019 roku w "Faktach po Faktach". - Nie ukrywam, że byłem bardzo przygnębiony - zaznaczył. Relacjonował, że do szpitala 70-latkę zabrali jego znajomi. - Z ulgą powiedziałem: "dobrze, dziękuję, tylko bądźmy w kontakcie, informujcie mnie o tym, co lekarze stwierdzą, jaki jest jej stan zdrowia". Tak to wyglądało - mówił były premier.
Cimoszewicz podkreślił, że pojechał później odwiedzić 70-latkę. - Zastałem całą jej rodzinę i jak na te okoliczności odbywaliśmy niezwykle przyjazną, otwartą rozmowę (...). W najmniejszym stopniu nie chcę bagatelizować tego, co się zdarzyło, jest mi naprawdę przykro, że do tego doszło, ale tego typu zdarzeń, niemalże identycznych, jest kilkaset dziennie w naszym kraju. To nie był żaden bardzo poważny wypadek - oceniał polityk w "Faktach po Faktach".
Źródło: PAP, TVN24