Warszawska prokuratura może zweryfikować swoje stanowisko w sprawie podejrzanych o współudział i podżeganie do zabójstwa generała Papały. Najpierw jednak poczeka na materiały zebrane przez łódzkich oskarżycieli przeciwko Igorowi M., "Patykowi". Jak ogłosił w czwartek prokurator generalny Andrzej Seremet, śledztwo łódzkiej prokuratury "potrwa co najmniej do końca roku".
Uzyskałem zapewnienie od prokuratorów z Łodzi, że horyzont czasowy, o którym może mówić, gdy idzie o zakończenie ich śledztwa to najwcześniej koniec tego roku. Przed zakończeniem śledztwa prokuratura łódzka nie będzie w stanie przekazać całości materiałów prokuratorowi, oskarżającemu przed warszawskim sądem, a także temu sądowi. Andrzej Seremet, Prokurator Generalny
- Uzyskałem zapewnienie od prokuratorów z Łodzi, że horyzont czasowy, o którym może mówić, gdy idzie o zakończenie ich śledztwa to najwcześniej koniec tego roku. Przed zakończeniem śledztwa prokuratura łódzka nie będzie w stanie przekazać całości materiałów prokuratorowi, oskarżającemu przed warszawskim sądem, a także temu sądowi - poinformował Seremet. Wyjaśnił też, że gdyby materiały przekazano wcześniej, mogłoby wówczas dojść do publicznego i jawnego roztrząsania spraw, które ze względu na dobro łódzkiego śledztwa nie powinny być jeszcze ujawniane.
W związku z tym prokurator generalny zaznaczył, że "warszawski proces na razie stoi w miejscu".
Obie wersje "mają nieścisłości"
Semeret przyznał, że "obie wersje, łódzka i warszawska, mają nieścisłości". Uchylił się jednak od odpowiedzi na pytanie, którą ocenia jako bardziej wiarygodną.
Prokuratorzy z łódzkiej i warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej podczas narady, która odbyła się w czwartek w Prokuraturze Generalnej, dyskutowali czy należy wycofać z sądu akt oskarżenia przeciwko Ryszardowi Boguckiemu i Andrzejowi Z. Słowikowi.
W 2009 roku stołeczny prokurator Jerzy Mierzewski oskarżył ich o współudział w zabójstwie i podżeganie do zabójstwa generała Marka Papały. Wtedy też odebrano mu główne śledztwo w sprawie nieustalonych zleceniodawców i zabójców byłego szefa polskiej policji i przekazano do Łodzi. Tamtejsi oskarżyciele na przełomie kwietnia i maja zarzucili zabójstwo Papały Igorowi M. "Patykowi". A to przeczy wersji Mierzewskiego. Jak mówił po spotkaniu Prokurator Generalny Andrzej Seremet w trakcie dyskusji nie zapadła decyzja o cofnięciu aktu oskarżenia przeciwko Boguckiemu i "Słowikowi".
- Warszawska Prokuratura Apelacyjna może zweryfikować swoje stanowisko, ale po zapoznaniu się z materiałami łódzkimi - powiedział tvn24.pl Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratora Generalnego. Dodaje, że przekazywanie materiałów może potrwać nawet kilka miesięcy. - Łódzcy prokuratorzy prowadzą na szeroką skalę zbieranie materiału dowodowego, korzystają także z zagranicznej pomocy prawnej - tłumaczy rzecznik Andrzeja Seremeta.
Nikt nie sprawdził "Patyka"
Igor M. "Patyk" strzelił do generała Marka Papały, bo napadnięty krzyknął, że jest funkcjonariuszem policji, a następnie sięgnął po legitymację, co napastnik uznał za próbę dobycia broni — taka jest wstępna wersja zabójstwa byłego szefa policji, którą przyjęła łódzka Prokuratura Apelacyjna. Bandyta najprawdopodobniej posłużył się pistoletem TT. Rozpoznali go świadkowie.
Według prowadzących postępowanie zabójstwo, do którego doszło 25 czerwca 1998 roku ok. 22.00 przy ul. Rzymowskiego w Warszawie, było nieplanowanym następstwem napadu rabunkowego. Głównym dowodem w sprawie wciąż jest zeznanie nowego świadka koronnego, Roberta P., byłego członka grupy "Patyka". Obecnie prowadzący postępowanie weryfikują wyjaśnienia podejrzanych i zeznania świadków, żeby ustalić co stało się tamtego wieczora.
Jak doszło do przełomu w sprawie? Wynika to m.in. z lektury akt znajdujących się w warszawskim Sądzie Okręgowym i naszych rozmów z osobami znającymi ustalenia śledztwa. — Prokuratorzy dopiero niedawno zaczęli weryfikować zeznania Igora M ( dawniej Igor Ł.). Wpadli na pomysł, że w czasie próby kradzieży "Patyk" nie mógł być sam, więc można przesłuchać jego wspólników. Odnaleźli więc byłych członków jego grupy i tym sposobem dotarli też do Roberta P., obecnie świadka koronnego - mówi jeden z naszych rozmówców. Choć wydaje się to oczywiste, nie zrobiła tego poprzednia, warszawska ekipa śledcza. Do 2009 roku śledztwo prowadził prokurator Jerzy Mierzewski ze stołecznej Prokuratury Apelacyjnej.
Bał się konfrontacji
Dlaczego P. złożył zeznania dopiero kilkanaście lat po zdarzeniu? Nowy świadek tłumaczy śledczym, że wcześniej bał się przyznać do obecności na miejscu zbrodni. Obawiał się, że w konfrontacji ze świadkiem koronnym jakim był "Patyk", zostanie co najmniej wrobiony w zabójstwo, tymczasem starał się za wszelką cenę uniknąć więzienia. Ale co najważniejsze: Do 2010 roku nikt go o to nie zapytał.
Gangsterzy pisali listy
A może Robert P. mści się na Patyku, za to, że ten wcześniej go obciążył swoimi zeznaniami? Faktycznie, Robert P. trafił do więzienia na podstawie zeznań "Patyka". Ale nasz rozmówca zwraca uwagę, że Robert P. nigdy nie groził Igorowi M., nigdy też nie kontaktował się w prokuraturą w sprawie Papały. — To chyba jedyny świadek, którego prokuratura sama znalazła w tej sprawie. Pozostali zgłaszali się sami, najczęściej pisali z aresztów — mówi rozmówca tvn24.pl. A w sprawie, w której został obciążony przez "Patyka" jako jedyny przyznał się do winy i nawet dostał łagodniejszy wyrok.
"Patyk" pogodził się z aresztowaniem
Po zweryfikowaniu zeznań Roberta P. "Patyk" i jego dawni podwładni z bandy trafili do aresztu z zarzutami m.in. o współudział w zabójstwie. Co zaskakujące, Igor M. nie złożył zażalenia na aresztowanie i składa wyjaśnienia. Nie ma także adwokata. Na razie prokuratura weryfikuje jego wersję. Wiadomo jednak, że "Patyk" nie przyznaje się do zabójstwa.
Stara "tetetka" bez tłumika
Z naszych ustaleń wynika, że na razie prokuratura przyjmuje za pewne, że Papała zginął z pistoletu TT o kalibrze 7,62 mm. Strzał padł z odległości pół metra. Pistolet nie był nowy — uszkodzenia lufy z powodu zużycia były na tyle poważne, że gazy prochowe w czasie strzału jeszcze w lufie wydostały się przed pocisk, co znacznie osłabiło prędkość wylotową i tym samym siłę strzału. Można tym tłumaczyć, dlaczego pocisk nie przebił karoserii ani szyby, ale odbił się od niej i upadł na wycieraczkę, gdzie w czasie oględzin został znaleziony przez policyjnego technika. Ofiary napadów "Patyka" zeznawały, że groził im pistoletem. Zeznawali o tym m.in. Holendrzy i Niemcy, którym ukradł on auta.
Nie zbadali prochu
Kolejny pewnik: zabójca nie strzelał z broni z tłumikiem. Skąd to wiadomo? Na zdjęciu wykonanym podczas sekcji na twarzy generała widać fragmenty substancji, które najpewniej są resztkami prochu z lufy pistoletu. Tkwią dość głęboko w okolicy lewej kości jarzmowej twarzy ofiary. Gdyby sprawca użył tłumika, proch nie wydostałby się z lufy. Co szczególnie ważne: nigdy nie zbadano tej substancji. To bardzo poważne niedopatrzenie. Prokuratura przesłuchała już eksperta, który prowadził sekcję, ale ten nie potrafił tego wyjaśnić. Drugi z prowadzących niestety już nie żyje.
Wersja Wietnamczyka
Podstawowa sprawa: "Patyk" zeznaje że był na miejscu. Policja miała już wówczas pełną wiedzę na temat jego grupy. Można było dość dokładnie ustalić z kim organizował kradzieże. Ale nikt nie podjął próby dotarcia do kompanów "Patyka", żeby ich zapytać, czy byli na miejscu zdarzenia i wysłuchać co mają do powiedzenia. Rozmówca tvn24.pl
Warto też wspomnieć, że prokuratura ma zeznania kilku świadków, którzy słyszeli strzał. Wśród nich naocznego świadka zabójstwa — wietnamskiego biznesmena mieszkającego w domu Papały. Śledczy wierzą, bo w przeszłości był on oficerem armii wietnamskiej.
Wietnamczyk, który jest jak dotąd jedynym naocznym świadkiem zbrodni, zeznał, że widział jednego mężczyznę, który podszedł do samochodu Papały. To przeczy wersji łódzkiej prokuratury, według której zabójców było dwóch: prócz Patyka, Mariusz M.
Nie widział wszystkiego
Z naszych ustaleń wynika, że wyjaśnienie znajduje się w dalszych zeznaniach Wietnamczyka. Otóż zeznał on, że krótko po strzale widział żonę generała Papały, która znalazła zwłoki. W tym czasie na parkingu znajdował się jeszcze jeden mieszkaniec bloku, który minął Małgorzatę Papałę, ale Wietnamczyk zarzekał się, że jedyną osobą, jaką widział była pani Papałowa. Okazało się, że widok z okna biznesmena był ograniczony i mógł on widzieć tylko niewielką część parkingu.
Fundamentalne błędy
To właśnie analiza błędów w sprawie zabójstwa generała Papały doprowadziły policję i prokuraturę do zatrzymania „Patyka”. Z naszych ustaleń wynika, że łódzka prokuratura kilka lat temu zaczęła prowadzić postępowanie w sprawie ukrycia notatki na temat udziału w zabójstwie Rafała Kanigowskiego, związanego z "Baraniną", warszawskim przestępcą. W 2010 roku ci sami prokuratorzy zostali poproszeni o zapoznanie się z całością materiału i pogłębienie innych wątków.
Nie sprawdził "Patyka"
W czasie analizy okazało się, że prokurator Mierzewski ( prowadził śledztwo w latach 1998 - 2009) nigdy nie weryfikował prawdziwości słów Igora M., który w 2000 roku niespodziewanie oznajmił śledczym, że był pod blokiem generała Papały. Wskazał na nowe okoliczności zabójstwa — Podstawowa sprawa: "Patyk" zeznaje że był na miejscu. Policja miała już wówczas pełną wiedzę na temat jego grupy. Można było dość dokładnie ustalić z kim organizował kradzieże. Ale nikt nie podjął próby dotarcia do kompanów "Patyka", żeby ich zapytać, czy byli na miejscu zdarzenia i wysłuchać co mają do powiedzenia — mówi osoba znająca sprawę.
Zrobiła to dopiero nowa ekipa. Jak już wspomnieliśmy w efekcie znalazła Roberta P., który opisał przebieg zdarzeń.
Co dalej ze sprawą?
Postanowiliśmy, że na obecnym etapie nie będziemy ujawniać szczegółów postępowania. prok. Jarosław Szubert
Zatrzymanie "Patyka" pod zarzutem zabójstwa Papały doprowadziło do niezwykłej sytuacji: w sądzie kończy się proces, w którym warszawski prokurator Jerzy Mierzewski oskarża Andrzeja Z. ps. Słowik i Ryszarda Boguckiego o współudział w zabójstwie szefa polskiej policji. Tymczasem inna prokuratura zarzuca zabójstwo grupie złodziei samochodów. Obie wersje na pierwszy rzut oka zupełnie się wykluczają.
Uniewinnienie?
Podczas dzisiejszego spotkania u Prokuratora Generalnego śledczy mieli spróbować znaleźć najlepsze wyjście z sytuacji. Opcji jest kilka. Może być np. tak, że obie prokuratury robią swoje: proces Boguckiego i "Słowika" trwa, śledztwo w Łodzi też. Ale ta decyzja oznacza ryzyko, że warszawski sąd uniewinni oskarżonych, a w uzasadnieniu wytknie prokuratorowi, że co najmniej dopuścił do manipulowania śledztwem przez przestępców. A to oznacza porażkę prokuratury. Zręczniej byłoby wykonać unik, i wybrać opcję numer dwa: wycofanie aktu oskarżenia z sądu i drążenie tylko wątku "Patyka". Opcja trzecia, to zabranie śledztwa łódzkim prokuratorom, wycofanie aktu oskarżenia i powierzenie całości ponownie prokuratorowi Mierzewskiemu.
Mają dość prokuratora
Ale ta ostatnia jest najmniej prawdopodobna. Szefostwo prokuratury najwyraźniej jest zniecierpliwione działaniami prokuratora. Kilka miesięcy temu Prokurator Generalny odebrał Mierzewskiemu postępowanie w sprawie więzień CIA i przekazał je do Krakowa. Zostało to odebrane jako wotum nieufności. Sprawa "Patyka" z kolei wiąże się z błędami, które Mierzewski miał popełnić badając zabójstwo Papały. Jest ich sporo i są raczej poważne — wynika z naszych ustaleń.
To jeszcze nie koniec
Zarówno prokurator Mierzewski, jak i prowadzący łódzkie postępowanie prokurator Jarosław Szubert niechętnie rozmawiają z dziennikarzami. — Postanowiliśmy, że na obecnym etapie nie będziemy ujawniać szczegółów postępowania — mówi prok. Szubert. Mierzewski twierdził, że nie zna "rewelacji" łódzkich oskarżycieli. Dodawał, że nie popełnił błędów w śledztwie
Postępowanie w Łodzi jest na razie na wstępnym etapie. I nie wiadomo jak się skończy. Bo doświadczeni śledczy nie wykluczają, że obie wersje mogą jednak mieć coś wspólnego, a z pozoru przypadkowe zabójstwo, może być zaplanowanym zamachem.
Maciej Duda, dziennikarz śledczy tvn24.pl (m.duda2@tvn.pl)
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Fot. P.Molecki/AG