Strony internetowe kandydatów nie powalają na kolana i nie będą miały większego znaczenia w kampanii wyborczej - uważają spece od marketingu politycznego. Dodają jednak, że kampania w Internecie będzie gorąca, a nawet brutalna. - Decydująca walka rozegra się między PiS i PO, ale jej aktorami wcale nie będą politycy. Przynajmniej nie pod swoimi nazwiskami. Anonimowo w sieci można powiedzieć dużo więcej - stwierdzają.
Wydaje się, że wśród 22 kandydatów najlepiej w sieci prezentuje się Andrzej Olechowski. Polityk jest obecny na najważniejszych portalach społecznościowych – Facebooku, Twitterze, Blipie i Naszej-Klasie.
Na oficjalnej stronie internetowej Olechowskiego znajdziemy kalendarz wyborczy, sylwetkę, galerię zdjęć i bloga, którego kandydat prowadzi od początku marca.
Nie obyło się jednak bez wpadek. Strona traci na aktualności. Ostatni wpis został opublikowany sześć dni temu.
- Olechowski zaczął najszybciej, wypada najlepiej ale daleko mu do doskonałości. Jest zbyt moralizatorski – ocenia dr Jacek Wasilewski, adiunkt Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, socjolog specjalizujący się w retoryce dominacji.
Mikroblogi Olechowskiego śledziło do wczoraj około 200 internautów. Na Facebooku obserwuje go blisko 2 tys. użytkowników.
- Olechowski musi jednak pamiętać, że jeśli chce zwrócić na siebie uwagę musi zaproponować w kampanii tematy odbiegające od głównego nurtu – radzi dr Wojciech Jabłoński, specjalista ds. marketingu politycznego. – Anonsowanie i relacjonowanie kolejnych wieców wyborczych jest nudne. To tylko zaśmieca Internet – dodaje Jabłoński.
Kaczyński narzuci temat
Strona Jarosława Kaczyńskiego jest minimalistyczna i sprawia wrażenie przemyślanej. Znajdziemy tu oświadczenie kandydata, w którym mówi o konieczności „kontynuacji dzieła ofiar smoleńskiej tragedii”.
Jest też czytelna instrukcja zbierania podpisów i informacja o poparciu niektórych związków zawodowych.
Problem? Jego strona nie jest jeszcze pozycjonowana w Internecie, bo ruszyła w poniedziałek. - Pamiętajmy, że Jarosław Kaczyński nie miał czasu przygotować się do kampanii – zauważa Wasielewski. A Jabłoński dodaje: - Obóz Jarosława Kaczyńskiego dopiero się moblilizuje. Obok zwolenników PO będzie jednak najbardziej aktywną e-społecznością polityczną przed wyborami.
Retoryka szefa PiS spełnia oczekiwania jego elektoratu. - Jarosław Kaczyński będzie najgroźniejszym rywalem dla Bronisława Komorowskiego. To on narzuci temat kampanii – mówi Jabłoński i doradza prezesowi PiS jak wzbogacić jego stronę internetową. – Powinien wrzucić link do filmu dostępnego na You Tube – „Solidarni 2010”. To wywoła emocje, które ułatwiły Lechowi Kaczyńskiemu wygraną w 2005 roku – dodaje.
Komorowski zagubiony
Po obiecującym starcie zadyszkę złapał sztab Bronisława Komorowskiego. Zaplanowana na prawybory strona jest teraz rzadziej uaktualniania i prezentuje informacje dotyczące pracy Marszałka Sejmu i p.o. prezydenta.
– Komorowski znalazł się w niezręcznej sytuacji. On i jego sztab jeszcze się w niej nie odnalazł. Jest pewne, że kampania Komorowskiego nie będzie dynamiczna – uważa Jabłoński.
- Komorowskiemu nie wypada odnosić się do stylu uprawiania polityki przez Lecha Kaczyńskiego. Nie może też zaatakować PiS. Zrobią to za niego inni – dodaje Wasielewski.
Ostrożność Marszałka Sejmu w mówieniu o prezydenturze widać najwyraźniej w opisie witryny. „Strona oficjalna posła na Sejm” i banerze linkującym do poczty e-mail: „Napisz do posła”.
Atutem strony jest natomiast jej przejrzystość. Internauta od razu zwraca uwagę na rekomendacje Władysława Bartoszewskiego, Tadeusza Mazowieckiego i Lecha Wałęsy.
Napieralski nie ma osobowości
Na tle rywali w walce o prezydencki fotel korzystnie w Internecie wypada przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski. Jest zauważalny na portalach społecznościowych i mikrologach – zwłaszcza na Twitterze i Blipie.
– Ale brak mu środków i osobowości, żeby namieszać w kampanii – ocenia Jabłoński.
- Napieralski i Komorowski to przykłady fatalnego wysławiania się – mówi Wasielewski. – Jeśli chcą publikować w Internecie muszą uważać na błędy ortograficzne, które popełniał na przykład Radek Sikorski – dodaje socjolog.
Sztab Lewicy błyskawicznie zareagował na tragiczną śmierć Jerzego Szmajdzińskiego. W środę oddał do użytku nową stronę internetową Napieralskiego – wizualnie dużo ciekawszą od poprzedniej.
Niewiele do ugrania
Kandydaci cieszący się mniejszym poparciem muszą przekonywać do siebie wyborców przede wszystkim przez Internet.
Zapomina o tym Waldemar Pawlak. – To postać kuriozalna. Z jednej strony przedstawia się jako człowiek infrastruktury. Z drugiej reprezentuje wieś, gminy, starostwa. On nie może wiele ugrać w Internecie – tłumaczy Wasilewski.
Więcej z Internetu czerpią Kornel Morawiecki (mniej niż stu zwolenników na Facebooku) i Janusz Korwin-Mikke. Kandydat UPR od dawna wykorzystuje blog jako platformę prezentowania swoich przekonań politycznych. Ma też dużo więcej aktywnych zwolenników w internecie niż w rzeczywistości.
Na stronie Wolność i Praworządność znajdziemy formularz poparcia. Mimo to Korwin-Mikke ruszył jak dotąd z ubogą w treści stroną prezydentxxi.pl.
Na efekty kampanii w Internecie powinien narzekać Marek Jurek. Jego strona jest w przebudowie, a na Blipie obserwuje go zaledwie trzech internautów. Jurek korzystniej wypada na Facebooku (640 fanów) i Twitterze (blisko 700 obserwujących). Wdaje się w dyskusje z internautami, informuje o udzielonych wywiadach i zbliżających się czatach z internautami.
Tylko na blogu
Najsłabiej pośród kandydatów mających ponad 1 proc. poparcia wypada Andrzej Lepper. Nie zdecydował się dotąd na oficjalną stronę. E-kampanię ograniczył jedynie do wpisów na blogu.
Niemniej cieszy się zainteresowaniem internautów. Wpisy przewodniczącego Samoobrony RP komentuje średnio 150 użytkowników.
- Ich elektorat jest śladowy i kampania w Internecie nie wpłynie na rozszerzenie grupy docelowej. Tacy kandydaci jak Marek Jurek, czy Kornel Morawiecki mają dodatkowy problem. Znaczna część ich wyborców to starsi ludzie, którzy nie korzystają z Internetu – mówi Jabłoński.
Medialne balony
Zdaniem ekspertów kandydaci na prezydenta nie będą prowadzili kampanii negatywnej. - Pretendenci nie będą agresywni. Agresywne będą ich środowiska - tłumaczy Wasilewski. - Spodziewajmy się festiwalu pozorów - dodaje.
Eksperci przewidują, że tegoroczna kampania w Internecie będzie szczególnie brutalna. – Tu będzie można powiedzieć to, czego nie będzie wypadało w telewizji i w gazetach. W Internecie będzie uprawiany „czarny PR”, bo tam trudniej wykryć autorów kampanii negatywnej – mówi Jabłoński.
- Fora internetowe, blogi, prywatne strony, wpisy na Twitterze, Facebooku będą polem do wypuszczania medialnych balonów. Z drugiej jednak strony internauci będą bezlitośnie demaskowali polityków - tłumaczy Wasilewski. I dodaje: – Palikot przed kamerami zostanie zastąpiony przed otoczenie polityczne kandydatów, udzielające się właśnie w sieci.
Maciej Wasielewski, współpraca: Monika Borycka/ ola
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: arch. kandydatów