Płocka prokuratura zamierza wystąpić z wnioskiem o uchylenie immunitetu byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry — dowiedzieli się nieoficjalnie autorzy programu TVN "Kittel/Jabrzyk przedstawiają".
W sprawie chodzi o udostępnienie materiałów śledztwa na temat mafii paliwowej prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Na przełomie 2005 i 2006 roku Ziobro, urzędujący wówczas zaledwie dwa miesiące minister sprawiedliwości, kazał krakowskiemu prokuratorowi Wojciechowi Miłoszewskiemu, żeby ten ujawnił Kaczyńskiemu zeznania świadków. Prezesa PiS zainteresowały szczególnie protokoły przesłuchań Krzysztofa B., byłego polityka związanego z PSL, który mówił prokuratorowi o politykach i oficerach służb specjalnych, którzy mieli nieformalnie kontrolować sektor paliwowo-energetyczny.
Minister podwiózł prokuratora
Ziobro osobiście zawiózł krakowskiego prokuratora do siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie i zostawił go sam na sam z Kaczyńskim. Tam przez ponad dwie godziny Miłoszewski zapoznawał go z aktami sprawy. Udostępnił mu kilkaset stron dokumentów.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła w marcu warszawska Prokuratura Apelacyjna, a następnie przekazała je do prokuratury w Płocku. Postępowanie toczy się w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego i ujawnienia przez niego tajemnicy śledztwa nieuprawnionej osobie.
Szef płockiej prokuratury Waldemar Osowiecki mówi, że decyzja w tej sprawie ma zapaść w połowie tygodnia. — Na razie nie chcę się wypowiadać — mówi tylko prokurator Osowiecki.
To było polecenie służbowe
Z naszych ustaleń wynika, że przesłuchani do tej pory świadkowie, m. in. prokuratorzy z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, zeznali, że to Zbigniew Ziobro wydał Miłoszewskiemu polecenie służbowe, aby ten zapoznał Kaczyńskiego z aktami. Wojciech Miłoszewski nie chciał rozmawiać na temat śledztwa. — Jestem świadkiem, proszę mnie zrozumieć — powiedział.
Prokuratorzy badali, czy Kaczyński był osobą uprawnioną do zapoznawania się z aktami śledztwa, które z mocy kodeksu karnego powinny być tajemnicą. W czasie kiedy doszło do spotkania z Miłoszewskim Kaczyński był posłem i prezesem partii rządzącej. Te funkcje, zgodnie z przepisami, nie uprawniają do zapoznawania się z aktami śledztw.
Ziobro: Kaczyński miał prawo i certyfikat
Były minister sprawiedliwości tłumaczy jednak, że Jarosław Kaczyński miał prawo zapoznać się aktami. Zaprzecza, żeby wydał polecenie służbowe prokuratorowi. — Nie ma żadnego polecenia na piśmie — podkreśla Zbigniew Ziobro. Powołuje się na przepis mówiący, że w szczególnych przypadkach prokurator może ujawnić materiały śledztwa osobom postronnym.
Kiedy w kwietniu radio RMF jako pierwsze podało informację o śledztwie w Płocku, Ziobro wydał oświadczenie w którym tłumaczył m.in., że Kaczyński miał prawo do wglądu w akta, gdyż był wówczas członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego. „Ponadto w tym czasie Jarosław Kaczyński miał decydujący wpływ na program partii rządzącej, również w zakresie bezpieczeństwa i walki ze zorganizowaną przestępczością” — pisał Ziobro. Dodawał też, że Kaczyński posiadał certyfikat bezpieczeństwa dopuszczający do informacji ściśle tajnych.
Rada zajmuje się czym innym
Według przepisów RBN jest organem doradczym Prezydenta RP. Jej zadaniem jest „rozpatrywanie kwestii i wyrażanie opinii dotyczących bezpieczeństwa państwa”. Chodzi m.in. o generalne założenia bezpieczeństwa państwa i kierunki rozwoju Sił Zbrojnych. W zadaniach Rady nie ma mowy, żeby jej członkowie mieli prawo do wglądu do akt poszczególnych śledztw prowadzonych przez prokuraturę. Obecnie członkami RBN są prezes PiS Jarosław Kaczyński, oraz ministrowie jego rządu: była szefowa MSZ Anna Fotyga i były szef MON Aleksander Szczygło. Sekretarzem RBN jest szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysław Stasiak.
Źródło: TVN24, tvn24.pl