Beata Mazurek poinformowała w sobotę na Twitterze, że wobec konstytucyjnych ministrów i sekretarzy stanu z rządu Beaty Szydło, którzy nie zwrócą wypłaconych im nagród, zostaną wyciągnięte konsekwencje. Słowa rzeczniczki PiS komentował między innymi Jakub Stefaniak, rzecznik PSL. Ocenił, że Mazurek "sama wkopała swoich kolegów", przyznając w ten sposób, że "nie chcą oddawać nagród".
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński oznajmił na czwartkowej konferencji prasowej, że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu, którzy są politykami, przekażą swoje nagrody na Caritas. Według oświadczenia organizacji gest PiS nie był z nią konsultowany.
Do tej pory o przekazaniu pieniędzy poinformował wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker, który na piątkowej konferencji prasowej pokazał potwierdzenie przelewu bankowego na kwotę 34,162 złotych, które mają trafić na Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Poinformował, że darowizny nie będzie odpisywał od podatku.
O przekazaniu nagrody poinformował też wiceminister sportu i turystyki Jarosław Stawiarski. Z opublikowanego na Facebooku oświadczenia wynika, że na konto Caritas Archidiecezji Lubuskiej wpłacił ponad 45 tysięcy złotych.
Mazurek: będą konsekwencje
W sobotę rzeczniczka PiS Beata Mazurek napisała na Twitterze, że "w sprawie nagród sprawa jest oczywista i jasna: mają być zwrócone do połowy maja". "Będą konsekwencje dla tych, którzy tego nie zrobią" - zaznaczyła.
Ws.nagród sprawa jest oczywista i jasna: mają być zwrócone do połowy maja.Bedą konsekwencje dla tych, którzy tego nie zrobią.
— Beata Mazurek (@beatamk) 7 kwietnia 2018
"Sama wkopała kolegów"
Wpis rzeczniczki PiS komentował w poniedziałek w Sejmie Jakub Stefaniak, rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Beata Mazurek sama wkopała swoich kolegów, bo komunikując, że mają oddać nagrody, a jeśli nie, to będą wyciągnięte konsekwencje, sama przyznała, że oni (ministrowie - red.) nie chcą tych nagród oddawać - mówił.
Stefaniak stwierdził że "nie ma żadnego końca tej PiS-owskiej afery". - Próbują teraz zamydlić obraz, ale nikt nie da się na to nabrać - dodał.
- Trzeba powiedzieć jedno: to są drobne cwaniaczki. Oni doskonale wiedzą, że drugiej szansy nie będą już mieli, dlatego próbują wydoić, ile tylko wlezie - ocenił rzecznik PSL.
"Działamy tak jak oczekuje społeczeństwo"
Do zwrotu nagród przez ministrów odniósł się też marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
Jak przekonywał w poniedziałek, "nie ma nic złego w tym, że my działamy tak, jak oczekuje społeczeństwo".
- Społeczeństwo oczekuje również większych wynagrodzeń. W przyszłości będziemy równolegle podwyższać wynagrodzenia nie tylko parlamentarzystom, ale również Polakom, którzy na to czekają - zapowiedział marszałek Senatu.
"Kolejny przekręt"
Zdaniem Jana Grabca, rzecznika prasowego Platformy Obywatelskiej, "cały numer z wpłatą na Caritas wymyślono po to, żeby po raz drugi dokonać przekrętu".
- Pierwszy przekręt to jest wypłata nienależnych nagród pod stołem, po cichu, a druga kwestia to darowizna na cele charytatywne realizowane przez instytucję kościelną, co oznacza możliwość odliczenia tej darowizny od podstawy opodatkowania. Jeśli ktoś dostał 50 tysięcy nagrody i wpłaci ją na Caritas, to wróci do niego 16 tysięcy z budżetu państwa - tłumaczył Grabiec.
Według rzecznika PO "wpłacanie na cele charytatywne jest działalnością zbożną, ale nie ma nic wspólnego z oddaniem nienależnie pobranych nagród". - Te nagrody powinny wrócić do podatników - podkreślił.
"Nie tylko są tacy sami, ale gorsi"
Sprawę nagród skomentowała również Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesnej.
Jak stwierdziła, "najbardziej uderzające" w przyznaniu nagród członkom rządu Beaty Szydło jest to, że Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów "z hasłami umiaru". - Z hasłami, że będą zupełnie inni, że nie idą dla kasy, tylko wyższych wartości - stwierdziła. Jak podkreśliła, "okazało się, że nie tylko są tacy sami, ale gorsi".
- Bo dotychczas żaden premier sam sobie nie przyznał nagrody, Beata Szydło była pierwsza - dodała.
- Polacy już zobaczyli panią premier Beatę Szydło stojącą na mównicy i krzyczącą "należy nam się". Tego się nie da "odzobaczyć" - podsumowała Lubnauer.
Kontrowersyjne nagrody
W grudniu ubiegłego roku w odpowiedzi na interpelację PO w sprawie nagród przyznanych członkom Rady Ministrów wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot przedstawił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r.
Z tabeli wynika, że nagrody dostało 21 konstytucyjnych ministrów - od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).
Informacja o nagrodach wywołała oburzenie opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też "konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.
W marcu decyzji o przyznaniu nagród w Sejmie broniła była premier Beata Szydło. Powiedziała wówczas, że "ministrowie, wiceministrowie w rządzie PiS, otrzymywali nagrody za ciężką uczciwą pracę", a "te pieniądze się im po prostu należały".
Autor: ads//kg/kwoj / Źródło: tvn24