"Beata Mazurek sama wkopała swoich kolegów"

Mazurek sama wkopała swoich kolegów
"Mazurek sama wkopała swoich kolegów"
Źródło: tvn24

Beata Mazurek poinformowała w sobotę na Twitterze, że wobec konstytucyjnych ministrów i sekretarzy stanu z rządu Beaty Szydło, którzy nie zwrócą wypłaconych im nagród, zostaną wyciągnięte konsekwencje. Słowa rzeczniczki PiS komentował między innymi Jakub Stefaniak, rzecznik PSL. Ocenił, że Mazurek "sama wkopała swoich kolegów", przyznając w ten sposób, że "nie chcą oddawać nagród".

Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński oznajmił na czwartkowej konferencji prasowej, że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu, którzy są politykami, przekażą swoje nagrody na Caritas. Według oświadczenia organizacji gest PiS nie był z nią konsultowany.

Do tej pory o przekazaniu pieniędzy poinformował wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker, który na piątkowej konferencji prasowej pokazał potwierdzenie przelewu bankowego na kwotę 34,162 złotych, które mają trafić na Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Poinformował, że darowizny nie będzie odpisywał od podatku.

O przekazaniu nagrody poinformował też wiceminister sportu i turystyki Jarosław Stawiarski. Z opublikowanego na Facebooku oświadczenia wynika, że na konto Caritas Archidiecezji Lubuskiej wpłacił ponad 45 tysięcy złotych.

"Nikt, kto oddaje pieniądze, się nie cieszy"

"Nikt, kto oddaje pieniądze, się nie cieszy"

Mazurek: będą konsekwencje

W sobotę rzeczniczka PiS Beata Mazurek napisała na Twitterze, że "w sprawie nagród sprawa jest oczywista i jasna: mają być zwrócone do połowy maja". "Będą konsekwencje dla tych, którzy tego nie zrobią" - zaznaczyła.

"Sama wkopała kolegów"

Wpis rzeczniczki PiS komentował w poniedziałek w Sejmie Jakub Stefaniak, rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego.

- Beata Mazurek sama wkopała swoich kolegów, bo komunikując, że mają oddać nagrody, a jeśli nie, to będą wyciągnięte konsekwencje, sama przyznała, że oni (ministrowie - red.) nie chcą tych nagród oddawać - mówił.

Stefaniak stwierdził że "nie ma żadnego końca tej PiS-owskiej afery". - Próbują teraz zamydlić obraz, ale nikt nie da się na to nabrać - dodał.

- Trzeba powiedzieć jedno: to są drobne cwaniaczki. Oni doskonale wiedzą, że drugiej szansy nie będą już mieli, dlatego próbują wydoić, ile tylko wlezie - ocenił rzecznik PSL.

"Działamy tak jak oczekuje społeczeństwo"

Do zwrotu nagród przez ministrów odniósł się też marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

Jak przekonywał w poniedziałek, "nie ma nic złego w tym, że my działamy tak, jak oczekuje społeczeństwo".

- Społeczeństwo oczekuje również większych wynagrodzeń. W przyszłości będziemy równolegle podwyższać wynagrodzenia nie tylko parlamentarzystom, ale również Polakom, którzy na to czekają - zapowiedział marszałek Senatu.

"Kolejny przekręt"

Zdaniem Jana Grabca, rzecznika prasowego Platformy Obywatelskiej, "cały numer z wpłatą na Caritas wymyślono po to, żeby po raz drugi dokonać przekrętu".

- Pierwszy przekręt to jest wypłata nienależnych nagród pod stołem, po cichu, a druga kwestia to darowizna na cele charytatywne realizowane przez instytucję kościelną, co oznacza możliwość odliczenia tej darowizny od podstawy opodatkowania. Jeśli ktoś dostał 50 tysięcy nagrody i wpłaci ją na Caritas, to wróci do niego 16 tysięcy z budżetu państwa - tłumaczył Grabiec.

Według rzecznika PO "wpłacanie na cele charytatywne jest działalnością zbożną, ale nie ma nic wspólnego z oddaniem nienależnie pobranych nagród". - Te nagrody powinny wrócić do podatników - podkreślił.

Wpłaty na Caritas wymyślono żeby dokonać przekrętu

"Wpłaty na Caritas wymyślono, żeby dokonać przekrętu"

"Nie tylko są tacy sami, ale gorsi"

Sprawę nagród skomentowała również Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesnej.

Jak stwierdziła, "najbardziej uderzające" w przyznaniu nagród członkom rządu Beaty Szydło jest to, że Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów "z hasłami umiaru". - Z hasłami, że będą zupełnie inni, że nie idą dla kasy, tylko wyższych wartości - stwierdziła. Jak podkreśliła, "okazało się, że nie tylko są tacy sami, ale gorsi".

- Bo dotychczas żaden premier sam sobie nie przyznał nagrody, Beata Szydło była pierwsza - dodała.

- Polacy już zobaczyli panią premier Beatę Szydło stojącą na mównicy i krzyczącą "należy nam się". Tego się nie da "odzobaczyć" - podsumowała Lubnauer.

Okazało się że nie tylko są tacy sami ale gorsi

"Okazało się, że nie tylko są tacy sami, ale gorsi"

Kontrowersyjne nagrody

W grudniu ubiegłego roku w odpowiedzi na interpelację PO w sprawie nagród przyznanych członkom Rady Ministrów wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot przedstawił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r.

Z tabeli wynika, że nagrody dostało 21 konstytucyjnych ministrów - od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).

Informacja o nagrodach wywołała oburzenie opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też "konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.

W marcu decyzji o przyznaniu nagród w Sejmie broniła była premier Beata Szydło. Powiedziała wówczas, że "ministrowie, wiceministrowie w rządzie PiS, otrzymywali nagrody za ciężką uczciwą pracę", a "te pieniądze się im po prostu należały".

Autor: ads//kg/kwoj / Źródło: tvn24

Czytaj także: