Powodziowe fale kulminacyjne na największych polskich rzekach zbliżają się do morza. Do Bałtyku wpadną setki tysięcy ton brudnej, zanieczyszczonej wody. Czy mieszkańcy Pomorza mają się czego obawiać? Sprawdzał to reporter TVN24.
- Woda już jest powodziowa, taka mętna, jakby glinę rozpuścić w wiadrze - przyznaje patrząc na Wisłę Tadeusz Lamapart, rybak z Mikoszewa. - Jest brunatna, a będzie jeszcze ciemniejsza - dodaje. Jak mówi, on i inni mieszkańcy nadmorskich miejscowości, właśnie brudnej wody z rzek obawiają się najbardziej. - Największym zagrożeniem to jest ten syf, jak to pójdzie na plaże - mówi.
O tym, że zagrożenie jest realne, mówi także prof. Jacek Namieśnik, dziekan wydziału chemicznego Politechniki Gdańskiej. - To jest bardzo duże zagrożenie, ponieważ każda rzeka, a zwłaszcza te duże, jak Wisła czy Odra transportują wszystkie zanieczyszczenia ze zlewni do Morza Bałtyckiego, oprócz tego dochodzi to wszystko, co się wymywa z pól - mówi. Do Bałtyku spłyną m.in. tony śmieci, szczątki zwierząt, chemikalia. Część z nich może osadzić się na plażach.
Dobrej myśli jest jednak Jacek Jaworski, marynarz z Gdańska. - Myślę, że ruch morza zabierze to dalej. W pierwszej chwili może będzie jakieś skupienie zanieczyszczeń, ale potem to się wszystko wymiesza. Morze sobie z tym poradzi - uspokaja.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Polska i Świat