Przyjechał do Torunia, aby miło spędzić czas, a stracił samochód. Mężczyzna prawdopodobnie nie zaciągnął hamulca ręcznego i auto stoczyło się do Wisły. Materiał magazynu "Polska i Świat".
To miał być romantyczny wieczór w Toruniu. Wojciech Tabaka przyjechał swoim autem z dziewczyną i koleżanką z Gdańska na kolację. Gdy wrócił na parking, okazało się, że samochód zniknął. Mężczyzna wyruszył na poszukiwania.
"Nie wierzę, że to się mogło zdarzyć"
Pojazd najprawdopodobniej stoczył się z parkingu, przejechał przez jezdnię, pokonał bulwar i wpadł do wody. - Mamy już informację, że ktoś widział auto płynące rzeką - mówi Wioletta Dąbrowska z Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.
Auta w Wiśle do tej pory pory nie udało się jednak odnaleźć, a akcję na razie przerwano. - To jest tak dziwna historia, że ja do tej pory nie wierzę, że to się mogło zdarzyć - mówi Wojciech Tabaka.
Wysoka grzywna
Za akcję poszukiwawczą kierowca zatopionego auta będzie musiał zapłacić. Do tego może dostać karę - za to, że nie zaciągnął hamulca ręcznego. Czy tak było, sprawdzi policja. - Kierowcy może grozić wysoka grzywna: do trzech tysięcy złotych - wyjaśnia Dąbrowska.
Autor: kło/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24