Prace nad zbudowaniem nowych okrętów dla powoli dogorywającej marynarki wojennej są nieustannie odsuwane w czasie. Coraz głośniej mówi się natomiast o kupieniu kolejnych używanych, które mniejszym kosztem pozwolą załatać dramatyczne braki. Jak powiedział w Sejmie przedstawiciel Biura Bezpieczeństwa Narodowego, są prowadzone "zaawansowane prace" nad kupieniem dwóch australijskich fregat typu Adelaide.
Mówił o tym w czwartek dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi BBN generał brygady Jarosław Kraszewski podczas sejmowej komisji obrony. Przedstawiciele Biura prezentowali posłom opublikowaną przez siebie w lutym Strategiczną Koncepcją Bezpieczeństwa Morskiego. Zawarto w niej postulat, aby skoncentrować się na większych okrętach niż dotychczas - fregatach zamiast korwet, które formalnie chce budować MON.
W tym kontekście generał Kraszewski stwierdził: "W tej chwili wiem, że są bardzo zaawansowane prace związane z pozyskaniem fregat typu Adelaide z Australii". Do tej deklaracji nie odnieśli się przedstawiciele MON obecni na komisji, a samo ministerstwo dotychczas nie komentowało tego pomysłu. Na razie opisywano go głównie w mediach branżowych, opierając się na nieoficjalnych doniesieniach.
Poważna zmiana kursu
Oficjalnie MON trzyma się sformułowanego jeszcze za rządów PO Programu Modernizacji Technicznej, który zakłada budowę szeregu zupełnie nowych okrętów dla MW. Największymi jednostkami nawodnymi i filarem floty mają być trzy korwety Miecznik. Moment rozpoczęcia ich budowy już kilka razy odwlekano w czasie i względem pierwotnych zapowiedzi cały program jest opóźniony już o cztery lata. Obecnie MON przewiduje dostawy okrętów w latach 2022-2024. W oficjalnych planach nie ma natomiast mowy o zakupie używanych fregat, które w sposób oczywisty musiałyby dublować zadania wyznaczone Miecznikom. Jest bardzo prawdopodobne, że jeśli Polska zdecyduje się na opcję australijską, a to będzie to oznaczało odłożenie pomysłu budowy nowych korwet wielozadaniowych na bliżej nieokreśloną przyszłość. Jak zaznacza Dawid Kamizela z miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa", fregaty Adelaide mogłyby być świetnym uzupełnieniem Mieczników, bo mogłyby zapewnić im silną obronę przeciwlotniczą, której te bardzo potrzebują.
Nie wiadomo jednak, czy MON zdecyduje się na taki krok, będący zdecydowanym odejściem od czynionych od wielu lat planów. Portal tvn24.pl wysłał do ministerstwa pytania w tej sprawie, ale na razie pozostają one bez odpowiedzi. Warto jednak zawczasu przybliżyć potencjalną ofertę australijską, bo jak wynika z deklaracji przedstawiciela BBN, jest ona poważnie rozważana. Jak dodaje Kamizela, obecnie to może być właściwie jedyna atrakcyjna oferta sprzedaży używanych okrętów tej klasy na świecie. - Przespaliśmy dwie dobre okazje w postaci fregat brytyjskich i holenderskich. Jeszcze kilka lat temu był większy wybór, ale po Krymie (rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2014 roku - red.) państwa nie są już tak skore pozbywać się stosunkowo nadal nowoczesnych okrętów - mówi ekspert.
Wyglądają jak stare, ale dużo mogą
Australia nie ma jednak wyboru, bo buduje znacznie większe i silniejsze niszczyciele typu Hobart, na które mają się przesiąść załogi z fregat Adelaide. Australijczycy nie będą w stanie utrzymywać obu typów okrętów i około 2020-2022 roku będą musieli pozbyć się tych starszych jednostek. Analizowanie możliwości ich zakupu przez Polskę byłoby więc jak najbardziej na miejscu. Po okręty może się ustawić kolejka chętnych.
Konkretnie chodzi o dwie używane australijskie fregaty typu Adelaide - HMAS Melbourne i HMAS Newcastle zbudowane na przełomie lat 80. i 90. To zmodyfikowane amerykańskie fregaty typu Oliver Hazard Perry. Dwie takie już od kilkunastu lat służą w marynarce wojennej - ORP Kościuszko i ORP Pułaski. Okręty australijskie, choć formalnie są tylko o około dekadę nowsze od tych sprowadzonych do Polski z USA, to przeszły gruntowną modernizację w ubiegłej dekadzie i z tego powodu są potencjalnie atrakcyjnym zakupem. Ogólnie rzecz biorąc, są bardzo podobne do jednostek, na których pływają Polacy. Przesiadka na nowe-stare okręty byłaby więc stosunkowo łatwa i umożliwiała wykorzystanie w pełni już posiadanych doświadczonych kadr. Jednocześnie ze względu na przeprowadzoną modernizację, jednostki typu Adelaide są w znacznie lepszym stanie technicznym i dysponują istotnie silniejszym uzbrojeniem. - Z wyglądu są bardzo podobne, ale nie da się porównywać ich możliwości do tych oferowanych przez nasze obecne fregaty - mówi Kamizela. Dodaje, że te australijskie mogą nawet więcej niż dopiero planowane nowe Mieczniki. Mają znacznie silniejsze uzbrojenie przeciwlotnicze czy przeciwpodwodne. Mają też więcej miejsca na śmigłowiec.
Głównym celem przeprowadzonej w poprzedniej dekadzie modernizacji było właśnie zwiększenie siły uzbrojenia przeciwlotniczego fregat i ogólnie unowocześnienie systemów elektronicznych, które datowały się na lata 80. Jak wylicza Kamizela, wymieniono sonary, radary, dodano nową wyrzutnię rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgu, umożliwiono stosowanie nowszych rakiet średniego zasięgu i nowy system obrony bardzo krótkiego zasięgu.
- Na Bałtyku praktycznie nie ma takich okrętów - mówi Kamizela. Porównywalną lub większą siłą ognia dysponuje tylko kilka fregat niemieckich i duńskich. Co najważniejsze, na Bałtyku, który jest stosunkowo mały, silna obrona przeciwlotnicza ma bardzo duże znaczenie, bo inaczej okręty staną się łatwym łupem dla samolotów bazujących na lądzie. Natomiast obecnie marynarka wojenna praktycznie nią nie dysponuje, wobec czego fregaty Adelaide byłyby ważnym wzmocnieniem.
Marynarka bardzo potrzebuje nowości
Kluczową kwestią pozostaje to, ile pieniędzy będą chcieli za swoje nadal stosunkowo nowoczesne okręty Australijczycy. Ważną kwestią jest też to, w jakim realnie stanie się dwie najnowsze fregaty typu Adelaide, które mają być przedmiotem rozmów. Jest bardzo prawdopodobne, że w znacznie lepszym niż te obecnie posiadane przez Polskę. - Zostały nie tylko zbudowane później, ale też stały kilka lat w stoczni podczas modernizacji - mówi Kamizela.
Ogólnie rzecz biorąc, australijskie fregaty mogą być atrakcyjną ofertą dla Polski. Zwłaszcza wobec niekończących się problemów z budową zupełnie nowych okrętów i tego, że zdecydowana większość tych obecnie posiadanych jest już bardzo stara i koniecznie wymagają zastępstwa. Idealne byłoby zbudowanie zupełnie nowych i równie silnych jednostek, ale takich planów nie ma.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: US Navy