Prezydent USA musi mieć możliwość natychmiastowego wydania rozkazu do działania amerykańskim siłom strategicznym. Nawet podczas podróży po świecie. Zawsze podąża za nim oficer z tak zwaną atomową walizką. Prawdopodobnie nie inaczej jest w Warszawie. Żołnierza z charakterystyczną czarną walizką uchwyciły kamery na Zamku Królewskim.
Oficer z czarną walizką, bardzo przypominającą tę nazywaną w USA "futbolówką" (nie wiadomo do końca, skąd wzięła się ta nazwa), przeszedł przed dziennikarzami nagrywającymi przywitanie Donalda Trumpa przez Andrzeja Dudę. Gdy obaj prezydenci wymienili uściski dłoni i przeszli do pokoju obok w celu odbycia rozmowy w cztery oczy, za nimi podążyło kilkudziesięciu doradców. W korowodzie ludzi w marynarkach niosących różne teczki, walizki i plecaki przewinął się jeden odstający od tego grona umundurowany na galowo oficer lotnictwa wojskowego USA (USAF). W jego ręku widać sporych rozmiarów czarną walizkę. Za prezydentem USA zawsze podąża taki wyselekcjonowany człowiek (ten obecny wywołał małą aferę w lutym, kiedy pozował do selfie z gośćmi w rezydencji prezydenta).
W momencie wybuchu ewentualnego kryzysu ma mu dać możliwość skontaktowania się dowództwem sił strategicznych i wydania rozkazu użycia broni jądrowej. Wszystko, czego potrzeba do tej czynności, mieści się we wspomnianej czarnej walizce, nazywanej potocznie "atomową walizką" lub właśnie "futbolówką". Z zewnątrz jest skórzana, ale w środku kryje się wzmocniona metalowa obudowa. Co dokładnie stanowi jej zawartość, jest tajne, jednak ma nie przypominać tego, co można zobaczyć na filmach sensacyjnych. Więcej o "atomowej walizce" pisaliśmy kilka miesięcy temu, kiedy kamery nagrały oficera niosącego ją na pokładzie lotniskowca, który odwiedził Trump.
Autor: mk/ja/jb / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24