Widziałam przemoc policji w stosunku do demonstrujących pokojowo ludzi - mówiła w "Faktach po Faktach" posłanka Magdalena Biejat (Lewica), która była w piątek na proteście na Krakowskim Przedmieściu. - Policja nie zgodziła się na aresztowanie osoby, która dobrowolnie oddawała się w ich ręce. Zamiast tego na oczach tłumów dokonali siłowego, pokazowego zatrzymania - dodała. Poseł Michał Wypij (Porozumienie) powiedział, że z tego co słyszał, chodziło o doprowadzenie pana Michała, a nie pani Małgorzaty. - To sąd zdecydował o doprowadzeniu pana Michała i policja miała wykonać swój obowiązek - stwierdził.
W piątek przed siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii w Warszawie odbył się protest przeciwko decyzji sądu o dwumiesięcznym areszcie dla Margot z kolektywu Stop Bzdurom, która jest podejrzana o uszkodzenie furgonetki z homofobicznymi hasłami i atak na jej kierowcę. Protest przeniósł się później na Krakowskie Przedmieście w pobliże pomnika Chrystusa, gdzie doszło do przepychanek z policjantami. Funkcjonariusze zatrzymali 48 osób. Wszyscy usłyszeli zarzuty i do niedzieli opuścili komendy.
"Widziałam przemoc policji w stosunku do demonstrujących pokojowo ludzi"
Goście "Faktów po Faktach" Magdalena Biejat (Lewica) oraz wiceszef klubu PiS Michał Wypij (Porozumienie) skomentowali te wydarzenia. Posłanka Lewicy była obecna podczas protestów na Krakowskim Przedmieściu.
- Widziałam przede wszystkim przemoc policji w stosunku do demonstrujących pokojowo ludzi, widziałam nieprofesjonalne zachowanie policji. Ja byłam od samego początku do samego końca przy tych wydarzeniach. Pojawiłam się najpierw pod siedzibą kampanii przeciw homofobii, w której była pani Małgorzata, na którą został wydany nakaz aresztowania tymczasowego - powiedziała.
"Dokonali siłowego, pokazowego zatrzymania, pakując panią Małgorzatę do nieoznakowanego samochodu"
Poseł Biejat zaznaczyła, że była "świadkiem tego, jak pani Małgorzata w sposób absolutnie odpowiedzialny i rozsądny chciała oddać się w ręce policji". - Policja nie zgodziła się na to. Policja nie aresztowała jej zanim pojawiły się jakiekolwiek napięcia - mówiła. - Na miejscu byli ludzie, którzy chcieli okazać tylko swoją solidarność, tylko patrzeć władzy na ręce, może nakręcić kamerą jakieś zachowania nieprawidłowe. Wszystko odbywało się w zupełnie spokojnej atmosferze - oceniła.
- Policja nie zgodziła się na aresztowanie osoby, która dobrowolnie oddawała się w ich ręce. Zamiast tego pozwolili, żeby tłum ludzi, który coraz bardziej gęstniał, przeszedł na Krakowskie Przedmieście i tam na oczach tłumów dokonali siłowego, pokazowego zatrzymania, pakując panią Małgorzatę do nieoznakowanego samochodu na oczach wszystkich, którzy tam stali - relacjonowała. - Następnie w sposób brutalny łapali przypadkowych przechodniów, łapali uczestników demonstracji, którzy zachowywali się pokojowo. Jeżeli stawiali jakiś opór, to był to opór bierny, doprowadzili w sposób głęboko nieprofesjonalny do wielkiej eskalacji napięć i wielkiej eskalacji konfliktu. Zaczęli po prostu wyłapywać obywateli - dodała.
"Odpowiedzialność za to, co się wydarzyło, spoczywa tylko i wyłącznie na policji"
Magdalena Biejat podkreśliła, że "obowiązkiem policji jest dbanie o bezpieczeństwo wszystkich obywatelek i obywateli, a nie bieganie za młodymi ludźmi i pakowanie ich bez powodu do samochodów, a potem wywożenie w nieznanym kierunku". - Później spędziliśmy całą noc wraz z działaczami, z adwokatami, z innymi posłami i posłankami, szukając osób, gdyż policja nie udzielała informacji ani bliskim ani posłom ani pełnomocnikom - mówiła.
- Policja zachowała się w sposób nieodpowiedzialny, nieprofesjonalny, doprowadzając - moim zdaniem - dość celowo do eskalacji tej sytuacji i cała odpowiedzialność za to, co się wydarzyło, spoczywa tylko i wyłącznie na policji - skomentowała.
"Trzymaliśmy legitymację cały czas w ręku. Nie baliśmy się"
Jak mówiła, posłowie byli tam "z legitymacjami w ręku jako obserwatorzy tego zgromadzenia i po to, żeby zagwarantować, że policja będzie zachowywała się odpowiedzialnie". - Trzymaliśmy legitymację cały czas w ręku. Nie baliśmy się. Rzeczywiście doszło do przepychanek, rzeczywiście nie zawsze ta legitymacja była od razu widoczna. Część z nas zostało poturbowanych w tym czasie, natomiast to nie jest najważniejsze. Najważniejsze było bezpieczeństwo obywateli. My jesteśmy chronieni immunitetem, nas on mimo wszystko nadal chroni, naszym obowiązkiem było stać po stronie obywateli - powiedziała.
- Musimy okazywać solidarność z wszystkimi, którzy walczą o to, żeby władza nie represjonowała ludzi, żeby władza nie szykanowała mniejszości - dodała.
Wypij: tam nie ma żadnej pani Małgorzaty, tam jest pan Michał
Zdaniem posła Wypija, to, co powiedziała poseł Biejat, kłóci się z tym, co mówił rzecznik policji. - Ponieważ z tego co słyszałem, chodziło przede wszystkim o doprowadzenie pana Michała, a nie pani Małgorzaty. Tam nie ma żadnej pani Małgorzaty, tam jest pan Michał. To sąd zdecydował o doprowadzeniu pana Michała i policja miała wykonać swój obowiązek - stwierdził.
Według niego, "w takich miejscach polityków być nie powinno, ponieważ to bardziej eskaluje emocje". - Ja nie rozumiem po co obecność posłów Lewicy - dodał.
- Jeżeli w tym przypadku, przy nagromadzeniu tak wielu emocji doszło do jakiegoś zachowania, które jest nieprofesjonalne ze strony policji, powinno dojść do stosownych wyjaśnień. Jednak jeżeliby się okazało, a tak przynajmniej twierdzi policja, że te zachowania agresywne były ze strony tych osób, które jak rozumiem solidaryzowały się z panem, który za swoje chuligańskie i przemocowe zachowania miał zostać doprowadzony, to przyznam szczerze, jestem zaskoczony - mówił. - Tu nie chodzi o kwestie poglądów, każda osoba, która decyduje się na przemoc wobec drugiego człowieka musi podlegać takim samym zasadom - powiedział.
- Nie wiem dlaczego doszło do takiej akcji, że ktoś próbował się solidaryzować z człowiekiem, który wykazał się przemocą wobec drugiego człowieka. Nie wiem na czym ma polegać ta solidarność - skomentował.
Źródło: TVN24