Mamy do czynienia z narracją historyczną, a narracja to nie jest opis rzeczywistości, tylko program operacyjny do budowania świadomości pozahistorycznej, w tym wypadku do budowania wspólnoty polskiej - mówił w czasie debaty w ramach "Areny Idei" reżyser, pisarz i publicysta Andrzej Saramonowicz. Dodał, że dlatego właśnie "buduje się poszczególne fragmenty, które nie pasują do rzeczywistości z tamtych czasów, a pasują do rzeczywistości dzisiejszej".
Czy Polacy lubią swoją historię? - na to pytanie odpowiadali goście "Areny Idei" podczas debaty zorganizowanej w bibliotece Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.
W dyskusji udział wzięli: Marek Lasota - historyk, samorządowiec, dyrektor Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, Robert Makłowicz - dziennikarz, znawca historii i kultury kulinarnej , Andrzej Saramonowicz - reżyser, pisarz, publicysta, a także ksiądz Alfred Wierzbicki - teolog, etyk i publicysta.
- Można lubić coś, co się zna. Zaczynam mieć wątpliwości, czy Polacy znają swoją historię - mówił Marek Lasota. Zaznaczył jednocześnie, że trzeba rozróżnić, co rozumiemy pod pojęciem "historia", a co pod pojęciem "pamięć".
Lasota mówił o tym, że trzeba odpowiedzieć na pytanie, co Polacy rzeczywiście lubią: historię czy pamięć, którą intensywnie w ostatnim czasie kultywują. Dodał, że żyjemy w kulturze pamięci, ale - jak mówił, nie jest to proces, który ma miejsce jedynie w Polsce, a na pewno w całej Europie, jeśli nie na całym świecie.
Zaznaczył, że "historię - pisaną małą literą - zaczynają tworzyć nie badacze i historycy, a my wszyscy".
- My ją opowiadamy sobie. Kultywując pamięć, tworzymy pewne obrazy tej historii, niestety wybiórczo. Istota problemu polega na tym, czy Polacy kochają swoją opowieść o naszej przeszłości, czy historię jako naukę, która jest w istocie bezduszna i czasem bezlitosna - wskazywał.
"Historia Polski jest historią wielu religii, wielu narodów i wielu kultur"
Robert Makłowicz stwierdził, że "Polacy kochają to, co uważają za swoją historię". - Historia to coś znacznie bardziej skomplikowanego niż zbiór sloganów, którym się posługujemy doraźnie, czasem zupełnie bezrefleksyjnie - podkreślił.
Według Makłowicza, podstawowym błędem w podejściu do naszej historii jest "zapominanie o fakcie, że historia Polski, a zarazem historia Rzeczypospolitej jest historią wielu religii, wielu narodów i wielu kultur".
- Rzeczpospolita od czasów unii narodów była swojego rodzaju "commonwealthem" (odniesienie do Wspólnoty Narodów - red.), dzięki temu powstało tutaj imperium, które jako jedyne zdobyło Moskwę, jako jedyne w niej długo siedziało. Nikomu innemu nie udało się tego dokonać - mówił.
- Komuniści dokonali tego, co wyśnili sobie endecy: stworzyli państwo niemal monoetniczne i monoreligijne. My cały czas o historii myślimy w kategorii tylko naszej narodowości, zapominając o tej składowej. To podstawowy błąd w myśleniu o historii, bo wypiera to elementy, które nam do tej mono-układanki nie pasują - dodał dziennikarz.
Zdaniem Makłowicza, "myślimy o historii w kategoriach nowoczesnego pojęcia narodu, który został stworzony na przełomie XIX i XX wieku". - I na tej zasadzie w czytankach dla dzieci mamy Kopernika jako wybitnego Polaka, a to kompletny absurd, bo Kopernik nie mówił słowa po polsku. Dzielnie stawał w obronie Rzeczypospolitej, ale nie był etnicznym Polakiem - mówił.
Andrzej Saramonowicz zauważył, że "trzeba się zastanowić, co rozumiemy przez historię, bo bez jej zdefiniowania nie będziemy wiedzieli, o czym mówimy". Przytoczył trzy sposoby definiowania. Jak mówił, pierwszy to "nauka o przeszłości i próba jej opisania i interpretacji".
- Ona [interpretacja - red.] dokonuje się poprzez działania historyków, ale nie dokonuje się w spontanicznych przejawach. Jej podstawą jest metodyka pracy, badania źródeł i ich analiza, a także intelektualna postawa, która mówi, że historyk powściąga swój światopogląd i próbuje znaleźć jakiś sposób systematyzacji dziejów po to, żeby wyłoniły się z chaosu. Tak rozumiana historia nie jest w ogóle znana Polakom - zauważył.
Drugim sposobem definiowania historii - według Saramonowicza - jest "wszystko to, co się w przeszłości wydarzyło, suma wydarzeń". - Tutaj nie ma żadnej odpowiedzialności za to, co się wydarzyło w przeszłości. To zbudowało teraźniejszość, wobec tego wiec zbudowało nas, nasze życie - tłumaczył.
Trzecim sposobem jest "narracja o historii, polityka historyczna, polityka pamięci". - Nie służy historii, a współczesności. Włodarzami są najczęściej politycy, którym jest to potrzebne do zbudowania wspólnoty, do wytworzenia pojęcia ojczyzny idealnej, w której nie ma miejsca na krytycyzm. Z takim rozumieniem historii, która jest wyłącznie narracją, mamy do czynienia dzisiaj - mówił.
Dodał na koniec, że "w każdym kraju europejskim ludzie są przekonani, że ich dzieci będą żyły gorzej niż oni żyją". - Ten lęk powoduje, że szuka się bezpieczeństwa. Szuka się go w nostalgicznym myśleniu o historii - ocenił.
"My, Polacy jesteśmy polonocentryczni"
Ksiądz Alfred Wierzbicki wyraził pogląd, że "historia przychodzi wtedy, kiedy człowiek się starzeje". - W szkole uczono mnie historii tak, jak w szkole komunistycznej, ale dość porządnie. Historia niezbyt mnie pociągała. Przybywa mi lat i zaczynam stawiać sobie pytania o swoją rodzinę, o tożsamość narodową i kulturową - stwierdził.
Według księdza Wierzbickiego, "my, Polacy jesteśmy polonocentryczni". - Żyjemy w kraju, który jest prawie jednonarodowy - zwrócił uwagę.
- Duża część polskości została ukształtowana przez fatalne wydarzenie, jakim były zabory. Warto spojrzeć na relacje polsko-niemieckie i polsko-rosyjskie od strony pozytywnej - podkreślił.
W drugiej części programu uczestnicy debaty dyskutowali i odpowiadali na pytania publiczności.
- W polskiej tradycji historia jest wykorzystywana jako instrument kształtowania świadomości zbiorowej - ocenił Marek Lasota. - Polega on na tym, że Polacy w ostatnich dwustu latach gwałtownie potrzebowali czegoś, co nazywa się mitami fundatorskimi. Odzyskaliśmy niepodległość w prezencie, bo Europa popełniła samobójstwo, oszalała po okresie ponad stuletniego pokoju - mówił.
Według Lasoty, "powtarzamy sobie nieprawdę, twierdząc, że żyjemy 80 lat bez wojny".
Na pytanie, dlaczego gloryfikujemy II Rzeczpospolitą, Andrzej Saramonowicz odpowiedział, że "mamy do czynienia z narracją historyczną, a narracja to nie jest opis rzeczywistości, tylko program operacyjny do budowania świadomości pozahistorycznej, w tym wypadku do budowania wspólnoty polskiej".
- Dlatego buduje się poszczególne fragmenty, które nie pasują do rzeczywistości z tamtych czasów, a pasują do rzeczywistości dzisiejszej. Piłsudski sprzed 1926 roku by oszalał, jakby zobaczył co się teraz dzieje. To złamanie jego politycznego konceptu - stwierdził.
- To, co się przydarzyło Piłsudskiemu, to dobra ilustracja do tego, jak funkcjonują mity. Trzeba sobie uświadomić, że dzisiaj do Piłsudskiego przyznają się wszyscy, nawet ONR-owcy - zauważył ksiądz Wierzbicki. - To rezultat kultu narodowego. Myślimy schematami. Wszystko, co najlepsze, kojarzy się z Piłsudskim, więc idźmy pod jego sztandarem - dodał.
Na wspomnienie o funkcjonowaniu mitów i tym, że "jest potrzeba mitu, bohatera", Saramonowicz powiedział, że "mitem założycielskim IV RP jest powstanie warszawskie i antykomunizm, komunizm jako sfera zła", na co odpowiedział Marek Lasota twierdząc, że "w Polsce myślenie o historii zamyka się między dwoma biegunami". - Mamy narrację insurekcjonistyczną, czyli romantyczną i pozytywistyczną - powiedział, dodając, że "dzisiaj żyjemy w tej romantycznej narracji".
- Nasz romantyzm to było nieustanne zmaganie się z przeciwnościami: walka i ofiara. Celem każdego Polaka było, żeby pięknie dać się zabić - zauważył Lasota.
"Eliminowanie Wałęsy z roku 1980 to ogromne fałszerstwo"
Podczas debaty pytano, jak z głową i sensem czerpać z przeszłości to, co jest pozytywne. Ksiądz Wierzbicki podkreślał, że "wspólnota jest bezwzględnie potrzebna i nie ma tożsamości bez pamięci zbiorowej".
- Pamięć ma różne nurty. Najgorsze to powiedzieć, że mój nurt jest jedyny prawdziwy i chcę, żeby wszyscy nim płynęli - wskazał.
Marek Lasota powiedział, że "wydaje nam się, że obecna narracja historyczna w Polsce to jest polska specjalność". - Jest gorzej, to jest tendencja, która zaczyna dominować w wielu państwach - ocenił.
Na pytanie o niszczenie mitu Lecha Wałęsy, Andrzej Saramonowicz stwierdził, że "został wytworzony nowy mit: Smoleńska i Lecha Kaczyńskiego". - Musiało się dla niego znaleźć miejsce. Poprzedni mit musiał ustąpić. To, co się wydarzyło, jest podporządkowane polityce - wskazał.
- Jeden pomnik chce się zastąpić innym pomnikiem. Eliminowanie Lecha Wałęsy z roku 1980 to jest ogromne fałszerstwo - ocenił ksiądz Wierzbicki.
"To, co się nazywa historią, jest tylko jej karykaturą, narracją historyczną"
W ostatniej części debaty biorący w niej udział goście podsumowali dyskusję. Marek Lasota powiedział, że "są dwie kategorie szczególnie szkodliwe dla historii: kategoria nieuchronności i wieczności".
Robert Makłowicz posłużył się cytatem: "Podczas biesiady literackiej siedzieli między innymi Adolf Nowaczyński, pisarz i zajadły antysemita i Julian Tuwim. W pewnym momencie Nowaczyński powiedział: nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez 'Pana Tadeusza', nie ma 'Pana Tadeusza' bez Jankiela, zdrowie Tuwima! Na co Tuwim wziął kielich i powiedział: nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez 'Pana Tadeusza', nie ma 'Pana Tadeusza' bez Jankiela, nie ma Jankiela bez cymbałów, zdrowie Nowaczyńskiego!". Na słowa Makłowicza ksiądz Wierzbicki odpowiedział" "jakby nie było, zawsze Mickiewicz".
Andrzej Saramonowicz na podsumowanie dyskusji stwierdził z kolei, iż "zakłada, że (jej uczestnicy) zdołali przekonać widzów, że to co się nazywa historią, jest tylko jej karykaturą, narracją historyczną".
- Lubię, kocham historię Polski - podkreślił ksiądz Wierzbicki. - Istnieje alternatywa pomiędzy pedagogiką wstydu a wstawaniem z kolan. Trzeba uznać swoje grzechy, wstyd jest potrzebny, wstyd oczyszcza - zastrzegł.
Autor: akw//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24