Apelujemy do sprawcy: oddaj dziecko, a my ci zagwarantujemy, że ani jednego dnia nie będziesz w więzieniu, a nagroda - 30 tys. będzie twoja - powiedział w niedzielę detektyw Krzysztof Rutkowski. Na zorganizowanej konferencji prasowej matka dziewczynki, Katarzyna - opowiedziała przebieg całego zdarzenia. Obecni byli też ojciec i babcia półrocznej Magdy.
Detektyw apelując do sprawcy porwania dziewczynki zapewnił, że w momencie, gdy odda on dziecko oprócz nagrody i wycofania wniosku o ściganie przez rodzinę biuro detektywistyczne zachowa także jego pełną anonimowość. - Dla nas ważne jest, aby Magda jak najszybciej wróciła do domu - powiedział.
Zaznaczył jednocześnie, że jego biuro nie konkuruje z policją i "nie ma żadnej olimpiady w działaniu". - Każda wiadomość jest przekazywana policji. Staramy się selektywnie wybierać to, co jest ważne - mówił.
"Coś mi podpowiadało, że jest nie ok"
Podczas niedzielnej konferencji głos zabrała również matka półrocznej Magdy. Jak tłumaczyła, dotąd unikała publicznego wypowiadania się na zlecenie prokuratury i dla dobra śledztwa. Teraz jednak postanowiła wyjaśnić bieg wydarzeń z dnia porwania. - Szłam, żeby zostawić Madziulkę pod opieką mojej mamy. Wyszłam z domu przed godziną 17 ale musiałam się wrócić, bo nie wzięłam większej ilości pampersów - mówiła mama dziewczynki. Zwróciła uwagę, że przez całą drogę szła okrężną drogą, aby nie iść żadnymi ciemnymi zaułkami. W pewnym momencie, na wysokości parku Żeromskiego poczuła się bardzo niepewnie. - Wierzę, że każda kobieta ma intuicję, a moja podpowiadała mi, że jest nie ok. - stwierdziła. I dodała: - Kiedy się odwróciłam, za mną szedł wysoki mężczyzna w jasnej kurtce z ciemniejszym paskiem na piersi. Zaniepokoiło mnie, że ten mężczyzna w kapturze zwolnił kroku na mój widok, więc chyba normalne jest to, ze podsyciło to mój niepokój.
Został tylko lisek
Jak relacjonowała, zaniepokojona przyspieszyła kroku i wyjechała z wózkiem na ruchliwą ulicę, gdzie mężczyzna zniknął jej z oczu, w związku z czym zdecydowała się przejechać zewnętrzną alejką parku. Dla zwiększenia bezpieczeństwa kontaktowała się przez telefon z mężem i bratem, który miał jej pomóc wnieść wózek do mieszkania jej mamy. Potem szła drogą między urzędem miasta a dworcem autobusowym. - Jak dojechałam do sklepu wpadłam na dość ryzykowny sposób, aby wjechać w moje osiedle, którędy chodziłam przez dwadzieścia lat na miasto. Ludzie spacerowali z psami, z dziećmi, jeździły auta. Za kładką wybrałam tą ścieżkę, gdzie to się wszystko stało, z tego miejsca widać było blok mojej mamy. Później ocknęłam się i Madziulki już nie było - wyznała.
Kiedy się odwróciłam, za mną szedł wysoki mężczyzna w jasnej kurtce z ciemniejszym paskiem na piersi. Zaniepokoiło mnie, że ten mężczyzna w kapturze zwolnił kroku na mój widok, więc chyba normalne jest to, ze podsyciło to mój niepokój Katarzyna, matka zaginionej dziewczynki
"Madzia jest dla nas priorytetem"
Babcia dziewczynki dziękowała policjantom za wsparcie oraz natychmiastowe podjęcie działania na tak szeroką skalę. Potwierdziła także, że rodzina wycofa wniosek o ściganie jeżeli porywacz odda dziecko. - Liczymy na to, że Madzia się odnajdzie. Zrobimy wszystko, jeśli ta osoba odda nam dziecko, wycofamy wszelkie oskarżenia. Madzia jest dla nas priorytetem - powiedziała.
Zaginęła we wtorek
Do zaginięcia półrocznej Magdy doszło we wtorek wieczorem przy ulicy Legionów. Kobieta szła z dzieckiem do domu swoich rodziców. W pewnym momencie, już na osiedlu, ktoś najprawdopodobniej uderzył kobietę w tył głowy. Gdy odzyskała przytomność okazało się, że w wózku nie ma jej dziecka.
Poszukiwaniem Magdy zajmuje się specjalna grupa dochodzeniowo-śledcza, w skład której wchodzi kilkunastu policjantów z Katowic i Sosnowca, którzy pracują pod nadzorem katowickiej prokuratury. Psychologowie sądowi tworzą portret psychologiczny porywacza. Nie udało się sporządzić portretu pamięciowego sprawcy z powodu zbyt małej liczby podanych szczegółów. Policja wciąż analizuje napływające do niej informacje. Możliwych jest nawet kilkanaście wersji wydarzeń.
Za informacje pomocne w odnalezieniu dziewczynki już wcześniej policja wyznaczyła 5 tys. zł nagrody, którą potem podwoił sosnowiecki samorząd. Pojawili się także prywatni sponsorzy, którzy zadeklarowali dodatkowe kwoty dla osób, które mogą pomóc w śledztwie. W sumie wartość potencjalnych nagród dla informatorów przekracza już 100 tys. zł i wciąż rośnie.
Wszystkie osoby, które przebywały 24 stycznia około 18 na ul. Legionów w Sosnowcu, widziały tam osobę z dzieckiem lub mogą posiadać jakiekolwiek informacje w tej sprawie, proszone są o kontakt z sosnowieckimi policjantami (tel. 32 296 12 55) lub z najbliższą jednostką policji pod numerem 997.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24