Seremet: Tusk był mocno poirytowany, o jego synu nie rozmawialiśmy

Aktualizacja:
[object Object]
Przesłuchanie przed komisjątvn24
wideo 2/23

Sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold przesłuchiwała w czwartek byłego prokuratora generalnego. Andrzej Seremet powiedział m.in., że ówczesny premier Donald Tusk na spotkaniu w 2012 r. w sprawie Amber Gold krytycznie wyrażał się o działalności służb, w tym także prokuratury.

Przesłuchanie zakończyło się ok. godz. 15.30. Trwało kilka godzin.

Po zakończeniu przesłuchania komisja, już bez obecności dziennikarzy, zajmie się wnioskami złożonymi uprzednio przez posłów.

Seremet: spotkałem się z Tuskiem "jakieś trzy razy"

Seremet w czasie przesłuchania powiedział, że o Amber Gold rozmawiał z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem, kiedy sprawa stała się już głośna.

Odpowiadając na pytanie Andżeliki Możdżanowskiej (PSL), ile razy spotkał się z Tuskiem ws. Amber Gold, Seremet odpowiedział, że jakieś trzy razy. - Rozmawialiśmy przede wszystkim, kiedy pan premier zaprosił mnie na spotkanie z udziałem kilku ministrów, którego przedmiotem była konieczność zaradzenia takim wydarzeniom w przyszłości - powiedział. - Premier był lekko, a może mocno, poirytowany tym, co się stało, krytycznie wyrażał się o działalności różnych służb, w tym także prokuratury – dodał Seremet. Podkreślił, że Tusk dążył to tego, by przyjąć metody lub zmianę prawa, aby skutecznie walczyć z piramidami finansowymi. Na pytanie posłanki, czy była wtedy mowa o zatrudnieniu syna Tuska w należących do Amber Gold liniach lotniczych OLT Express, Seremet odparł: "Nie rozmawialiśmy o tym". - Z innych spotkań wiem, że premier opowiadał, że nie miał z tym nic wspólnego - dodał. Według Seremeta, kilka razy po tym spotkaniu jego zastępca odbywał spotkania w Komitecie Stabilności Finansowej ws. możliwych rozwiązań. Dodał, że efektem tych spotkań było m.in. żądanie Tuska przedstawienia mu analizy nt. przestępczości gospodarczej za kilka ubiegłych lat. - Taki raport sporządziliśmy i przedstawiliśmy premierowi – dodał Seremet. Możdżanowska pytała też, czy oceniając zachowanie trójmiejskich prokuratorów, można uznać, że szef Amber Gold Marcin P. mógł być pod jakąś ochroną. - Nie dostrzegałem żadnych przesłanek, które mogłyby doprowadzić do konkluzji, że są tu jakieś relacje osobiste czy jakiekolwiek, które powodowałyby ochronę Marcina P. – padła odpowiedź. Seremet przyznał, że prokuratorzy z Trójmiasta nie zdawali sobie sprawy, jak szerokie rozmiary przybiera sprawa Amber Gold. Mówił też o ich - "rutynowym podejściu w najgorszym tego słowa znaczeniu”. - To było żałosne - tak zaś Seremet ocenił zgodę jednego z prokuratorów, że potrzebne akta Marcin P. dostarczy mu po powrocie z urlopu. Pytany o kontakty jednego z gdańskich prokuratorów, który dostawał bezpłatne zaproszenia na mecze, tak jak politycy, Seremet odparł, że on sam zawsze unikał "zbyt bliskich relacji z władzami lokalnymi czy centralnymi". - Niektóre osoby takiego wstrzemięźliwego podejścia nie preferują, ale też nie spotkałem się z takimi drastycznymi przypadkami uwikłania prokuratora w jakiś układ lokalny, poza sprawą rzeszowską oczywiście, którą znamy – podkreślił. Dodał, że czegoś takiego w Gdańsku nie dostrzegł.

Seremet przed komisją

Posiedzenie komisji rozpoczęło się o godz. 10. Wówczas były prokurator generalny skorzystał z prawa do swobodnej wypowiedzi.

Podziękował za zaproszenie. Powiedział, że wydawało mu się czymś naturalnym, że będzie poproszony o złożenie zeznań. - Sądzę, że oczekiwania, które miałyby jakiś posmak sensacyjny nie zostaną spełnione. Tu żadnej sensacji przy działalności mojej czy prokuratury nie ma - oprócz tych faktów, które komisji i opinii były znane - zaznaczył. Seremet mówił na temat uwarunkowań prawnych w jakich funkcjonował ówczesna prokuratura. Dodał, że istotą była zasada niezależności prokuratora prowadzącego postępowanie. Mówił, że "stanowiła ona odpowiedź na zbyt rygorystyczne i ścisłe kierowanie prokuraturą". Seremet powiedział, że jeśli by przyjąć, że ta zasada oznacza, iż decyzja prokuratora mogła być zmieniona wyłącznie przez bezpośredniego przełożonego, to uważał on, że "nie jest to do końca trafne i właściwe" i dlatego domagał się przez całą swą kadencję zmiany tych zasad.

Świadek przyznał, że był za to krytykowany. - Przypisywano mi złe intencje, intencje zmierzające do tego, by poszerzyć swoje imperium kosztem niezależności prokuratorów - opisywał.

Dodał, że to była niekomfortowa sytuacja, gdy odpowiadał za błędy prokuratorów, a nie miał możliwości wpływać na poszczególne śledztwa.

"Nie było należytego nadzoru". Seremet przed komisją śledczą ws. Amber Gold
"Nie było należytego nadzoru". Seremet przed komisją śledczą ws. Amber Goldtvn24

Jak mówił, "istotą nieudolności" postępowania prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Gdańsk-Wrzeszcz było to, że nie było należytego nadzoru.

Dodał, że o ten nadzór dopominał się ówczesny szef KNF w piśmie do prokuratury z 2011 r. - Tego nadzoru nie było nawet w sposób formalny, mimo że zapewniono, że ten nadzór został wdrożony – mówił Seremet.

Tłumaczył, że dziennie otrzymywał na swoje biurko kilkaset pism domagających się objęcia nadzorem określonych postępowań. Dodał, że regulamin prokuratury sprawiał, że nadzór PG mógł być prowadzony tylko wobec prokuratury apelacyjnej. Podkreślił, że nadzór wobec postępowania takiego jak to wobec Amber Gold był niemożliwy.

Seremet: nadzór wobec postępowania takiego jak to wobec Amber Gold był niemożliwy
Seremet: nadzór wobec postępowania takiego jak to wobec Amber Gold był niemożliwytvn24

O odpowiedzialności dyscyplinarnej

Seremet mówił, że istotne zagadnienie stanowiło dla niego należyte rozwiązanie kwestii odpowiedzialności dyscyplinarnej prokuratorów. Przyznał, że ta sprawa nie została jednak rozwiązana. Jednocześnie zaznaczył, że ma nadzieję, iż "debata o funkcjonowaniu prokuratury nie jest skończona".

Seremet przyznał, że w kwestii prokuratorskich postępowań dyscyplinarnych za jego kadencji zachodziła konieczność "zreformowania stanu wówczas istniejącego". - To leżało mi na sercu i stanowiło dla mnie niezwykle istotne zagadnienie, być może związane z moją przeszłością jako rzecznika dyscyplinarnego w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie - mówił. - Ta sprawa nie została rozwiązana za czasów mojej kadencji, mimo że przedstawiałem propozycje gotowe, z którymi wykonałem peregrynacje po wszystkich klubach Sejmu poprzedniej kadencji, albo jeszcze poprzedniej. Właściwie prawie żaden z klubów nie był zainteresowany - powiedział były szef prokuratury. Jak dodał, brak takich zmian miał ten skutek, że istniało oczekiwanie, aby prokuratorzy odpowiadali za błędy karnie z przepisu o przekroczeniu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków. - To jest przepis, który jest "bronią atomową" przeciwko prokuratorom i wszystkim funkcjonariuszom publicznym - powiedział. Przyznał, że zawsze był bardzo sceptyczny wobec takiej odpowiedzialności prokuratorów, bo "prokurator, któremu będzie grozić to niebezpieczeństwo, będzie wolał nic nie robić". - Ale zgodzę się z tym, że istnieje pewnego rodzaju luka pomiędzy odpowiedzialnością dyscyplinarną (...), a odpowiedzialnością za sposób prowadzenia sprawy - wskazał Seremet. Dodał, że m.in. sprawa Amber Gold i prokuratorskich "dyscyplinarek" na jej kanwie uwidoczniła te braki. Szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS), odnosząc się do tych wątków, stwierdziła m.in., że ówczesna władza, która miała możliwość przyznania Seremetowi jako szefowi prokuratury kompetencji, "tego nie robiła". - To był wedle mnie celowy zamysł, aby tak wyglądała prokuratura, która w tym momencie została takim chłopcem do bicia, a w praktyce funkcjonowała zupełnie inaczej - dodała.

Były prokurator generalny o postępowaniach dyscyplinarnych
Były prokurator generalny o postępowaniach dyscyplinarnychtvn24

"W głowie się nie mieści"

Wassermann nie zgodziła się, że prokurator popełniając błędy w prowadzeniu postępowania "wpadał w pewną lukę" pomiędzy postępowaniem dyscyplinarnym a odpowiedzialnością z art. 231 Kodeksu karnego, mówiącym o odpowiedzialności funkcjonariusza publicznego za przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków. Podkreśliła, że "każdy, kto pracuje, popełnia błędy", ale "jest pytanie o ilość i o sumę tych błędów, bo to, że ktoś czegoś zapomni, nie zrobi, zrobi mniej dokładnie, było dużo pracy - to jest naturalne, może się zdarzyć". - Tylko wie pan, ilość błędów i zaniechań w tym postępowaniu (ws. Amber Gold), których dopuścił się referent, jakość nadzoru (...), reakcja prokuratury okręgowej oraz ten rzekomy nadzór, który miał być, a którego nigdy nie było - taka ilość błędów tak rażących, że trudno tu mówić, że nie było pola żeby wyciągnąć z tego konsekwencji - powiedziała. Nawiązując do postępowań dyscyplinarnych wobec czworga prokuratorów z Gdańska w związku ze sprawą Amber Gold (zostali oni uwolnieni od zarzutów) stwierdziła, że "czysto po ludzku w głowie się nie mieści, jakie są wyroki w obliczu tego, co tutaj dzień po dniu ujawnia komisja".

Seremet zmienił zdanie ws. pisma KNF

Seremet odpowiadał na pytania dot. pisma z końca listopada 2011 r., które przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak wysłał do Seremeta. Zawierało ono krytyczne uwagi na temat postępowania ws. Amber Gold. Pismo to nie trafiło jednak do Seremeta - zostało przekazane do departamentu postępowania przygotowawczego PG, który skierował je do zastępcy prokuratora apelacyjnego w Gdańsku, a stamtąd trafiło do gdańskiej prokuratury okręgowej.

O losy tego dokumentu pytała Seremeta na początku zeznań posłanka PiS Joanna Kopcińska. - Czy takie pismo do pana dotarło? Jaki był sposób postępowania z tego typu pismami? - dociekała. - To pismo nie dotarło do mnie. Zostało ono zadekretowane przez zastępcę dyrektora biura PG wprost na dyrektora biura departamentu postępowania przygotowawczego i przesłane do prokuratury apelacyjnej - odparł b. szef PG. Seremet tłumaczył, że w PG nie było obowiązku przedstawiania mu wszystkich pism, które wpływały do tej prokuratury, bo "to było fizycznie niemożliwe". - To pismo (z KNF - red.) trafiło do komórki, do której powinno trafić, czyli departamentu postępowania przygotowawczego - zaznaczył. Ocenił też, że gdyby to pismo trafiło do niego bezpośrednio na biurko, to "myślę, że ono wywołałoby zainteresowanie z mojej strony". Zaznaczył jednak, że wiele by to nie zmieniło w sprawie, gdyż w konsekwencji pisma "stało się tak, jak chciał tego skarżący", czyli KNF. Seremet tłumaczył, że gdańska prokuratura okręgowa w swojej odpowiedzi na to pismo zapewniała, że sprawa Amber Gold została odwieszona i objęta nadzorem. - Nie została ona de facto objęta nadzorem, ale zapewniono, że została ona objęta nadzorem - mówił. - Wobec czego, gdyby to pismo trafiło do mnie i gdyby zapewniono mnie, że sprawę tę objęto nadzorem, że sprawa ma swój bieg, tak jak prokuratura okręgowa zapewniała, to stałoby się tak, jak się stało. Żadnej różnicy by nie było - ocenił. Kopcińska dopytywała, czy pismo nie było zbyt długo analizowane w PG, gdyż - jak wskazywała - wpłynęło ono do PG 28 listopada, a do prokuratury apelacyjnej zostało skierowane 7 grudnia. - Nie podzielam takich opinii, że pismo było długo procedowane (...) Prokuratorzy mają także bieżące zajęcia, więc sądzę, że to pismo było procedowane według właściwej kolejności - stwierdził.

- Czy zgadza się pan z tym, że przez to, iż pana biuro nie dostarczyło panu tego pisma, uniemożliwiono skorzystanie przez pana z możliwości przeniesienia sprawy Amber Gold z nieudolnej prokuratury rejonowej w Gdańsku do dobrej prokuratury apelacyjnej? Czy pan dysponował takim uprawnieniem do przekazania sprawy wydziałowi przestępczości zorganizowanej wybranej prokuratury apelacyjnej? - dopytywał w późniejszym fragmencie przesłuchania Krzysztof Brejza (PO). Powołał się na ówczesny regulamin funkcjonowania prokuratury. - Tak, jeśli były takie przesłanki - odpowiedział Seremet w odniesieniu do uprawnienia przekazywania spraw. Brejza wskazał, że taką przesłanką w tym przypadku była "waga sprawy". - Gdybym wtedy otrzymał informacje, które wskazywałyby na nieprawidłowy tok tego postępowania, na zagrożenie dobra tego postępowania i na to, że rzeczywiście wymagało to interwencji prokuratury apelacyjnej, pewnie bym z tego skorzystał (...) dzisiaj ex post wydaje się, że byłaby taka możliwość - powiedział Seremet. Były szef prokuratury przyznał, że wcześniejsze zapoznanie się przez niego z pismem mogło spowodować, że sprawa przybrałaby "bardziej zdecydowany obrót niż w prokuraturze rejonowej w Gdańsku". - Czyli jednak niedostarczenie do pana tego pisma miało znaczenie? - zapytał Brejza. - Z tego punktu widzenia tak i przyznaję, że nie dostrzegałem tego aspektu (...) nie dostrzegłem tego kontekstu w momencie składania początkowych zeznań. Przyznaję rację, że rzeczywiście mogło być inaczej w tym zakresie - powiedział Seremet. Były szef prokuratury przekonywał także, że przyjmowanie przez prokuraturę całej odpowiedzialności za tę aferę jest niezasadne. - Nie chciałbym używać dla własnej obrony chwytów polegających na wciąganiu do tego kotła innych osób czy organów, ale wszyscy wiemy, że były także krytyczne uwagi wypowiadane pod adresem służb specjalnych, czy UOKiK - zaznaczył.

Seremet o piśmie od KNF
Seremet o piśmie od KNFtvn24

Seremet: o aferze Amber Gold dowiedziałem się wiosną 2012

Seremet pytany, kiedy dowiedział się o aferze Amber Gold powiedział, że późną wiosną 2012 r. Dodał, że przypomina sobie rozmowę z ówczesnym szefem ABW gen. Krzysztofem Bondarykiem na ten temat.

- To jest ten moment, który mogę ze swojej pamięci wydobyć - zaznaczył, choć przyznał, że, jak mu się wydaje, wcześniej, wiosną 2012 r., mógł zetknąć się z publikacjami nt. Amber Gold.

- Przedmiotem naszej rozmowy było to, że prezes Amber Gold używał jakichś pism ABW, które uznano potem za fałszywki - powiedział Seremet.

Marek Suski (PiS) nawiązał do rozmowy świadka z ówczesnym szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem.

Były prokurator generalny przyznał, że podczas tego spotkania obaj rozmówcy nie mieli pewności, czy Amber Gold to piramida finansowa, ale mieli "takie podejrzenia". Tym niemniej, jak dodał, rozmawiali o tym, jak zająć się sprawą, by nie narażać się na zarzut szkodzenia przedsiębiorcom. Spotkanie, mówił, trwało około pół godziny.

Suski dopytywał, czy Krzysztof Bondaryk mówił coś o ulokowaniu 2 mln zł funduszu operacyjnego ABW w Amber Gold, po czym poprawił się, że chodziło o fundusz operacyjny Agencji Wywiadu. Seremet przyznał, że prokuratura prowadziła sprawę zaginięcia pieniędzy z funduszu operacyjnego, ale skoro tu chodziło o AW, to nie mógł o tym rozmawiać z szefem ABW.

Wiceszef komisji śledczej nawiązał też do przejmowania dowodów - nielegalnych nagrań z rozmów polityków - w redakcji "Wprost" w czerwcu 2014 roku. Wskazywał na "niespotykaną nadgorliwość prokuratury", gdy "chodziło o interesy Sienkiewicza, Belki, Tuska, Parafianowicza, Nowaka", bo w ciągu jednego dnia prokuratura wydała wtedy dwa postanowienia o wydaniu rzeczy. Tymczasem "w sprawie Amber Gold, gdy chodziło o pieniądze tysięcy ludzi, była niespotykana opieszałość". - Dlaczego tak było? - pytał Suski.

Seremet przypomniał, że sprawie "Wprost" uznano, że zagrożony jest interes państwa. - Może chodziło o bezpieczeństwo państwa ministrów, którzy rozmawiali o sprawie Amber Gold i targowali się - komentował poseł PiS.

Seremet: podejrzewaliśmy, że Amber Gold to piramida finansowa
Seremet: podejrzewaliśmy, że Amber Gold to piramida finansowatvn24

"Wynik postępowania dyscyplinarnego budzi moje poważne zastrzeżenia"

Były prokurator generalny przyznawał też przed komisją, że problemy w prokuraturze z takimi sprawami jak Amber Gold wiązały się z m.in. tym, że "istnieje obawa przed wkroczeniem prokuratora na zasadzie kategorycznej, by nie został posadzony o zakłócenie działalności spółki". - Uważano, że prokurator utrudnia działalność przedsiębiorcom, to się przekładało na decyzje podejmowane przez prokuratorów - mówił Seremet. Na uwagę szefowej komisji Małgorzaty Wassermann (PiS), że prokurator może prowadzić czynności bez "wchodzenia" do spółki, np. przez kontrolę w urzędach kontroli skarbowej, odpowiedział: "Mówię o atmosferze, która jakoś się prokuratorom udzielała, natomiast to nie tłumaczy zaniechań prokuratorów".

Seremet był on także pytany, czy jest zadowolony z działalności swojego rzecznika dyscyplinarnego Jacka Radoniewicza, skoro nikt z prokuratury z Gdańska, którzy mieli do czynienia ze sprawą Amber Gold, nie poniósł konsekwencji dyscyplinarnych.

Odpowiedział, że z działalności rzecznika jest zadowolony, a natomiast "inną sprawą" jest działalność sądów dyscyplinarnych. Sądy te, jak dodał, podchodziły czasami "w sposób zbyt restryktywny" do zarzutów rzeczników. - W przypadku jednej z tych spraw (dot. Amber Gold - red.) wynik postępowania dyscyplinarnego budzi moje poważne zastrzeżenia - podkreślał.

Postępowania dyscyplinarne miało czworo prokuratorów: Barbara Kijanko, która była prokuratorem referentem sprawy Amber Gold w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz; Witold Niesiołowski, który był szefem tej prokuratury do lutego 2011 r.; Marzanna Majstrowicz, była następczynią Niesiołowskiego i kierowała tą prokuraturą do września 2012 r. oraz Hanna Borkowska, która w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku odpowiadała za nadzór nad Prokuraturą Rejonową we Wrzeszczu. Ostatecznie przed sądem dyscyplinarnym prokuratorzy zostali uwolnieni od zarzutów.

"Zdecydowałem o braku kasacji ws. prokuratorów"

Seremet był pytany o działania w związku z postępowaniami dyscyplinarnymi. - Każde orzeczenie (dyscyplinarne) praktycznie skończyło się klęską i wielką porażką prokuratury. W związku z tym proszę mi powiedzieć, kto podjął decyzję, że nie będzie podjęta walka na etapie kasacji? - pytała przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS). Seremet przyznał: "To była moja decyzja". Dodał, że podjął ją na podstawie analizy, którą przeprowadził razem z rzecznikiem dyscyplinarnym PG Jackiem Radoniewiczem. - Uznawaliśmy, że nie ma możliwości wygrania postępowania kasacyjnego - tłumaczył. Wassermann dopytywała świadka, czy jako szef prokuratury miał możliwość "zapoznawania się, ingerowania i przenoszenia tych spraw na całym etapie toczącego się postępowania". - Tak, miałem taką możliwość prawną - odpowiedział Seremet. - To dlaczego tak się skończyło? - dociekała Wassermann. - Dlatego, że pewnie różne były etapy zapoznawania się przeze mnie z różnymi rozstrzygnięciami postępowań dyscyplinarnych i to chyba tyle, co mogę na ten temat powiedzieć. Patrząc nawet na nietrafność zarzutów, ale jednocześnie na linię orzeczniczą sądów dyscyplinarnych, mimo tych uchybień ze strony pracy rzecznika dyscyplinarnego, pewnie niewiele udałoby się osiągnąć, chyba poza przypadkiem pani Borkowskiej - odpowiedział Seremet. Jarosław Krajewski (PiS) przypomniał, że Amber Gold działało w formie tzw. domu składowego, zaś w czerwcu 2010 r. minister gospodarki wykreślił tę spółkę z rejestru domów składowych i zakazał jej prowadzenia działalności w zakresie przedsiębiorstwa składowego. - Czy wie pan, kiedy podległa panu prokuratura postawiła Marcinowi P. (prezesowi spółki - red.) zarzut prowadzenia nielegalnego prowadzenia przedsiębiorstwa składowego? - zapytał poseł. Seremet odpowiedział: "Nie wiem, o ile w ogóle to nastąpiło". - I tu dochodzimy do sedna sprawy, bo tak naprawdę nigdy nie nastąpiło - odparł Krajewski, zaznaczając, że już w lipcu 2010 r. "prokuratura mogła wykazać się skutecznością i zapobiec dalszemu działaniu spółki".

O przeniesieniu postępowania do Łodzi

Seremet pytany przez Małgorzatę Wasserman dlaczego doszło do przeniesienia postępowania z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, odpowiedział, że trafiały do niego pisma grupy osób pokrzywdzonych, które "powątpiewały w obiektywizm" prokuratury gdańskiej.

Dodał, że w szczególności, kiedy ukazały się zdjęcia z meczu pokazujące prokuratora Dariusza Różyckiego (w latach 2008-2016 stał na czele Prokuratury Okręgowej w Gdańsku - red.) siedzącego na trybunie, na której siedział również ówczesny premier Donald Tusk. - Podnoszono, że skoro syn pana premiera Tuska był zatrudniony (Michał Tusk, współpracował z linią lotniczą OLT Express - red.) to może być jakiś problem. Dla uniknięcia takich zarzutów przeniosłem tę sprawę do Łodzi - tłumaczył Seremet.

Zdjęcia z meczów Lechii Gdańsk, na których - w loży VIP - siedzieli m.in. Tusk i Różycki pojawiły się w mediach w 2012 r. Wassermann zwróciła uwagę, że zdjęcia te pojawiły się w mediach 5 października 2012 r., czyli w tym samym dniu, gdy zapadła decyzja o przeniesieniu postępowania z Gdańska do Łodzi. - Pewnie ten materiał zaważył na tym, że dla uniknięcia zarzutów zaangażowania prok. Różyckiego po jednej stronie, czy wplątania go w jakiś kontekst polityczny, przeniosłem tę sprawę do Łodzi - powiedział Seremet. Były szef PG zaznaczył, że gdańscy prokuratorzy zapewne prowadziliby nadal sprawę Amber Gold, gdyby nie te okoliczności. Jak mówił wszelkie zastrzeżenia, jakie się pojawiły w związku z prowadzeniem sprawy Amber Gold przez prokuratorów, można było skorygować. - Kiedy tak potężne zainteresowanie publiczne nastąpiło w związku z tą sprawą i kiedy uwikłano w kontekst polityczny prok. Różyckiego, a zatem całą tę jednostkę (Prokuraturę Okręgową w Gdańsku - red.), uważałem, że lepiej będzie przenieść sprawę do Łodzi. Wydaje mi się, że była to (...) decyzja trafna - dodał.

Seremet: nie ma złotych recept

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) zapytał Seremeta, czy dziś prokuratura zabezpiecza obywateli przed możliwością powtórzenia takiej sytuacji, jaka wynikła z działalności Amber Gold?

- Bardzo ściśle zhierarchizowana prokuratura rosyjska, Komitet Śledczy o gigantycznych uprawnieniach, nie zapobiegły wielu piramidom w Rosji i to popełnionym przez tego samego człowieka - odparł Seremet. - Wspaniale działająca prokuratura, na której się wzorujemy wszyscy - bo i na wzorach amerykańskiej demokracji także, poza prokuraturą - doprowadziła do sprawy Madoffa i szeregu innych wyłudzaczy.

- Nie ma takiej instytucji, nie ma takich reguł, nie ma takich złotych recept, które by zapobiegły takim wydarzeniom. Chodzi o to, by odpowiednio szybko na nie reagować. Całkowicie wyrugować przestępczości gospodarczej się nie da - oświadczył b. prokurator generalny.

Pytany, co jest potrzebne do takiej szybkiej reakcji prokuratury, Seremet odparł, że prokuratura musi mieć "określone uprawnienia, które są". - Wiedza to jest rzecz niebagatelna – podkreślił, dodając, że w związku ze sprawą Amber Gold zarządził dużo szkoleń, by "podnosić prokuratorom poziom świadomości ekonomicznej".

Bardzo ściśle zhierarchizowana prokuratura rosyjska, Komitet Śledczy o gigantycznych uprawnieniach, nie zapobiegły wielu piramidom w Rosji i to popełnionym przez tego samego człowieka. Wspaniale działająca prokuratura, na której się wzorujemy wszyscy - bo i na wzorach amerykańskiej demokracji także, poza prokuraturą - doprowadziła do sprawy Madoffa i szeregu innych wyłudzaczy Andrzej Seremet

Zembaczyński pytał też, czemu dopiero dziś prokuratorzy zajmujący się sprawą Amber Gold, doświadczyli "obniżenia rangi", na co nie było stać prokuratury wcześniej. - Nie miałem możliwości degradowania prokuratorów na niższy szczebel - podkreślił Seremet w odpowiedzi. Dodał, że mógł natomiast zakończyć delegację prokuratora do wyższej jednostki.

Joanna Kopcińska (PiS) pytała z kolei, jak wytłumaczyć opinii publicznej, że prokuratorzy powinni być szczególnie rzetelni, a wykazano już wiele ich błędów i zaniechań w tej sprawie. - Tutaj zabrakło bardzo wielu cech, które powinny określać prokuratora. Nie tylko związanych z warsztatem bezpośrednio, ale także z empatią, bo sprawa dotyczyła przecież bardzo wielu ludzi, a to chyba gdzieś tam zanikło - odpowiedział Seremet.

Posłanka pytała też o brak odpowiedzialności dyscyplinarnej prokuratorów od sprawy Amber Gold. - Ten wątek rzeczywiście mógł, powinien być inaczej oceniony, przyznaję – odpowiedział Seremet.

Wassermann o zeznaniach Seremeta

W przerwie posiedzenie szefowa komisji Małgorzata Wassermann rozmawiając z dziennikarzami zauważyła, że Andrzej Seremet powiedział jasno, że "ustawa o prokuraturze, za której przyszło mu pełnić funkcję, była zła". Dodała, że "był formalnym przełożonym bez żadnych uprawnień, bez żadnych kompetencji". Zwróciła uwagę, że jego prośby o wzmocnienie uprawnień nie spotykały się z akceptacją. - Bardzo się cieszę, że on podziela to stanowisko, bo - jak państwo wiecie - jedną z decyzji Prawa i Sprawiedliwości po objęciu władzy była po prostu zmiana tej błędnej ustawy - połączenie prokuratora generalnego z ministrem sprawiedliwości. Ogromnie się cieszę, że również prokurator generalny tak ocenia po sześciu latach, że w tamtych warunkach nie dało się realnie kierować prokuraturą podczas gdy, rzeczywiście ponosiło się za to odpowiedzialność - mówiła.

W charakterze świadka

O konieczności wezwania Seremeta - w charakterze świadka - szefowa komisji Małgorzata Wassermann mówiła już we wrześniu, w początkach prac komisji.

- Chcemy spytać pana Seremeta o to, jaki miał wpływ na pracę prokuratury gdańskiej w latach 2009-12, ale też dużą część pytań poświęcimy temu, co zrobił celem ustalenia winnych po tym, jak miał już pełną wiedzę, że Amber Gold to pasmo nieszczęśliwych decyzji prokuratury - powiedziała w środę Wassermann.

Jednocześnie uznała za "przedwczesne" pytanie, czy już dziś można mówić o jakichkolwiek zaniedbaniach byłego prokuratora generalnego. - Dajmy szanse panu prokuratorowi Seremetowi, żeby powiedział, jakie jest jego spojrzenie na sprawę, jakie miał możliwości i jak z nich skorzystał - podkreśliła.

Wassermann: Seremet przyznał, że ustawa o prokuraturze była zła
Wassermann: Seremet przyznał, że ustawa o prokuraturze była złatvn24

Pięć uchybień, na które wskazywał

Seremet - pierwszy i jak dotąd ostatni prokurator generalny nie będący jednocześnie ministrem sprawiedliwości - funkcję szefa prokuratury objął 31 marca 2010 r. i sprawował ją przez sześć lat - do momentu, gdy przeszedł w stan spoczynku, a 4 marca tego roku w życie weszło przywrócenie unii personalnej między prokuraturą a resortem sprawiedliwości.

O uchybieniach prokuratury w sprawie Amber Gold i swych działaniach Seremet - jako wówczas urzędujący prokurator generalny - mówił szczegółowo dwukrotnie w końcu sierpnia 2012 r. Po raz pierwszy 27 sierpnia na specjalnej konferencji prasowej przedstawił raport PG na temat działalności organów ścigania w sprawie spółki i jej prezesa Marcina P., następnie zaś 30 sierpnia, kiedy w Sejmie przedstawiał informacje na temat sprawy Amber Gold.

Już wówczas ówczesny szef prokuratury wyliczał błędy popełnione w tej sprawie przez śledczych. Jak wymieniał - po pierwsze - prokurator prowadzący to postępowanie pochopnie odmówił jego wszczęcia po doniesieniu KNF, nie dokonał żadnych czynności sprawdzających, oparł się jedynie na przedstawionych przez Marcina P. dokumentach.

Po drugie, po tym jak sąd uchylił decyzję o odmowie wszczęcia postępowania, prokurator zlecił jedynie przesłuchanie Marcina P. w charakterze świadka i odebranie od niego kolejnej dokumentacji; nie zrealizował wytycznych sądu, chociaż były one dla niego wiążące.

Nie powstał plan czynności procesowych, a prokurator nie wziął w nich osobistego udziału, lecz zlecał czynności policji. W postępowaniu nie przesłuchano żadnego z klientów Amber Gold, ani nie poczyniono ustaleń w bankach oraz firmach ubezpieczeniowych i pomimo tych braków postępowanie umorzono w sierpniu 2010 r.

- Prokurator nie uczestniczył w posiedzeniu sądu w przedmiocie zażalenia na to postanowienie, choć charakter i waga sprawy wymagały jego udziału - oceniał Seremet.

Po trzecie, prokurator - mówił Seremet - "niekonsekwentnie i bez determinacji niezbędnej w tej sprawie" gromadził dokumenty spółki Amber Gold, polegając w dużym stopniu na dobrej woli jej prezesa. - W sposób opieszały prokurator próbował wyegzekwować wykonanie opinii przez biegłego rewidenta - oceniał.

Dodawał, że postępowanie zawieszono bezzasadnie i z naruszeniem procedury karnej. Śledczy nie wykorzystali też informacji o niezłożeniu przez Amber Gold sprawozdania finansowego za lata 2010-2011, za co grozi kara grzywny lub ograniczenia wolności.

Po czwarte, kolejni szefowie Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz nie reagowali na opieszałość prowadzenia postępowania oraz akceptowali kolejne nietrafne merytorycznie decyzje: o odmowie wszczęcia śledztwa, jego umorzeniu, a w końcu zawieszeniu.

Po piąte, prokurator z wydziału nadzoru Prokuratury Okręgowej w Gdańsku przez prawie trzy miesiące zaniechał przesłania stosownego polecenia podjęcia zawieszonego postępowania i przyczynił się do dalszej zwłoki w postępowaniu.

Błąd ludzki jest "wkalkulowany"

Jednocześnie Seremet wskazywał wtedy, że błąd ludzki jest wkalkulowany w działalność prokuratury, zaś w sprawie Amber Gold "w większym lub mniejszym stopniu" zawiniło wiele instytucji.

- Słyszałem, że sprawa Amber Gold dowodzi, iż prokuratura ponownie powinna zostać poddana bezpośredniemu nadzorowi ze strony rządu (...). Warto więc zauważyć, że błędne w sposób oczywisty postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia w tej sprawie zapadło w czasie, kiedy prokuratorem generalnym był minister sprawiedliwości - przypominał Seremet w swym sejmowym wystąpieniu 30 sierpnia 2012 r.

Zapewniał wtedy, że z błędów prokuratury wyciągnięto odpowiednie wnioski.

- Prokuratura dla sprawnego działania potrzebuje odpowiedniego wsparcia także innych organów państwowych – Policji, ABW, CBA, służb finansowych. Konieczna jest też pomoc poprzez tworzenie odpowiedniego prawa, czy stworzenie zaplecza biegłych, których prokurator mógłby powoływać do wydania ekspertyz. Zbędne natomiast jest sięganie po "ręczne sterowanie" prokuraturą czy prokuratorami - mówił do posłów.

Autor: ts,js,pk/sk / Źródło: PAP, TVN24

Pozostałe wiadomości

Prezydent elekt Donald Trump wraca do kwestii nabycia Grenlandii. "Stany Zjednoczone Ameryki uważają, że posiadanie i kontrola nad Grenlandią są absolutną koniecznością" - stwierdził Trump we wpisie w swoim serwisie społecznościowym, przy okazji ogłaszania nominacji na ambasadora USA w Danii.

Trump: posiadanie i kontrola Grenlandii są dla USA absolutną koniecznością

Trump: posiadanie i kontrola Grenlandii są dla USA absolutną koniecznością

Źródło:
PAP

Od maja 2023 roku do kwietnia 2024 roku w Nigerii porwano ponad dwa miliony osób. Ich rodziny zapłaciły porywaczom łącznie aż 1,42 miliarda dolarów okupu - poinformowało Narodowe Biuro Statystyczne, powołując się na dane nigeryjskich służb bezpieczeństwa.

W tym kraju w ciągu roku porwano dwa miliony osób

W tym kraju w ciągu roku porwano dwa miliony osób

Źródło:
PAP

Sprawca ataku na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu był znany niemieckim służbom. Już kilka lat temu mężczyzna groził popełnieniem przestępstw. Na swoim koncie ma także wyrok. Ponad 10 lat temu był skazany na 90 dni więzienia za zakłócanie spokoju publicznego - poinformowały lokalne władze.

Kilka razy groził, miał na koncie wyrok. Zamachowiec z Magdeburga był znany służbom   

Kilka razy groził, miał na koncie wyrok. Zamachowiec z Magdeburga był znany służbom   

Źródło:
PAP

W niedzielę w jednym z mieszkań w Rumii (województwo pomorskie) znaleziono ciało 36-letniego mężczyzny. Prawdopodobną przyczyną zgonu było zatrucie czadem. Służby wyjaśniają okoliczności tragedii.

W mieszkaniu ciało 36-latka. "Apelujemy o zachowanie ostrożności"

W mieszkaniu ciało 36-latka. "Apelujemy o zachowanie ostrożności"

Źródło:
TVN24

Premier Albanii Edi Rama zapowiedział wprowadzenie blokady na popularną aplikację TikTok - poinformował Reuters. Nowe przepisy mają zacząć obowiązywać od stycznia 2025 roku. TikTok domaga się wyjaśnień od albańskich władz.

Zapowiedź zakazu popularnej aplikacji. "Zablokujemy dla wszystkich"

Zapowiedź zakazu popularnej aplikacji. "Zablokujemy dla wszystkich"

Źródło:
Reuters

Premier Słowacji Robert Fico spotkał się na Kremlu z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Wieczorem szef słowackiego rządu przekazał w mediach społecznościowych, że odbyli "długą rozmowę", a Putin "potwierdził gotowość Moskwy do kontynuowania dostaw gazu na Zachód i Słowację". Ukraina zapowiedziała, że nie przedłuży wygasającego wraz z końcem roku kontraktu, który zezwala na tranzyt gazu przez jej terytorium.

Robert Fico "po długiej rozmowie" z Putinem na Kremlu

Robert Fico "po długiej rozmowie" z Putinem na Kremlu

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, PAP

Pod hasłem "tekstylia" kryje się wiele. Po pierwsze odzież - to oczywiste. Ale także buty, dywany, firany, pościel czy koce. Zużyte i wyrzucane, lądowały do tej pory w pojemnikach na odpady zmieszane. Od nowego roku to się zmieni.

Nowa kategoria śmieci od pierwszego stycznia

Nowa kategoria śmieci od pierwszego stycznia

Źródło:
Fakty TVN

Nie wiem, co ulęgło się w głowie przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, to rzecz niezrozumiała - stwierdził w "Faktach po Faktach" w TVN24 Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW. Odniósł się w ten sposób do działań sędziego Sylwestra Marciniaka, który domaga się podjęcia ponownej uchwały w sprawie pieniędzy dla Prawa i Sprawiedliwości.

Wprowadzanie uchwały "drzwiami kuchennymi". Hermeliński: to niedopuszczalne

Wprowadzanie uchwały "drzwiami kuchennymi". Hermeliński: to niedopuszczalne

Źródło:
TVN24

Jak na wiadomość o ucieczce Marcina Romanowskiego na Węgry zareagowali przedstawiciele jego obozu politycznego? Według Mai Wójcikowskiej niektórzy "trochę przecierali oczy i nie ukrywali zdziwienia". - Mam wrażenie, że Romanowski jednak trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka - przyznał Konrad Piasecki. Według relacji Agaty Adamek politycy wcześniej związani z Funduszem Sprawiedliwości obawiali się, że gdyby Romanowski był teraz w Polsce, mógłby powiedzieć "za dużo".

Marcin Romanowski uciekł na Węgry. "Trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka"

Marcin Romanowski uciekł na Węgry. "Trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka"

Źródło:
TVN24

Członek Państwowej Komisji Wyborczej Ryszard Kalisz ujawnił w TVN24, że otrzymał e-mail z informacją, że przewodniczący PKW Sylwester Marciniak "zarządził tryb obiegowy podjęcia uchwał", wśród których ma się znajdować uchwała w sprawie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS. Kalisz zgodził się, że jest to próba podjęcia uchwały "tylnymi drzwiami" przez przewodniczącego PKW. Sprawę komentowali politycy PSL, KO, a także szefowa kancelarii prezydenta.

PKW "najwyraźniej chce dopchnąć kolanem możliwość finansowania Prawa i Sprawiedliwości"

PKW "najwyraźniej chce dopchnąć kolanem możliwość finansowania Prawa i Sprawiedliwości"

Źródło:
TVN24

Jedna z pięciu ofiar piątkowego ataku w Magdeburgu to dziewięcioletni Andre. "Niech mój mały miś znowu lata dookoła świata" - napisała w pożegnalnym wpisie w mediach społecznościowych jego matka. Hołd zmarłemu dziewięciolatkowi oddała też lokalna straż pożarna. Chłopiec należał do jej dziecięcego oddziału.

"Był z nami tylko dziewięć lat". Matka żegna syna, który zginął na jarmarku

"Był z nami tylko dziewięć lat". Matka żegna syna, który zginął na jarmarku

Źródło:
BBC, Bild, Sky News

Dzieci czekają na przeszczep serca w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Warszawie. Podłączone do sztucznej komory mogą tylko czekać na organ od zmarłego dawcy - takie serce, które będzie pasowało. Przeszczepów w klinice jest coraz więcej, ale potrzeby są duże.

Trójka dzieci, trzy potrzebne serca. "Chciałbym, żeby w nowy rok weszły już z nowymi sercami"

Trójka dzieci, trzy potrzebne serca. "Chciałbym, żeby w nowy rok weszły już z nowymi sercami"

Źródło:
Fakty TVN

Amerykańska aktorka Blake Lively oskarżyła Justina Baldoniego, swojego partnera z planu "It Ends with Us" i jednocześnie reżysera tego filmu, o szereg niestosownych zachowań. Aktorka twierdzi również, że mężczyzna, wspólnie ze studiem, które wyprodukowało film, zorganizował przeciwko niej kampanię oszczerstw. Prawnik studia stanowczo temu zaprzeczył, nazywając twierdzenia aktorki "całkowicie fałszywymi i oburzającymi".

Improwizowane pocałunki, "plan odwetu" i kampania oszczerstw. Blake Lively oskarża reżysera

Improwizowane pocałunki, "plan odwetu" i kampania oszczerstw. Blake Lively oskarża reżysera

Źródło:
BBC, New York Times, Variety

Zaparkował na torach tramwajowych i - jak ustalili strażnicy miejscy - poszedł prawdopodobnie na pobliski bazar. Tramwaje nie mogły przejechać swoją trasą, co doprowadziło do paraliżu komunikacyjnego. Kiedy po ponad pół godzinie kierowca wrócił do auta, czekały tam już służby. Mężczyzna dostał trzy tysiące złotych mandatu, którego nie przyjął.

Zaparkował na torach tramwajowych. "Doprowadził do paraliżu komunikacyjnego"

Zaparkował na torach tramwajowych. "Doprowadził do paraliżu komunikacyjnego"

Źródło:
TVN24

W poniedziałek oddamy do użytku odcinek drogi ekspresowej S7, dzięki czemu Warszawa i Kraków uzyskają bezpośrednie połączenie - informuje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Podróż między miastami ma trwać około 2,5 godziny, czyli prawie o połowę krócej niż gdy jeżdżono starą krajową "siódemką" przez Radom i Kielce.

Odejście od XIX-wiecznego traktu. Podróż do stolicy niemal o połowę krótsza

Odejście od XIX-wiecznego traktu. Podróż do stolicy niemal o połowę krótsza

Źródło:
PAP, GDDKiA

Sprawca piątkowego ataku w Magdeburgu, w wyniku którego zginęło pięć osób, a ponad 200 zostało rannych, został oskarżony o popełnienia morderstwa i usiłowania zabójstwa - poinformowała w niedzielę niemiecka policja. Niemiecki Federalny Urząd do spraw Migracji i Uchodźców przekazał, że otrzymał ostrzeżenie o pochodzącym z Arabii Saudyjskiej mężczyźnie już pod koniec lata 2023 roku za pośrednictwem mediów społecznościowych. W wyniku zamachu zginął 9-letni chłopiec oraz cztery kobiety w wieku od 45 do 75 lat.

Ostrzeżenie otrzymali półtora roku temu. W piątek zabił pięć osób

Ostrzeżenie otrzymali półtora roku temu. W piątek zabił pięć osób

Źródło:
PAP, Reuters

Posłanka Magdalena Filiks z KO napisała, że "w Szczecinie i w Gdańsku i wielu innych miejscach doszło w ostatnich latach do takich sytuacji" jak w piątek w Magdeburgu, gdzie w wyniku zamachu i wjechanie autem w tłum zginęło pięć osób, a rannych zostało ponad 200. Tyle że, wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku miały zupełnie inny charakter.

Filiks: wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku jak zamach w Magdeburgu. Nie można porównywać

Filiks: wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku jak zamach w Magdeburgu. Nie można porównywać

Źródło:
Konkret24

Premier Węgier Viktor Orban nie po raz pierwszy realizuje skrupulatnie politykę Władimira Putina w Unii Europejskiej, ponieważ uderza w fundamenty wspólnoty - ocenił w "Kawie na ławę" w TVN24 europoseł PSL Krzysztof Hetman, komentując kwestię azylu politycznego dla posła PiS Marcina Romanowskiego. Europoseł Konfederacji Stanisław Tyszka mówił, o "zdziecinnieniu polskiej polityki, która sprowadza się do relacji interpersonalnych w tym przypadku między Tuskiem a Orbanem, którzy byli kiedyś kumplami, pokłócili się w tym momencie i robią sobie na złość".

"Romanowski może być kartą przetargową" w negocjacjach Orbana z Komisją Europejską

"Romanowski może być kartą przetargową" w negocjacjach Orbana z Komisją Europejską

Źródło:
TVN24, PAP

Wielu zagranicznych internautów zachwyciła znajdująca się w Polsce świecąca w ciemności ścieżka rowerowa, na której w nocy jakoby widać odwzorowane gwiazdy i gwiazdozbiory. Jak się okazuje, w kraju mamy takiego rodzaju drogę dla rowerów, ale nie wygląda tak spektakularnie.

Świecąca w ciemności ścieżka rowerowa w Polsce? Prawdziwa tak nie wygląda

Świecąca w ciemności ścieżka rowerowa w Polsce? Prawdziwa tak nie wygląda

Źródło:
Konkret24

Samolot z dziesięcioma osobami na pokładzie rozbił się i uderzył w sklep w centrum turystycznej miejscowości Gramado na południu Brazylii. Jak podały władze, nikt z pasażerów nie przeżył.

Samolot spadł na sklep

Samolot spadł na sklep

Źródło:
Reuters

Przez pół wieku przepisy chroniły wilki na naszym kontynencie, teraz znów będzie można do nich strzelać. Ale póki co - nie w Polsce. Komisja Europejska uchyliła wprawdzie furtkę do polowań na wilki, ale polski rząd deklaruje, że nie zamierza na razie z niej korzystać. Na ten moment więc wilk pozostaje w naszym kraju zwierzęciem pod ścisłą ochroną.

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

Źródło:
tvn24.pl

Przeniósł nie tylko stolicę z Krakowa do Warszawy, ale też stolicę Puszczy Białowieskiej ze starej do nowej Białowieży. Mowa o królu Zygmuncie III Wazie, który wybudował zapomniany dziś dwór myśliwski, po którym jedyną pamiątką są rosnące w jego miejscu dęby. Archeolodzy odkryli właśnie XVI-, XVII- i XVIII-wieczne cegły, które były częścią fundamentów jednego z budynków wchodzących w skład założenia dworskiego.  

Gomułka bał się, że Sowieci zabiorą ten kawałek Polski. Tajemnica dębów odkryta w Białowieży

Gomułka bał się, że Sowieci zabiorą ten kawałek Polski. Tajemnica dębów odkryta w Białowieży

Źródło:
tvn24.pl

Naukowcy z Katedry Warzywnictwa Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu opracowali innowacyjną szklarnię, a w zasadzie cieplarnię bąbelkową, która zapewni wzrost plonu i pomoże zmniejszyć ilość wykorzystanej energii. W hodowli owoców i warzyw pomóc ma piana z mydła.

Owoce i warzywa w... bańkach mydlanych. Innowacyjne rozwiązanie poznańskich naukowców

Owoce i warzywa w... bańkach mydlanych. Innowacyjne rozwiązanie poznańskich naukowców

Źródło:
tvn24.pl
Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Niezwykle ciepła grudniowa aura właśnie dobiegła końca. Czego możemy się spodziewać w święta Bożego Narodzenia i w sylwestra? Sprawdź długoterminową prognozę temperatury na 16 dni, przygotowaną przez prezentera i synoptyka tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Źródło:
tvnmeteo.pl

Właściciel TVN - amerykański koncern Warner Bros. Discovery - rozpoczął proces sprzedaży firmy - podał w piątek Reuters. Do tych informacji odniósł się rzecznik WBD, podkreślając, że dla "Warner Bros. Discovery podczas podejmowania decyzji o sprzedaży, zachowanie niezależności newsów TVN jest priorytetem".

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Źródło:
Reuters, tvn24.pl
"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Przed nami czas, kiedy nikt nie powinien być sam i kiedy nikt nie powinien być głodny. Już w weekend rozpoczęły się wigilie dla osób w kryzysie bezdomności, samotnych i ubogich. Od 28 lat miejscem spotkań jest Rynek Główny w Krakowie. To już 28. Wigilia Jana Kościuszki, krakowskiego restauratora. To wydarzenie łączy ludzi o wielkich sercach, by wspólnie pomóc i stworzyć chociaż namiastkę świąt Bożego Narodzenia.

Wielka mobilizacja przed świętami. Akcje dla osób potrzebujących w całej Polsce

Wielka mobilizacja przed świętami. Akcje dla osób potrzebujących w całej Polsce

Źródło:
Fakty po Południu TVN24