"To mi przypomina zbrodnicze gwałty"

Profesor Andrzej Rzepliński w "Faktach po Faktach"
"To mi przypomina zbrodnicze gwałty, które kończą się śmiercią ofiary"
Źródło: tvn24
Byłem przekonany, że istnieje podstawowa zasada: z chwilą założenia kajdanek ten człowiek jest pod opieką państwa i prawa, a ty jesteś funkcjonariuszem publicznym i temu człowiekowi nie może stać się krzywda - mówił w "Faktach po Faktach" były prezes Trybunału Konstytucyjnego profesor Andrzej Rzepliński. Odniósł się tak do sprawy śmierci Igora Stachowiaka w komisariacie policji.

ZOBACZ REPORTAŻ "SUPERWIZJERA"

Zobacz raport ws. śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie

- To nigdy nie powinno się wydarzyć, w takim natężeniu, w taki sposób i z brakiem jakichkolwiek konsekwencji - ocenił Andrzej Rzepliński.

- Co prawda, jak powiedział ojciec pana Igora, pani prokurator z Poznania jest otwarta na kolejne wnioski i bada je, to tak naprawdę w ten sposób można prowadzić śledztwo w nieskończoność i ciągle szukać jakichś nowych okoliczności, które powinny być zbadane, ale ich nie będzie - powiedział.

- Mamy ten straszny widok stojących wkoło mężczyzn i wijącego się z bólu człowieka. To mi przypomina zbrodnicze gwałty, które czasami kończą się śmiercią ofiary. Stoją bandyci dookoła - stoi siedmiu, ósmy gwałci. Zmieniają się i tak do końca w ciągu kilku godzin. Taka zbrodnia wydarzyła się też we Wrocławiu, ale tam sprawcy zostali osądzeni. Główny herszt tej bandy został skazany na dożywocie. I relatywnie szybko, a sprawa była trudniejsza dowodowo. Tam nie było filmu - dodał Rzepliński.

Zdaniem byłego prezesa Trybunału zachowanie funkcjonariuszy jest niedopuszczalne.

- Byłem przekonany, że istnieje podstawowa zasada: z chwilą założenia kajdanek ten człowiek jest pod opieką państwa i prawa, a ty jesteś funkcjonariuszem publicznym i temu człowiekowi nie może stać się krzywda - powiedział Rzepliński.

Rzepliński: byłem przekonany że istnieje podstawowa zasada: z chwilą założenia kajdanek ten człowiek jest pod opieką państwa i prawa

Rzepliński: byłem przekonany, że istnieje podstawowa zasada: z chwilą założenia kajdanek ten człowiek jest pod opieką państwa i prawa

Śmierć w komisariacie

25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany w maju 2016 r. na wrocławskim rynku. Policja poszukiwała go za oszustwa. Według funkcjonariuszy, mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Sprawa wróciła w sobotę, gdy stacja TVN wyemitowała drastyczne materiały zarejestrowane na wrocławskim komisariacie tuż przed śmiercią mężczyzny. W materiale widać, że wobec Stachowiaka kilkakrotnie użyto paralizatora.

Sprawę śmierci mężczyzny od roku bada poznańska Prokuratura Okręgowa. Śledczy nie wykluczają zarzutów znęcania się nad pozbawionym wolności dla policjantów.

W związku z wydarzeniami sprzed roku, szef MSWiA odwołał w poniedziałek komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendant miejskiego we Wrocławiu. W niedzielę z kolei rzecznik KG insp. Mariusz Ciarka informował, że trwa procedura zwolnienia policjanta, który użył na komisariacie paralizatora wobec Stachowiaka.

ZOBACZ MATERIAŁ "SUPERWIZJERA" NA TEMAT ŚMIERCI IGORA STACHOWIAKA

Reportaż Wojciecha Bojanowskiego. Część 1

Reportaż Wojciecha Bojanowskiego. Część 1

Reportaż Wojciecha Bojanowskiego. Część 2

Reportaż Wojciecha Bojanowskiego. Część 2

OGLĄDAJ CAŁY PROGRAM

Autor: mw / Źródło: tvn24

Czytaj także: