Liczy się to, czy władze potrafią wyciągnąć z tego konsekwencje, czy tolerują to, bo być może to będą ich wyborcy - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 politolog, filozof i konstytucjonalista profesor Wojciech Sadurski, odnosząc się do ataków na Marsz Równości w Białymstoku. Profesor Andrzej Rychard, socjolog, wskazywał, że problem nie dotyczy wyłącznie Białegostoku. Jego zdaniem należy "wyjść poza Białystok", bo "zasadniczą rolę pełnią tutaj władze".
W stronę uczestników rzucano kamieniami, petardami, jajkami i butelkami, wykrzykiwano też obraźliwe słowa. Podlaska policja ustaliła do tej pory tożsamość ponad 100 osób podejrzewanych o popełnienie czynów zabronionych podczas marszu, w tym o pobicia jego uczestników.
Profesor Sadurski: następuje normalizacja przemocy
- Białystok wysyła nam czerwony sygnał - wskazał w niedzielę w "Faktach po Faktach" Wojciech Sadurski, profesor Uniwersytetu w Sydney i Uniwersytetu Warszawskiego, zwracając uwagę, że "nauka opisuje kolejne etapy paniki moralnej prowadzącej do przemocy, a w konsekwencji do zabijania masowego". Podkreślił jednocześnie, że "Białystok jest symbolicznym punktem w sytuacji, w której następuje kolektywne tolerowanie przemocy".
- Następuje normalizacji przemocy, co w społeczeństwie demokratycznym nie może mieć miejsca - mówił.
Dodał również, że według niego duże znaczenie ma to, czy "reszta społeczeństwa, a w szczególności władze, czyli ludzie, którzy mają specjalną odpowiedzialność, potrafią się bardzo jednoznacznie zdystansować, wyciągnąć konsekwencje". - Czy też w sposób kunktatorski starają się to tolerować, bo być może to będą ich wyborcy. A to robi polska władza - zaznaczył.
"Zasadniczą rolę pełni tutaj władza"
- Trzeba wyjść poza Białystok. Trzeba pozwolić Białemustokowi wyzwolić się z tej "złej Białostocczyzny" - powiedział natomiast profesor Andrzej Rychard z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Jak wskazał, "zasadniczą rolę pełni tutaj władza". - Badania socjologiczne pokazują, że środowiska homofobiczne, jeśli widzą, że władza wysyła sygnały nieradykalnie krytyczne wobec homofobii, to te środowiska homofobiczne czują większą siłę sprawstwa, czują pewne przyzwolenie. To się dzieje w Polsce. I tu nie chodzi o Białystok, ale o rządzących - powiedział.
"Wizerunek partii bez twarzy"
- Najbardziej rozczarowany jestem brakiem reakcji Platformy Obywatelskiej w postaci dzisiejszej nieobecności - ocenił profesor Rychard. Jego zdaniem "PiS chce to wykorzystać [wsparcie PO dla środowiska LGBT - przyp.red.], ale od tego jest się partią polityczną, od tego jest się liderem, żeby potrafić wyjść czasem naprzeciw".
- Zamiast dumy, że się zeszło z linii ciosu, buduje się wizerunek partii bez twarzy. Wizerunek partii bez wizerunku - mówił. - Jeżeli PO będzie tak postępowała, wzrośnie poparcie dla orientacji lewicowej - dodał.
"Założenie fundacyjne lewicy" i "założenie przyzwoitości w polityce"
Profesor Sadurski tłumaczył nieobecność innych partii opozycyjnych tym, że "to było pewne wydarzenie założycielskie lewicy". - Gdyby tam PO i PSL się pałętały, to by im to nieco zepsuło - ocenił. Dodał, że "mamy zjednoczoną lewicę, która określiła się jednoznacznie dziś w Białymstoku, gdzie głównym elementem są sprawy równościowe, etyczne".
- Z drugiej strony mamy koalicję PO i Nowoczesnej, bardziej pragmatyczną i bardziej akceptowalną dla konserwatystów - wskazał politolog.
Ze słowami tymi nie zgodził się profesor Rychard, którego zdaniem "dzisiaj nie miało miejsce założenie fundacyjne lewicy, ale założenie przyzwoitości w polityce".
- Jeżeli nie ma w tej przyzwoitości zasadniczej partii opozycyjnej, to źle o niej świadczy - podkreślił.
Autor: ft//now / Źródło: tvn24.pl